Czabański w wywiadzie dla "Sieci" odniósł się m.in. do sytuacji w radiowej Trójce. Pytany dlaczego odwołano dyrektora stacji Kubę Strzyczkowskiego powiedział: "Przy całym moim szacunku dla jego dziennikarskiego talentu, przy uznaniu jego osiągnięć dziennikarskich, pan Strzyczkowski nie miał wizji rozwoju Trójki. Z tego co wiem od pani prezes Polskiego Radia, miał jedynie wizję powrotu do starej Trójki, kontynuacji tego, co było".
Odwołanie Strzyczkowskiego uzasadniał m.in. tym, że nie chciał on "przestrzegać reguł korporacyjnych". "Jak mnie poinformowano, chodzi o sprawy poważne, o odpowiednie rozliczanie publicznych pieniędzy, o stosowanie się do otrzymanych pełnomocnictw, o troskę o interes całej korporacji radiowej, a nie tylko kierowanej przez siebie anteny" - wskazał szef RMN.
Dopytywany o jakie działania chodziło konkretnie powiedział: "Np. gdyby wasz pracownik, kierujący jednym z działów w waszej firmie, dzwonił do sponsora, z którym macie zawartą umowę, i mówił, że nie zrobi czegoś, co wynika z tej umowy, jeżeli to właśnie jego dział nie dostanie pieniędzy na swoje konto, a umowa z całą firmą go nie interesuje, to czy zaakceptowalibyście taką sytuację?".
Zaznaczył, że to był "tylko jeden z elementów oceny" Strzyczkowskiego. "Było np. upieranie się, by powołać na funkcję kierowniczą w programie znanego lobbystę i piarowca, a to przecież więcej niż alarmujące. Wiadomo, że są to obszary nie do pogodzenia. To świadczyło o tym, że Kuba Strzyczkowski jako dyrektor trochę się zagubił" - ocenił Czabański.
Szef Rady Mediów Narodowych przekonywał także, że nikt nie dawał politycznych gwarancji byłemu dyrektorowi Trójki. "Dziś rzeczywiście sugeruje, że dostał, ale ja o niczym takim nie wiem. Nie bardzo wierzę w to, by doświadczeni politycy podejmowali takie zobowiązania. To mało prawdopodobne" - podkreślił.
Zaznaczył również, że w zmianach dot. Trójki "chodziło jedynie o to, by odrobinę tę stację zrewitalizować, troszeczkę odmłodzić i kawałek posunąć na tej ławce, dopuszczając również innych ludzi, inne poglądy i inne środowiska, także muzyczne". Jak mówił, "do niedawna było tak, że na antenie większość czasu zajmowała muzyka wypuszczona na rynek przez trzy duże wytwórnie. Agencja Muzyczna Polskiego Radia, która również wydaje płyty, mogła liczyć na 2 (słownie: dwa) procent czasu antenowego" – zwrócił uwagę Czabański.
Wskazał, że Trójka była "w pewnym sensie darmowym słupem promocyjnym największych graczy muzycznych na rynku". "Nie miała swojej polityki repertuarowej, płytowej. Nie była otwarta na rozmaite środowiska twórców muzyki, zespoły" - dodał.
Odnosząc się do tematu likwidacji mediów publicznych, powiedział: "Każdy, kto chce likwidacji mediów publicznych, źle życzy narodowi polskiemu. Bo cenzura komunistyczna była niczym w porównaniu z cenzurą wykonywaną przez władzę pieniądza. Byłem w mediach oficjalnych w PRL, byłem w mediach podziemnych, byłem w mediach po 1989 r. Nigdy nie było takiej cenzury jak pod rządami tzw. wolnego rynku".
Czabański ocenił, że "media publiczne dają nam szansę - choć nie gwarancję - że ten mechanizm rozszczelnimy i że nie zysk będzie decydował o wszystkim". "Że będziemy produkowali coś, co się przyda społeczeństwu do rozwoju duchowego i umysłowego. Dlatego tak ważny jest poziom produkcji, jakość, zarówno w radiu, jak i w telewizji. Dlatego trzeba chuchać i dmuchać na te media. I trzeba dawać na nie pieniądze" - wskazał.