UKE uważa jednak, że regulacje w tej dziedzinie powinny powstawać na gruncie krajowym.
W trakcie prac nad „Europejskim kodeksem łączności elektronicznej” Komisja Europejska i Parlament Europejski zaproponowały m.in. wprowadzenie minimalnego okresu obowiązywania licencji na użytkowanie częstotliwości. Miałby on wynosić 25 lat, czyli 10 lat więcej niż obowiązujący obecnie w Polsce maksymalny czas rezerwacji, przewidziany w prawie telekomunikacyjnym. Operatorom taki pomysł się podoba. Ale polski regulator rynku, Urząd Komunikacji Elektronicznej uważa, że to za długo i że w ogóle nie należy ustalać tego na poziomie unijnym.
W opinii na temat poprawek do kodeksu prezes UKE Marcin Cichy stwierdził m.in., że za krótszymi rezerwacjami częstotliwości przemawia specyfika rynku telekomunikacyjnego, który zmienia się w szybkim tempie. „Wprowadzenie długich okresów licencji może zwiększyć pewność inwestycyjną, ale może także prowadzić do stagnacji na rynku, gdy nowe, dynamicznie rozwijające się podmioty będą musiały czekać na nowe rozdanie”, uważa prezes UKE. Krótsze licencje, regulowane na poziomie krajowym dają jego zdaniem możliwość prowadzenia efektywniejszej gospodarki zasobami.
Polski regulator skrytykował też propozycję KE i PE, aby decyzja w sprawie odnowienia praw użytkowania częstotliwości zapadała nie później niż na trzy lata przed upływem terminu licencji. UKE uważa, że to za wcześnie, bo podejmując decyzję o ewentualnym przedłużeniu rezerwacji bliżej daty jej wygaśnięcia, ma „lepsze rozeznanie sytuacji na rynku”. Obecnie nie ma w Polsce sztywnego terminu wydania decyzji o przedłużeniu licencji. Wniosek o prolongatę rezerwacji składa się nie wcześniej niż rok i nie później niż pół roku przed jej upływem.
Innego zdania o poprawkach do kodeksu są firmy telekomunikacyjne. Biuro prasowe Orange Polska poinformowało nas, że częstotliwości powinny być rozdysponowywane na maksymalnie długi czas. „Korzystne byłoby wydłużenie tego okresu do 25 lat. Taki czas rezerwacji stanowi stabilną podstawę do inwestycji w infrastrukturę i wdrażanie nowych rozwiązań, a jednocześnie jest opłacalny ekonomicznie. To bardzo ważne na polskim rynku, gdzie z jednej strony klienci wymagają od operatorów innowacyjności, a z drugiej – ARPU (średni przychód na użytkownika) jest jednym z najniższych w Europie” – stwierdza Orange. Z kolei Cezary Albrecht, odpowiedzialny za sprawy regulacyjne w T-Mobile Polska, zwraca uwagę, że w branży telekomunikacyjnej obecny najdłuższy okres, na jaki UKE przyznaje licencje na częstotliwości – 15 lat – bywa krótszy od czasu potrzebnego na osiągnięcie zwrotu z inwestycji w takie pasmo. A telekomy czekają przecież spore wydatki na wprowadzenie sieci 5G, czyli standard sieci komórkowej nowej generacji, zapewniający większą przepustowość i prędkość przesyłania danych. – I dlatego przyznanie pasma na zaledwie 15 lat nie jest już na czasie – podkreśla Albrecht. – Argument o blokowaniu dostępu do rynku innym podmiotom jest przynajmniej w części chybiony. Istnieje bowiem rynek wtórny, tzn. można kupić pasmo nie tylko od UKE, a ponadto na rynkach tak bardzo konkurencyjnych jak polski, gdzie jest duża liczba graczy, potrzeba rezerwacji pasma dla nowych podmiotów jest znikoma – dodaje.
– Z jednej strony rozumiem argumenty UKE. Postęp technologiczny jest błyskawiczny, więc krótsze okresy rezerwacji umożliwiają lepsze dostosowywanie podziału częstotliwości do zmieniającej się rzeczywistości. Przecież kilkanaście lat temu sprzedawano pasmo do wykorzystania w standardzie UMTS, a dziś mówimy już o 5G – komentuje Konrad Księżopolski, dyrektor działu analiz giełdowych w Haitong Bank. – Ale stanowisko operatorów telekomunikacyjnych jest naturalne: im dłuższy dostaną okres rezerwacji, tym większy mogą wygenerować zwrot z inwestycji – mówi analityk. Dłuższe licencje na częstotliwości dałyby też branży większą przewidywalność. A w grę wchodzą spore pieniądze. Przeprowadzona w 2015 r. aukcja na częstotliwości w pasmach 800 MHz i 2,6 GHz, przeznaczonych do rozbudowy internetu LTE, przyniosła budżetowi państwa 9,2 mld zł. Operatorzy tak się wykosztowali, że ostra wcześniej walka konkurencyjna na tym rynku od tego czasu stopniowo się uspokajała. W raporcie przedstawiającym tegoroczne perspektywy branży analitycy Haitong Banku stwierdzili w grudniu 2017 r., że nie spodziewają się „wojny cenowej w segmencie dostępu do szerokopasmowych usług mobilnych”. – Układ sił się ustabilizował, Play przestał grać agresywnie, wojna cenowa nikomu nie jest na rękę – mówi Księżopolski.
Firmy twierdzą, że w ciągu 15 lat nie uzyska się zwrotu z inwestycji