Zamach w Tunisie uwypuklił problem klauzul wyłączających odpowiedzialność ubezpieczycieli za szkody poniesione przez turystów w wyniku akcji terrorystycznych. W ogólnych warunkach ubezpieczenia firmy ERV Polska, które wykupili turyści podróżujący z Itaką, wpisano postanowienie, zgodnie z którym ubezpieczeniu nie podlegają szkody powstałe wskutek działań wojennych, aktów terroryzmu, zamieszek, strajków oraz innych form akcji protestacyjnych. Podobne klauzule można znaleźć w większości
polis turystycznych na rynku.
– Rzeczywiście jest to standard, chociaż są wyjątki. Z analizy przeprowadzonej w 2013 r. przez Polską Izbę Turystyki wynikało, że tylko dwie firmy oferowały ubezpieczenia obejmujące także sytuacje takie jak zamach terrorystyczny – zauważa Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki.
Nie ma wątpliwości, że klauzule te są zgodne z prawem. Można jednak zastanawiać się, czy ubezpieczenia z takimi ograniczeniami rzeczywiście powinny być dołączane do oferty turystycznej, zwłaszcza gdy dotyczy ona państw takich jak Tunezja i Egipt. Z jednej bowiem strony biuro podróży wysyła klientów na tereny z założenia zagrożone zamachami, a z drugiej sprzedaje im
ubezpieczenie, które i tak nie chroni przed takimi sytuacjami.
– Klauzule te powinni też przemyśleć sami ubezpieczyciele. Ryzyko związane z wypłatą odszkodowań jest nieznaczne, ale straty wizerunkowe związane z odbiorem społecznym odmowy potencjalnie bardzo duże. Akty terroru czy niespodziewane wojny, w których mogliby ucierpieć polscy turyści, zdarzają się na tyle rzadko, że nie powinny pociągać nadmiernych strat dla ubezpieczycieli – mówi Tomasz Młynarski, radca
prawny z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.
Skąd wzięły się ograniczenia dotyczące zamachów, zamieszek czy wojny?
– To standardowe wyłączenie, które występuje u wszystkich
ubezpieczycieli i dotyczy różnych rodzajów ubezpieczeń. Związane jest to przede wszystkim z wyłączeniem takich zdarzeń przez reasekuratorów w umowach reasekuracyjnych – tłumaczy Beata Kalitowska, dyrektor zarządzająca ERV Polska.
Tyle że to co jest standardem w Polsce, niekoniecznie musi nim być za granicą.
– Z ciekawości zajrzałem do warunków ubezpieczenia oferowanych przez ERV w innych państwach, gdzie klauzule wyłączające odpowiedzialność sformułowano w odmienny sposób. Nie zdecydowano się tam wprost wyłączyć spod ochrony ubezpieczeniowej szkód wyrządzonych na skutek zamachów terrorystycznych – wskazuje Tomasz Młynarski.
Jak dodaje, wyłączenie odpowiedzialności na wypadek działań wojennych i innych zawirowań ma tam miejsce w sytuacji, gdy turysta zdecyduje się na pobyt w kraju, w którym napięcia mają już miejsce lub gdy z takiego kraju odpowiednio szybko nie wyjedzie. – W przypadku zamieszek odszkodowanie nie zostanie zaś wypłacone, gdy ubezpieczony weźmie w nich udział – wyjaśnia ekspert.
W podobnym kierunku powinny ewoluować polskie ubezpieczenia turystyczne. Sporo tu zależy od samych
biur podróży.
– To one negocjują postanowienia umów generalnych. Touroperatorzy mogliby wpłynąć na dokonanie odpowiednich zmian w ogólnych warunkach ubezpieczenia – przekonuje Tomasz Młynarski.
Branża turystyczna zapewnia, że od lat działa w tym kierunku. – Leży to przecież w jej interesie, bo jeśli czegoś nie obejmuje ubezpieczenie, to w jej stronę mogą być skierowane ewentualne roszczenia klientów. Powoli, rok po roku, umowy generalne są zmieniane na korzyść zarówno samych turystów, jak i touroperatorów – stwierdza Paweł Niewiadomski.
– Po wybuchu wulkanu na Islandii, który sparaliżował ruch lotniczy, biura podróży wynegocjowały zapis, zgodnie z którym w takich sytuacjach ubezpieczenie pokrywa trzy dni pobytu turystów – podaje przykład.
Być może zamach w Tunezji będzie impulsem, który skłoni branżę do walki o zmianę klauzuli dotyczącej terroryzmu. Zanim to nastąpi, warto, by klienci byli o niej chociaż informowani. Oczywiście każdy powinien przeczytać ogólne warunki ubezpieczenia, ale w praktyce mało kto to robi.