Świadkiem, o którym mowa, był aktuariusz, który oceniał ryzyko sprzedaży tego typu produktów finansowych. Zeznał on, że przed wprowadzeniem ich na rynek Skandia dokonała analizy kosztów. Opierała się na danych historycznych, z których wynikało, że ponad 70 proc. umów zakończy się przed terminem – w wyniku wypowiedzenia lub rozwiązania, a ubezpieczyciel zainkasuje z tego tytułu wysokie prowizje.
Co to oznacza? – Jeżeli towarzystwo sprzedawało swoje ubezpieczenia kapitałowe, przekonując, że to produkt korzystny i dochodowy dla wszystkich klientów, a z drugiej strony zakładało, że większość osób zakończy umowę przed terminem i straci dużą część swoich pieniędzy, to jest to naruszenie ustawy o nieuczciwych praktykach rynkowych – uważa Tyberiusz Szubierajski z Kancelarii Radców Prawnych Ryszewski Szubierajski, która reprezentuje byłego klienta Skandii.
Jacek Łęski, szef Stowarzyszenia Przywiązani do Polisy, idzie jeszcze dalej. – Skandia, sprzedając klientom polisy, wiedziała, że zabierze im pieniądze. To wyczerpuje kodeksową definicję oszustwa, a sprawą powinny się zająć organy ścigania – mówi.
Co na to Skandia? Tłumaczy, że musiała szacować ryzyko, bo tego wymaga od niej ustawa o działalności ubezpieczeniowej. – Podobnie jak wszystkie instytucje ubezpieczeniowe, przed wprowadzeniem i zaoferowaniem każdego produktu klientom musieliśmy statystycznie oszacować, ilu klientów dożyje do końca obowiązywania umowy, ilu może umrzeć w trakcie jej trwania, a ilu potencjalnie może ją wypowiedzieć – podkreśla Karolina Dzwonnik z biura prasowego Skandii Życie.
Posiadacze polis kapitałowych dostali do ręki nowe argumenty w walce o odzyskanie zapłaconych składek
Nowe zasady sprzedaży ubezpieczeń budzą zastrzeżenia
Mnożą się uwagi do regulacji przewidującej nowe zasady sprzedaży ubezpieczeń inwestycyjnych, m.in. polisolokat. Chodzi o projekt ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Ma on dostosować polskie prawo do unijnych przepisów, ale też wzmocnić ochronę konsumentów.
Najwięcej wątpliwości budzi przepis dotyczący wynagrodzenia pośrednika ubezpieczeniowego. Zobowiązuje on zakład do uwzględnienia czasu trwania umowy przy ustaleniu wysokości prowizji. – Zapisy przewidują rozłożenie w czasie prowizji, jaką ubezpieczyciel płaci pośrednikowi za sprzedaż. W ten sposób jednak nie zostanie osiągnięty cel, jakim jest zmniejszenie obciążeń przerzucanych na klienta – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU).
Izba tłumaczy, że w efekcie w gorszej sytuacji zostaną postawione osoby, które chcą oszczędzać w sposób długoterminowy. Przyczyną może być m.in. uwzględnienie przez ubezpieczyciela większych nakładów na wynagrodzenie pośrednika i tym samym wzrost kosztów całego produktu. W opinii PIU tylko ustawowe ograniczenie wysokości opłaty, która może być przerzucona na klienta, spełni zakładany cel.
– Zaproponowaliśmy ograniczenie opłaty dystrybucyjnej do maksymalnie 2,5 proc. pierwszorocznej składki, pomnożonej przez liczbę lat trwania umowy. Przy tym do wyliczenia nie będzie można użyć liczby większej niż 10 lat w przypadku składki jednorazowej i 3 w przypadku regularnej – proponuje Prądzyński. Ekspert wyjaśnia, że w ten sposób nie będą ograniczone rozliczenia między zakładem a pośrednikiem, a jednocześnie nastąpi spadek kosztów ponoszonych przez klientów.
Stowarzyszenie Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych zwraca natomiast uwagę, że przepis jest niedopuszczalną ingerencją państwa w stosunki gospodarcze i uderza w swobodę działalności gospodarczej. Narzuca bowiem zasady kształtowania wysokości wynagrodzenia pośrednika przez zakład ubezpieczeń.
Konfederacja Lewiatan zauważa, że możliwość odstąpienia od umowy i pobrania przez zakład tylko 4 proc. składki z tytułu ochrony ubezpieczeniowej przerzuca w efekcie całe ryzyko inwestycji na ubezpieczyciela. Organizacja wyjaśnia, że istotą ubezpieczeń z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym jest duże ryzyko. W ciągu dwóch miesięcy wartość akcji może spaść nawet o 20 proc., jak miało to miejsce w sierpniu 2011 r. Po odstąpieniu od umowy w tym czasie klient uzyskałby korzyść niezgodną z zasadą ponoszenia ryzyka inwestycyjnego. W konsekwencji zakłady ubezpieczeń albo będą proponowały tylko produkty z minimalnym ryzykiem inwestycyjnym, albo w ogóle nie przygotują tego typu oferty.
„Skutkiem proponowanych zmian może być pozbawienie konsumentów możliwości nabycia atrakcyjnego produktu ochronno-inwestycyjnego albo poniesienie wysokich kosztów początkowych” – prognozuje Lewiatan. Wskazuje, że ograniczenie obecnie dostępnej oferty odbije się na cenie pozostałych produktów, których ograniczenia nie dotyczą, np. funduszy depozytowych czy obligacji skarbowych.