"Idea oszczędzania na własne mieszkanie nie jest pomysłem nowym. Może on stanowić pewien sprawdzian woli dla właściciela rachunku, który co miesiąc będzie musiał odłożyć część wynagrodzenia na poczet przyszłego wkładu własnego" - napisał w komunikacie wysłanym do mediów Mariusz Kania, prezes zarządu Metrohouse, jednej z największych w kraju sieciowej agencji nieruchomości.

Jego zdaniem taka forma oszczędzania ułatwi w przyszłości oszczędzającym świadome podjęcie decyzji o zaciągnięciu kredytu i przygotuje ich na comiesięczną spłatę raty. Kania podkreśla też, że popularność takiej formy oszczędzania będzie zależeć "od towarzyszących jej profitów".

W poniedziałek wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński powiedział, że w najbliższym czasie powinna się rozpocząć duża debata o kasach mieszkaniowych. "Zamierzamy projekt przedłożyć do publicznej dyskusji między lutym i marcem przyszłego roku" - zapowiedział. "Pomysł jest daleko zaawanasowany. Będzie to bez ulg podatkowych, tylko w innej formule. Będziemy premiować tych, którzy systematycznie kilkaset złotych albo więcej będą rocznie odkładać. Myślę, że ten mechanizm jest stabilniejszy, bo tworzy także mocne źródło zasilania kapitałowego dla gospodarki" - przekonywał Piechociński.

Zgodnie z wytycznymi tzw. Rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego, od stycznia br. aby zaciągnąć kredyt mieszkaniowy, należy dysponować co najmniej 5-procentowym wkładem własnym. Od stycznia 2015 r. trzeba będzie posiadać minimum 10 proc. wkładu własnego, a w kolejnych latach ma być to jeszcze więcej: w 2016 r. 15 proc., a rok później 20 proc.

Bankowcy, którzy już zabrali głos w tej sprawie, nie ukrywają, że ich zdaniem w naszych realiach odłożenie kwoty sięgającej 15 czy 20 proc. wartości kredytu, który chcemy zaciągnąć, będzie problemem dla znacznej części Polaków, zwłaszcza tych mniej zarabiających, bo za kilka lat, by kupić na kredyt nieruchomość wartą 300 tys. zł trzeba będzie mieć 60 tys. zł. Dlatego obawiają się, że obostrzenia KNF mogą doprowadzić nawet do zapaści na rynku kredytów mieszkaniowych, co może mieć wpływ na rynek nieruchomości, ale także na ograniczenie konsumpcji, na czym ucierpi gospodarka.

Tym bardziej, że jak przyznaje szef Związku Banków Polskich Jerzy Bańka, obecnie istniejące rozwiązania pomocowe, stosowane przez państwo, jak program Mieszkanie dla Młodych, czy niedawno program mieszkań na wynajem - są niedoskonałe. "Naszym zdaniem zastąpienie tych wszystkich niedoskonałych programów cząstkowych jednym, dobrym programem kas mieszkaniowych przyniosłoby zdecydowanie lepsze efekty i byłoby lepiej przyjęte przez społeczeństwo" - podkreślił Bańka w rozmowie z PAP.

To właśnie z myślą o osobach planujących w bliskiej przyszłości zakup mieszkania pojawił się pomysł przywrócenia do życia kas mieszkaniowych. Kasa mieszkaniowa to jedna z form oszczędzania i uzyskania pieniędzy na inwestycję mieszkaniową. Mechanizm ten wymaga zaangażowania banków, które prowadzą rachunki oszczędnościowo - kredytowe dla klientów indywidualnych i udzielają kredytów przeznaczonych na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych posiadacza rachunku.

Zdaniem Mariusza Kani z Metrohouse tego typu rozwiązania są z powodzeniem stosowane w innych krajach: w Niemczech, na Węgrzech, a także w Czechach i Słowacji. W tym ostatnim kraju obywatele założyli już ponad 6 mln rachunków oszczędnościowych na łączną kwotę ponad 250 mld zł.