Politycy prześcigają się w pomysłach na ulżenie kredytobiorcom zadłużonym w euro czy franku szwajcarskim. SLD chce likwidacji spreadu, czyli różnicy między kupnem a sprzedażą waluty.

Szef Sojuszu, Leszek Miller uważa, że problem kredytów frankowych musi być przedmiotem współpracy rządu i opozycji. Lider SLD informuje, że propozycje jego formacji zostaną przesłane do premier Ewy Kopacz. Leszek Miller będzie też zabiegał o rozmowę w tej sprawie. Akceptacja opozycji SLD i rządu oznacza, że propozycja miałaby większą moc.

Ekonomiczny ekspert SLD, Wojciech Szewko tłumaczy, że ustawowa likwidacja tak zwanego spreadu walutowego oszczędziłaby wielu ludziom kosztów związanych ze sprawami w sądowych. W rozliczeniu, zdaniem eksperta Sojuszu, można wykorzystać średni kurs Narodowego Banku Polskiego. Ustawa pomogłaby zadłużonym, którzy skorzystali z kredytów walutowych w ciągu ostatnich 10 lat.

Sojusz Lewicy Demokratycznej przekonuje, że obowiązująca od 2011 roku ustawa antyspreadowa nie rozwiązuje problemu kredytobiorców. SLD będzie też namawiał premier Kopacz do przeglądu prawa bankowego. Jego zmiana miałaby uchronić konsumentów przed jednostronnymi zmianami w umowach narzucanych przez instytucje finansowe.

Politycy różnych formacji zainteresowali się frankowymi kredytobiorcami z powodu referendum, które pod koniec listopada odbędzie się w Szwajcarii. Helweci zdecydują czy ich bank centralny powinien przynajmniej 20 procent swoich rezerw trzymać w złocie. Niektórzy analitycy i ekonomiści twierdzą, że zgoda wywołałaby wzrost cen kruszcu oraz umocnienie franka, nawet 4 złotych.

Inni wskazują jednak, że szwajcarski rząd i bank centralny nie chcą umocnienia i tak silnej waluty. To osłabiłoby tamtejszą gospodarkę. Cześć ekspertów przewiduje, że w przypadku referendalnej zgody Szwajcarów, tamtejszy narodowy bank zdecyduje się na luźniejszą politykę monetarną, a więc „dodrukowanie” franka, żeby utrzymać jego wartość w stosunku do euro, a tym samym także do złotówki.