Uruchomienie systemu likwidacji szkód komunikacyjnych za pośrednictwem ubezpieczyciela poszkodowanego, a nie sprawcy, zapowiada się na zmianę rewolucyjną. Po raz pierwszy w historii polis OC na auta dojdzie do sytuacji połączenia usługi z płatnością. Do tej pory bowiem kierowcy płacili jednej firmie, a obsługiwani byli przez drugą, co uniemożliwiało jakąkolwiek identyfikację klienta z wybranym przezeń towarzystwem.
Teraz klienci otrzymywać będą usługę od tych, którym płacą, a także będą ją oceniać zarówno pod względem sprawności obsługi, jak i wysokości uzyskanego odszkodowania. To rzeczywiście może doprowadzić do sytuacji, gdy kierowcy będą godzić się płacić więcej, jeśli za tym pójdzie lepsza obsługa.
Obawiam się tylko, czy system się przyjmie. Zgodnie z planami Polskiej Izby Ubezpieczeń ma być on dobrowolny. Być może się okaże, że nowe rozwiązania nie będą odpowiadać wielu firmom ubezpieczeniowym. To doprowadzi do chaosu, jako że szkodę wyrządzoną przez klienta firmy X będzie można rozliczyć z udziałem własnego zakładu, a w przypadku Y – jedynie na starych zasadach. To może odstraszyć kierowców od korzystania z tego rozwiązania, skądinąd korzystnego i dla nich, i dla rynku.
Doświadczenie pokazuje, że takie korzystne dla klienta rozwiązania wypracowywane przez samorządy branżowe nie zawsze się przyjmują albo przyjmują się w niewielkim stopniu. Przykładem może być system wymyślony przez Związek Banków Polskich, który miał umożliwić zmianę konta wyłącznie dzięki jednej wizycie w banku, i to tym nowym. System niby działa, ZBP nawet publikuje statystyki. Tylko że są one tak niskie, iż trudno się oprzeć podejrzeniu, że większość banków nie informuje swoich klientów o tym prostszym i łatwiejszym sposobie na zmianę konta. Oby w przypadku propozycji PIU było inaczej.