Jeśli zgłoszona wczoraj oficjalnie przez Komisję Europejską propozycja unijnych urzędników stanie się prawem, instytucje finansowe będą zarabiać na obsłudze kart kilkakrotnie mniej niż dziś.
W interchange gra idzie o wielkie pieniądze / Dziennik Gazeta Prawna
Komisja Europejska przedstawiła wczoraj projekt zmiany dyrektywy w sprawie usług płatniczych oraz rozporządzenia w sprawie prowizji na rynku kart bankowych. Oba dokumenty wprowadzają maksymalny poziom opłaty interchange, jaką sklepy ponoszą za rozliczone transakcje kartami płatniczymi. Komisja Europejska chce, aby maksymalna wysokość interchange dla transakcji kartami debetowymi wynosiła 0,2 proc., a kredytówkami – 0,3 proc. Przez niemal dwa lata od wejścia w życie nowych przepisów maksymalne stawki miałyby obowiązywać w transakcjach transgranicznych, czyli takich, gdy użytkownik karty korzysta z niej za granicą. Po okresie przejściowym stawki miałyby dotyczyć także płatności krajowych.
Bruksela chce, żeby handlowcy nie mogli obciążać klientów płacących kartą dodatkową prowizją, której celem ma być pokrycie kosztów transakcji. Prowizja ta, nazywana surcharge, obecnie jest często stosowana np. przy płatności kartą za bilety lotnicze. Surcharge byłoby dopuszczalne tylko w odniesieniu do kart tych systemów, które nie stosują interchange. Na polskim rynku działają obecnie dwa takie systemy – American Express oraz Diners Club. Detaliści dostaną też możliwość odmowy przyjęcia płatności tymi plastikami. Ma to z jednej strony zapobiec windowaniu prowizji przez wydawców kart, a z drugiej strony umożliwić przerzucenie kosztów transakcji na użytkowników tych kart, a nie na wszystkich klientów.
Debata o obniżeniu prowizji interchange trwa także w polskim Sejmie. Kilka dni temu komisja finansów publicznych przyjęła projekt ustawy, który zakłada obniżenie tej opłaty do 0,5 proc. – Okazuje się, że udało nam się zostać europejskimi pionierami, a obrany przez nas kierunek jest słuszny. Uważam, że nasze prace powinny być kontynuowane aż do ostatecznego uchwalenia ustawy, gdyż przyjęcie projektów Komisji Europejskiej może jeszcze potrwać – powiedział nam poseł Platformy Obywatelskiej Jakub Szulc. Jego zdaniem wcześniejsze wejście w życie regulacji w naszym kraju ze stawką 0,5 proc. pozwoli zapobiec skokowej obniżce do limitów proponowanych przez KE, co bankom umożliwi przygotowanie się do niższych przychodów. Banki nie są jednak z tego zadowolone. – Okazuje się, że wychodzimy przed szereg, co stawia nasze instytucje w kłopotliwej sytuacji – stwierdził Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich.
W opinii Roberta Łaniewskiego, prezesa Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, działania europejskich urzędników wspierają proces legislacyjny w Polsce, którego celem jest ograniczenie negatywnych, monopolistycznych praktyk stosowanych przez organizacje płatnicze. – Obecna sytuacja charakteryzuje się brakiem równowagi między poszczególnymi uczestnikami obrotu kartowego. W tym modelu akceptanci są najsłabszym ogniwem i ponoszą większość kosztów transakcji bezgotówkowych – uważa Robert Łaniewski.
Zdaniem Karola Steca z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej sieci handlowe w naszym kraju, proponowane przez KE stawki dowodzą, że rozwiązanie przyjęte w Polsce jest kompromisowe. – Nasze regulacje idą w dobrym kierunku, a jednocześnie uwzględniają interesy banków w o wiele większym stopniu niż propozycje Komisji Europejskiej – powiedział Karol Stec.
Komentując zamierzenia europejskich urzędników, Javier Perez, prezes MasterCard Europe, stwierdził, że kierowana przez niego firma popiera cele KE. – Ale nasz niepokój budzi część propozycji legislacyjnych, które nie sprzyjają realizacji tych celów – powiedział. Dodał, że chodzi o określenie maksymalnego pułapu interchange oraz o ograniczenie zasady honorowania wszystkich kart.