Od 2008 r. butelka whisky Royal Lochnagar z 1996 r. zdrożała prawie o 740 proc. Jednak podobne wzrosty wartości zaobserwować można było również w przypadku butelki 10-letniej whisky Glenfarclas wypuszczonej w limitowanej edycji (650 proc.), czy 50-letniego Dalmore’a z 1926 r. (600 proc.). O ponad 400 proc. zdrożały w tym samym czasie wybrane trunki z destylarni Port Ellen, Macallan, Brora oraz Glenlossie. Takich danych dostarcza nam portal Whisky Highland.
Oczywiście wyniki w granicach paruset procent nie są powszechne, ale Andy Simpson z Whisky Highland wyliczył, że portfel inwestycyjny stworzony z 250 najlepszych szkockich whisky przyniósłby swemu właścicielowi, od 2008 r., ponad 90 proc. zysku. Kolekcja składająca się ze 100 najzyskowniejszych szkockich trunków osiągnęłaby z kolei stopę zwrotu wysokości 137,5 proc. Ponad 300 proc. zysku dałaby natomiast inwestycja w 10 najszybciej drożejących trunków.
- Szczególnie duży potencjał inwestycyjny drzemie w trunkach pochodzących z zamkniętych destylarni. Ich właściciele wygaszając produkcje w poprzednich dziesięcioleciach, nie mogli przewidzieć przyszłej kariery swoich trunków. – mówi Paweł Morozowicz, Zarządzający Portfelem Alkoholi Inwestycyjnych w Wealth Solutions. Obecnie są one najbardziej rozchwytywanymi alkoholami na świecie i jednocześnie mogą stanowić świetną inwestycję. Zapasy whisky z wielu zamkniętych destylarni powoli się kończą, a w większości wypadków nie ma możliwości wznowienia produkcji. Z tego powodu każda butelka pozostała na rynku jest cenna i szybko zyskuje na wartości.
- Najrzadsze i najdroższe whisky na świecie pochodzą z destylarni zamkniętych we wczesnych latach 20. XX w. Nie ma już zapasów starej whisky z tych antycznych destylarni, ale obecnie dostępne są trunki z wielu innych nieczynnych [od krótszego czasu] gorzelni. Ważne jest w takim razie pytanie, ile ich pozostało i przez jak długo? – mówi Andy Simpson. Według portalu Whisky Exchange większość zapasów takich ikon świata whisky, jak: Brora, Killyloch, Lochside, Port Ellen, Rosebank and St.Magdalene (Linlithgow), zostanie wyczerpanych w ciągu najbliższych 3-4 lat. - Jeśli popyt pozostanie zasadniczo na tym samym poziomie co obecnie, butelki pochodzące z zamkniętych gorzelni będą coraz rzadsze, w niektórych przypadkach ekstremalnie rzadkie. – dodaje Simpson.
O popyt dystrybutorzy szkockiej whisky nie muszą się jednak martwić. W 2011 r. eksport szkockiej wzrósł o 23 proc. w stosunku do roku poprzedniego i osiągnął poziom 4,2 mld funtów. Dane po pierwszym półroczu 2012 r. również dają powody do zadowolenia właścicielom destylarni. Eksport, w ciągu 12 miesięcy poprzedzających lipiec 2012 r., wzrósł o 12 proc. pod względem wartości. – To prawda, że na całym świecie mamy teraz recesję. Ludzie piją whisky, kiedy są szczęśliwi. Jednak w recesji, kiedy są smutni, okazuje się, że piją jej jeszcze więcej. – powiedział George Grant, właściciel szkockiej destylarni Glenfarclas.