Jeżeli chcemy tylko ocalić kapitał przed inflacją, wachlarz produktów finansowych będzie ograniczony, ale powinny one z powodzeniem spełnić swoją rolę. Jeśli chodzi o jak największy zysk, trzeba się liczyć z ryzykiem strat.
Ostatnie miesiące stały pod znakiem szybkiego wzrostu oprocentowania depozytów dla ludności. Teraz został on wyhamowany, a prawdopodobieństwo wybuchu wojny depozytowej między bankami walczącymi o oszczędności klientów nieco się zmniejszyło. Eksperci są jednak zdania, że na nowo ruch w interesie zacznie się wczesną wiosną, gdy z powodu zmian w Ordynacji podatkowej przestanie się opłacać zakładanie lokat z dzienną kapitalizacją. W zamian banki pewnie podniosą oprocentowanie tradycyjnych lokat lub zaproponują coś nowego, co pozwoli oszczędzać bez podatku. – Prognozujemy, że w najbliższych miesiącach część instytucji finansowych zaproponuje atrakcyjnie oprocentowane ubezpieczenia – mówi Krzysztof Druszcz z Ismnet.pl, serwisu monitorującego usługi bankowe. Chodzi o polisolokaty, które będąc formalnie ubezpieczeniami, pozwalają uniknąć podatku. Krzysztof Druszcz przypomina, że w ofercie kilku banków, m.in. Meritum Banku i Idea Banku, są lokaty antypodatkowe gwarantujące odpowiednie zyski nawet po zmianach w ordynacji. – Jeżeli ktoś planuje inwestycję w horyzoncie 6 czy 12 miesięcy, powinien rozważyć założenie depozytu z gwarancją zysku – mówi. Oba banki zapewniają, że po zmianie w ordynacji podniosą nominalne oprocentowanie depozytów, tak by klient na tym nie stracił.
Odsetki wypłacane dziś przez banki są naprawdę wysokie. Z rankingu lokat, jaki dla DGP przygotował portal Total Money, wynika, że najlepsze lokaty miesięczne dają 6,8 proc., za 3-mies. liderzy rankingu płacą 8,5 proc., a za półroczne i roczne odpowiednio 7,8 i 7,59 proc. w skali roku. Większość z przodujących w zestawieniu lokat to „antybelki”, a odsetki powiększone są o podatek, który trzeba by zapłacić, gdyby były to lokaty tradycyjne.
Oprócz produktów bankowych z inflacją powinny wygrać także obligacje skarbowe. Dziś inflacja wynosi 4,6 proc. w skali rocznej i perspektyw na silny spadek tego wskaźnika w najbliższych miesiącach na razie nie widać. Spośród oferowanych przez rząd papierów skarbowych najwyższą przebitkę nad inflację dają obligacje 10-letnie. W pierwszym rocznym okresie odsetkowym zapewniają kupon w wysokości 5,75 proc. Nieco mniej, bo 5 proc., zarobimy, lokując środki w obligacje 4-letnie, a jeszcze mniej, bo jedynie 4,65 proc. i 4,5 proc. odpowiednio w papiery 3-letnie i 2-letnie.
Podobne stopy zwrotu oferują bezpieczne fundusze: pieniężne i papierów dłużnych. Opłaty dystrybucyjne i za zarządzanie pochłoną jednak część wypracowanych zysków. Ale fundusze mają zaletę: w każdej chwili można jednostki uczestnictwa umorzyć i odzyskać pieniądze bez utraty zysków.
W poszukiwaniu wyższych zysków należałoby się udać na giełdę albo do funduszy akcyjnych. Ale zdaniem specjalistów na rynku kapitałowym w tym roku nie będzie łatwo zarobić.
– Ciężko wskazać branżę, której przedstawiciele będą drożeć szybciej niż reszta giełdowego peletonu – mówi Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opera TFI. Jego zdaniem dobre wyniki może przynieść strategia oparta na skróceniu horyzontu inwestycyjnego np. do 2 czy 3 miesięcy i inwestowaniu w branże czy w rynki, które w danym momencie będą na topie. – Jeżeli natomiast koniunktura poprawiłaby się na trwałe, lepiej niż rynek powinny zachować się banki, które zostały ostatnio bardzo mocno przecenione – mówi Stępień.
Najbardziej wytrawni gracze giełdowi mogą korzystać z instrumentów pochodnych, takich jak kontrakty terminowe, które umożliwiają zarabianie pieniędzy także na spadkach cen akcji. Niestety, wiąże się to z dużym ryzykiem inwestycyjnym. Wejście w taką grę powinno więc być poprzedzone staranną analizą.

8,5 proc. zapewniają najwyżej dziś oprocentowane lokaty bankowe

5,75 proc. oferuje resort finansów inwestorom, którzy kupią 10-letnie obligacje skarbowe

4,8 proc. to średnia stopa zwrotu, jaką w ciągu minionych 12 miesięcy osiągnęły fundusze inwestujące w papiery dłużne