Akcje i oparte na nich produkty inwestycyjne cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem. Królują lokaty bankowe oraz fundusze dłużne i pieniężne, czyli proste i bezpieczne rozwiązania.
Z każdym miesiącem nasila się trend, który na rynku funduszy inwestycyjnych można było zaobserwować już w połowie roku – polscy inwestorzy indywidualni odwracają się od akcji w kierunku prostych i bezpiecznych rozwiązań. Przede wszystkim lokat bankowych. Nie gardzą także funduszami dłużnymi, lokującymi środki głównie w papierach skarbowych, oraz pieniężnymi, które interesują się depozytami.

Jeśli fundusze – to dłużne i pieniężne

Odwrót od ryzyka można było zaobserwować, zanim nadszedł sierpniowy krach na warszawskiej giełdzie, kiedy to indeks WIG spadł o 10,5 proc., a grupujący największe spółki WIG20 o 10,1 proc. W maju po raz pierwszy w tym roku do funduszy dłużnych wpłynęło więcej środków, niż z nich odpłynęło. Kolejnym mocnym sygnałem było czerwcowe saldo wpłat i wypłat do funduszy dłużnych (1,4 mld zł) oraz pieniężnych (nieco ponad 1 mld zł). Sygnałem zyskującym na sile w momencie zestawienia z saldem pozostałych funduszy (-1,2 mld zł).
W kolejnych miesiącach trend ten był kontynuowany. Gdy w sierpniu wyceny akcji spadały, z funduszy innych niż dłużne i pieniężne odpłynęło o 3,35 mld zł więcej, niż do nich napłynęło. Tymczasem obie wspomniane kategorie zanotowały dodatnie saldo. We wrześniu odwrót od funduszy inwestujących w akcje był kontynuowany, podczas gdy do dłużnych trafiło o 1,4 mld zł więcej, niż z nich wypłacono.
Od początku roku do końca października do funduszy pieniężnych klienci wpłacili o 2,78 mld zł więcej, niż wypłacili. Saldo dłużnych jest niemal równie imponujące (2,17 mld zł). Różnica między wpłatami a wypłatami w przypadku funduszy pozostałych kategorii to -6,3 mld zł. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że fundusze pieniężne, ze względu na większą płynność od lokat bankowych, cieszą się powodzeniem wśród firm. Z danych Ministerstwa Gospodarki wynika, że wartość środków zainwestowanych na krótki termin przez polskie przedsiębiorstwa wyniosła pod koniec III kwartału 178 mld zł i była o 9 proc. wyższa niż rok temu. Firmy zapewne w dużej części odpowiadają za zwiększony napływ środków do funduszy pieniężnych.
Towarzystwa funduszy inwestycyjnych, widząc rosnący popyt na bezpieczeństwo, uruchomiły na jesieni kilka nowych funduszy dłużnych. Ich plany na 2012 rok zakładają kolejne tego typu produkty oraz bardziej skomplikowane, wykorzystujące różne strategie i instrumenty finansowe do zabezpieczania wartości powierzonych środków.

Kolejek przed biurami maklerskimi nie ma

Awersję większości inwestorów do ryzyka widać także w danych KDPW dotyczących liczby rachunków maklerskich. Od początku roku do końca czerwca ich liczba rosła (z 1,47 mln do 1,53 mln). Najwięcej w tym roku (27 tys.) przybyło ich właśnie w ostatnim miesiącu I półrocza, przy okazji oferty Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W lipcu nastąpiło wyhamowanie, a w sierpniu i wrześniu doszło nawet do nieznacznego zmniejszenia się liczby rejestrów. Dopiero w październiku klienci ponownie zapukali do domów maklerskich, ale nie było ich wielu. Zawirowania na rynkach światowych i warszawskiej GPW mogą spowodować, że w tym roku tempo wzrostu liczby rachunków (na razie wynosi 3 proc.) będzie najsłabsze od 2005 r., kiedy to ich liczba niemal nie zmieniła się w stosunku do 2004 r. W ubiegłym roku przybyło ich około 350 tys. (wzrost o 31 proc.), najwięcej przy okazji majowego debiutu PZU (140 tys.).
Liczba rachunków maklerskich i jej zmiana publikowana co miesiąc przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych to jedyne dane, które pokazują na bieżąco stopień zainteresowania grą na giełdzie przysłowiowych Kowalskich. Informacje o udziale w obrotach inwestorów indywidualnych są bowiem publikowane przez GPW co pół roku, a poza tym trudno je jednoznacznie interpretować ze względu na zmiany cen akcji. W I półroczu 2011 r. udział inwestorów indywidualnych w obrotach na rynku głównym wyniósł 18 proc. i był mniejszy niż w II połowie 2010 r. (19 proc.), ale wartościowo większy. W całym 2010 r. dokonali oni transakcji na GPW o wartości 40,32 mld zł. W 2009 r. opiewały one na 100 mld zł i stanowiły 27 proc. obrotów.



Banki płacą za pieniądz coraz więcej

Pieniądze odpływają od giełdy nie tylko do funduszy bezpiecznych, lecz także – a raczej przede wszystkim – do banków. Instytucje te coraz więcej płacą za powierzane im pieniądze. Według najnowszych danych NBP w październiku średnie oprocentowanie lokat 6-miesięcznych wynosiło 5 proc. w skali roku i było o 0,3 pkt proc. wyższe niż w poprzednim miesiącu. Depozyty o terminie zapadalności dłuższym niż pół roku także były bardziej opłacalne niż we wrześniu – ich średnie oprocentowanie było na poziomie 4,4 proc.
Nic więc dziwnego, że w październiku wartość depozytów polskich gospodarstw domowych według banku centralnego wynosiła 456,3 mld zł i była o 12,9 proc. wyższa niż pod koniec października 2010 r. oraz o 0,9 proc. większa niż pod koniec września tego roku. Również firmy coraz chętniej wkładają pieniądze na lokaty – w październiku miały w ten sposób zainwestowane 181,4 mld zł, o 8,6 proc. więcej niż przed rokiem. Zjawisko jest zaskakujące nawet dla niektórych banków. Na przykład dla Banku Gospodarki Żywnościowej, który na początku listopada wystartował z internetowym projektem BGŻOptima. Zakładał, że nowy projekt przyciągnie 100 tys. klientów w dwa lata. Zrealizował jedną piątą planu w 10 dni od startu. Tajemnica sukcesu? Lokata gwarantująca 8 proc. zysku w skali roku.
Według analityków to dopiero początek „wojny depozytowej”, czyli wzrostów oprocentowania lokat. Do tej pory uczestniczyli w niej głównie mniejsi kredytodawcy, jak Meritum Bank, neoBank, Bank Pocztowy czy FM Bank. Teraz przyjdzie pora na duże instytucje, gdyż sytuacja na rynkach finansowych będzie coraz bardziej nerwowa w związku z kryzysem zadłużenia w Europie. To spowoduje, że banki będą sobie coraz mniej ufały, a więc i coraz rzadziej pożyczały pieniądze na rynku międzybankowym. Instytucje te będą więc coraz więcej płaciły za pieniądze zwykłych konsumentów.

Przybywa też ryzykantów

Są kłamstwa, wierutne kłamstwa i statystyka – mówi znane powiedzenie przypisywane najczęściej Beniaminowi Disraeli. Większość inwestorów odwraca się od ryzykownych inwestycji, ale nie wszyscy. Mało tego: według biur maklerskich rośnie liczba Polaków zainteresowanych grą na instrumentach finansowych umożliwiających stosowanie dźwigni finansowej, czyli pozwalających na zawieranie zakładu na przykład o wartości 10 tys. zł z kapitałem o kilkukrotnie niższej wysokości. Liczba ryzykantów – grając na tych instrumentach można stracić całą sumę nawet w kilkanaście minut – jest szacowana na około 50–70 tys. i ponoć wzrosła wyraźnie w 2011 r.
Z danych GPW wynika, że w listopadzie obroty kontraktami terminowymi na indeksy były o 13 proc. wyższe niż w analogicznym miesiącu roku poprzedniego. Jeszcze większe wzrosty miały miejsce w przypadku kontraktów na akcje (o 43,4 proc.) i waluty (47,2 proc.). Od początku lipca do końca listopada obroty ogółem sięgnęły 6,6 mld zł, podczas gdy w I półroczu br. wyniosły 6,1 mld zł i stanowiły 45 proc. wartości obrotów za cały 2010 r.
Opinia
Inwestorami rządzi chciwość i strach. Ostatnio wygrywa to drugie
ikona lupy />
Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami
Co ma największy wpływ na polskiego inwestora? I czy on się zmienia?
Każdym inwestorem, także klientem funduszy inwestycyjnych, kierują zwykle dwie siły: chciwość i strach. W ciągu ostatnich lat największa fala strachu, która spowodowała odwrót klientów od funduszy inwestycyjnych, miała miejsce w styczniu 2008 roku, wycofali wtedy ponad 11 mld zł. Wydarzenia ostatnich miesięcy, czyli krach w sierpniu i wrześniu tego roku, nie spowodowały już paniki na taką skalę. Było znacznie spokojniej. Sierpniowe saldo wyniosło -2 mld.
O czym to świadczy? O dojrzewaniu polskich inwestorów?
Być może tak. Myślę jednak, że kryzys 2008 roku spowodował mocną selekcję klientów funduszy. Zostali tylko ci, którzy zdołali opanować strach, rozumieli specyfikę działania funduszy, o inwestowaniu myśleli długofalowo. Odpadli w większości ci, którym zabrakło pełnej świadomości inwestycyjnej. Od tamtej pory liczba klientów funduszy inwestycyjnych utrzymuje się na zbliżonym poziomie ok. 2,5 mln.
Czy ci, którzy się sparzyli na akcjach i funduszach, będą do tych aktywów powracać?
Powrót klientów, którzy doświadczyli kryzysu, jest bardzo trudny i długotrwały. Jeśli chodzi o preferencje inwestycyjne klientów funduszy, to od połowy bieżącego roku wybierają oni raczej inwestycje bezpieczne, czyli fundusze dłużne, gotówkowe i rynku pieniężnego. Równocześnie dla funduszy z udziałem akcji był to czas wzmożonego wycofywania środków. Z drugiej jednak strony, co ciekawe, spora grupa inwestorów uznała, że to dobry czas na ulokowanie kapitału właśnie w segmencie funduszy akcyjnych z racji bardzo atrakcyjnych wycen. Sprzedaż funduszy akcyjnych w sierpniu br. była jedną z najwyższych w tym roku. W najbliższej przyszłości nie przewiduję szczególnych zmian w zachowaniach inwestorów. Przypuszczam, że przez jakiś czas będzie dominować awersja do ryzyka, ale wraz z uspokojeniem sytuacji na rynkach przełoży to się też na polski rynek funduszy inwestycyjnych.