Skuteczne przejście oddłużeniowej procedury to dla banków za mało. Przez wiele lat po spłaceniu wierzycieli nie chcą przyznawać kredytów osobom, które ogłosiły kiedyś upadłość.
DGP
Eksperci przyznają, że mamy do czynienia z patową sytuacją. Z jednej strony banki nie łamią prawa, bo kierują się swoim interesem. Z drugiej – w ten sposób cała idea upadłości konsumenckiej zostaje zaprzepaszczona, bo ktoś chcący powrócić do normalnego życia i z tego powodu ogłaszający upadłość musi liczyć się z tym, że sam na siebie wydaje wyrok na wiele lat.

Nieopłacalna upadłość

Kłopoty wynikają z tego, że w rejestrach dłużników są przechowywane dane o ogłoszonych upadłościach nawet wtedy, gdy ktoś już przeszedł całą upadłościową ścieżkę, czyli spłacił wierzycieli (zrealizował nakazany przez sąd plan spłat). Taka wzmianka znajduje się w rejestrach przez pięć, a niekiedy nawet 10 lat od oddłużenia. Banki zaś nie chcą udzielać kredytów osobom, które kiedyś były na bakier z płatniczą moralnością. I chodzi tu nie tylko o kredyty hipoteczne, lecz także kilkutysięczne pożyczki, a nawet kupno sprzętu AGD lub RTV na raty.
„Dzisiaj zarabiam bardzo dobrze, wpływy na konto mam regularne i niemałe. Bank mnie zna, ale chęć wzięcia nawet 500 zł próby kredytu napotyka »ścianę« w postaci informacji z Biura Informacji Kredytowej o przebytej upadłości. I z tego powodu jest i zawsze będzie – jak twierdzą banki – odmowa” – pisze jeden z naszych czytelników. Dodaje, że czuje się dyskryminowany za to, że postąpił uczciwie, czyli ogłosił upadłość konsumencką po wpadnięciu w długi, zamiast uciec w szarą strefę.
„Gdybym wiedziała, że będę traktowana jak trędowata w bankach, nie zgodziłabym się na upadłość konsumencką. Miała ona rozwiązać moje problemy, a stworzyła ich jeszcze więcej. Dzisiaj nie mam żadnych długów. Zarabiam przyzwoicie, ale nie mogę nic kupić na raty, bo zawsze odmowa. W końcu udało mi się wyrobić kartę kredytową w jednym banku, ale w kilku mi odmawiano. I nikt nie chciał powiedzieć dlaczego. Dopiero w jednym się zlitowali i powiedzieli, że to przez upadłość. A nawet jak mnie w końcu wykreślą z baz dłużników, nadal nic nie będę mogła zrobić, bo wtedy mi powiedzą, że nie mam historii kredytowej” – żali się czytelniczka.

Potrzeba korekty

– W mojej ocenie osoby, które wykonały plan spłaty w ramach upadłości konsumenckiej i którym sąd umorzył zobowiązania powstałe przed dniem ogłoszenia upadłości, powinny być traktowane jak osoby, które nie mają zaległych zobowiązań z tego tytułu. Ktoś, które pozytywnie przeszedł proces upadłości konsumenckiej, powinien zostać wykreślony z wszelkich rejestrów zadłużenia, w tym z rejestrów BIK – twierdzi adwokat Bartosz Groele, wspólnik w kancelarii Tomasik Pakosiewicz Groele.
Dodaje, że ideą upadłości konsumenckiej, której szerokie zastosowanie umożliwiło wprowadzenie polityki drugiej szansy (w tym gruntowna nowelizacja przepisów z 2016 r., a następnie dalsza ich liberalizacja w 2019 r.), jest przyznanie osobom fizycznym uprawnienia do swoistego „zatarcia” długów i nowego startu. Jego zdaniem idea ta powinna być realizowana we wszystkich obszarach, także w odniesieniu do rejestrów zadłużonych, które ewidencjonują nierzetelnych płatników. Po oddłużeniu w ramach upadłości konsumenckiej, która odbywa się pod kontrolą sądu i syndyka, upadły nie powinien odczuwać dalszych negatywnych skutków historycznych zobowiązań, które zostały umorzone na mocy decyzji sądu.
– Pozostawanie w rejestrach BIK prowadzi do wtórnego wykluczenia z rynku finansowego osób oddłużonych i w dużej mierze niweczy cel upadłości konsumenckiej. Brak przepisów umożliwiających wykreślenie danych z BIK osób oddłużonych w ramach upadłości konsumenckiej może powodować niepożądane skutki społeczne, np. konieczność zadłużania się w instytucjach parabankowych i ponowne popadnięcie w spiralę długów – spostrzega mecenas Groele.

Szukanie rozwiązania

Banki odmawiają przyznawania kredytów osobom po przebytej upadłości konsumenckiej, nawet wiele lat po oddłużeniu. Sprawą interesują się rząd i RPO
Z naszych informacji wynika, że o kłopotach upadłych konsumentów wie już Ministerstwo Sprawiedliwości. I zastanawia się, jak można by umożliwić tym osobom pełne uczestnictwo w obrocie, przy jednoczesnym poszanowaniu praw banków do prowadzenia własnej polityki kredytowej. Jeden z rozważanych wariantów to wprowadzenie uprawnienia dla konsumentów, którzy już zakończyli swą procedurę oddłużeniową, do złożenia wniosku o wykreślenie informacji o przebytej upadłości konsumenckiej.
Ludzie po zakończonym postępowaniu upadłościowym i spłaceniu wierzycieli skarżą się, że nie mogą zaciągać kredytów. I nie chodzi tylko o te poważne, hipoteczne, lecz także niewielkie pożyczki, wyrobienie karty kredytowej, a nawet zakup pralki na raty.
Powód? Informacja o przebytej upadłości widnieje nawet przez 10 lat w tzw. rejestrach dłużników. W efekcie banki nie chcą takiemu klientowi pożyczyć ani złotówki. Oficjalnie tego nie ogłaszają. Potwierdziliśmy jednak w trzech korporacjach, że jest taka zasada.
– Nie powinno tak być. Osoba po zakończonym postępowaniu upadłościowym jest konsumentem jak każdy inny. Istotą ogłoszenia upadłości jest właśnie wyjście z szarej strefy. Tymczasem działania instytucji finansowych wpychają tych, którzy się oddłużyli, do tej szarej strefy na wiele lat – uważa Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości w latach 2013–2015, współtwórca reformy prawa upadłościowego. Jego zdaniem zareagować powinien ustawodawca, bo praktyki banków, choć niefortunne, nie stanowią dziś łamania prawa.
Z naszych informacji wynika, że resort sprawiedliwości zastanawia się, jak ulżyć konsumentom po przeprowadzonej upadłości. Rozważany jest wariant, by taka osoba, po zrealizowaniu narzuconego przez sąd planu spłat, mogła zażądać usunięcia informacji o upadłości z rejestrów dłużników. Sprawą interesuje się też Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.
– Planujemy wystąpić do Związku Banków Polskich oraz rzecznika finansowego z prośbą o stanowiska. Po ich przeanalizowaniu możliwe, że złożone zostanie wystąpienie do właściwego ministra z prośbą o podjęcie prac legislacyjnych – mówi adwokat Piotr Mierzejewski, dyrektor zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego w Biurze RPO. I dodaje, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której osoby po uregulowaniu swych zobowiązań są przez wiele lat traktowane gorzej i nie mogą korzystać z uczciwych produktów finansowych.
– To wypycha ludzi do szarej strefy, zmusza do korzystania z usług parabanków – konkluduje prawnik.
DGP
To rozwiązanie miałoby jedną słabą stronę. Otóż wielu konsumentów nie wie, dlaczego banki odmawiają im przyznania kredytów lub świadczenia dodatkowych usług finansowych. Wyjaśnienia odmów są lakoniczne. Dwójka naszych czytelników, których wypowiedzi zacytowaliśmy powyżej, o źródle swych kłopotów dowiedziała się dopiero po wielu miesiącach.
– W mojej ocenie konieczne jest uchwalenie odpowiednich przepisów zobowiązujących do usunięcia danych dłużników, których zobowiązania zostały prawomocnie umorzone w ramach upadłości konsumenckiej. Właściwym z punktu widzenia systemowego aktem prawnym, w którym należałoby dokonać nowelizacji, wydaje się art. 105a ustawy – Prawo bankowe, przy jednoczesnym dostosowaniu aktów wykonawczych – sugeruje rozwiązanie Bartosz Groele. Dodaje, że taka nowelizacja pozwoliłaby utrzymać spójność przepisów prawa upadłościowego oraz prawa bankowego.
Sprawą interesuje się także rzecznik praw obywatelskich. W najbliższym czasie ma on skierować pisma do Związku Banków Polskich oraz rzecznika finansowego. W zależności od odpowiedzi możliwe będzie także wystąpienie do rządu z prośbą o zmiany legislacyjne. Tak, by osoby po przebytej upadłości nie były traktowane przez banki gorzej niż inni konsumenci.
OPINIA

Obecna sytuacja wymaga interwencji ustawodawcy

Gdy pracowaliśmy nad systemem upadłości, w tym upadłości konsumenckiej, założenie było proste – każdemu ma prawo powinąć się noga. A państwo musi umożliwić bankrutom nowy start; oczywiście po odpowiednim zaspokojeniu wierzycieli. Dlatego jeżeli ktoś przebył upadłość konsumencką i wykonał plan spłat, powinien być traktowany przez wszystkich tak samo jak osoba, która upadłości nie ogłosiła. W przeciwnym razie sens ogłoszenia upadłości jest mizerny. Po co bowiem chcieć wyjść z szarej strefy, skoro i tak się w niej pozostanie przez wiele lat?
Jednocześnie nie obwiniałbym ani banków, ani Biura Informacji Kredytowej. To drugie wywiązuje się po prostu ze swoich zadań, czyli dostarcza informacji. Banki z kolei nie są zobowiązane do udzielania kredytów konkretnym osobom. Pamiętajmy też, że decyzję w bankach ostatecznie podejmują ludzie. Konkretny analityk musi więc stwierdzić, że przebyta upadłość konsumencka nie stoi na przeszkodzie przyznaniu kredytu. Wyobrażam sobie zaś, że gdyby się okazało, iż kredytobiorca po upadłości znów popadł w tarapaty finansowe (czego przecież wykluczać nie można), taki analityk mógłby mieć kłopot, gdyż uznano by, że pominął istotną okoliczność.
Moim zdaniem obecna sytuacja powinna skłonić do interwencji ustawodawcę, bo tylko on może przeciąć ten splątany węzeł. Powinno być tak, że osoba po zakończonym postępowaniu upadłościowym – czyli po zaspokojeniu wierzycieli, a nie tylko po ogłoszeniu upadłości – ma prawo złożyć wniosek do BIK o wykreślenie wzmianki o przebytej upadłości, a biuro co do zasady ten wniosek powinno uwzględniać. Wówczas banki nie miałyby powodów, aby odmawiać przyznawania kredytów, a osoby po upadłości byłyby traktowane tak jak traktowane być powinny, czyli na identycznych zasadach jak każdy konsument.
Upadłości konsumenckie