Klientom, którzy spłacą kredyt konsumencki przed terminem, pożyczkodawca powinien oddać część pobranych od niego opłat i prowizji.
Wynika tak z opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE przedłożonej do polskiej sprawy zawisłej przed trybunałem. To ocena korzystna dla przeciętnego obywatela, za to niekorzystna dla banków i instytucji pożyczkowych.
O temacie pisaliśmy na łamach DGP wielokrotnie. W polskim porządku prawnym mamy bowiem art. 49 ust. 1 ustawy o kredycie konsumenckim (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 993 ze zm.). Stanowi on, że w przypadku spłaty całości kredytu przed terminem określonym w umowie całkowity koszt kredytu ulega obniżeniu o te koszty, które dotyczą okresu, o który skrócono czas obowiązywania umowy, chociażby konsument poniósł je przed tą spłatą. Sęk w tym, że przepis ten jest zupełnie inaczej rozumiany przez urzędników Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz ekspertów biura rzecznika finansowego, a inaczej przez przedsiębiorców sektora kredytowo-pożyczkowego.
Biznes przyjął bowiem interpretację, że musi on w razie wcześniejszej spłaty oddawać proporcjonalnie jedynie odsetki, ubezpieczenie i inne koszty uzależnione od czasu trwania umowy. Ale opłaty jednorazowe takie jak prowizje, opłaty administracyjne, przygotowawcze i tym podobne nie podlegają choćby częściowemu zwrotowi. Przedsiębiorcy tłumaczyli to tym, że jeśli pobierają np. 100 zł za pracę konsultanta przy wypłacie pożyczki, to pracuje on przecież tak samo intensywnie, gdy ktoś spłaca zobowiązanie w terminie, jak wówczas gdy ktoś spłaca dług przed terminem.
Ważne Biznes przyjął bowiem interpretację, że musi on w razie wcześniejszej spłaty oddawać proporcjonalnie jedynie odsetki, ubezpieczenie i inne koszty uzależnione od czasu trwania umowy
Zupełnie inaczej na sprawę zapatrywali się urzędnicy. Już w 2016 r. prezes UOKiK i rzecznik finansowy wydali wspólną interpretację, w której stwierdzili, że zwrot w razie wcześniejszej spłaty odnosi się do wszystkich kosztów, niezależnie od ich charakteru oraz tego, kiedy faktycznie zostały poniesione one przez pożyczkobiorcę. Urzędnicy uzasadniali, że dzielenie kosztów na zmienne, których wysokość została rozłożona w czasie (czyli uzależnione od okresu trwania umowy), oraz stałe jest pozbawione sensu. Ich zdaniem wszystkie one mieszczą się w zbiorze całkowitego kosztu pożyczki, które konsument musi ponieść w związku z zawarciem umowy kredytowej. Przeciwna interpretacja – i to było clou stanowiska – prowadziłaby do tego, że przedsiębiorcy obchodziliby przepisy ustawy o kredycie konsumenckim, mnożąc opłaty jednorazowe. Nagle okazałoby się (co zresztą miało miejsce na rynku), że pożyczka w zasadzie nie jest oprocentowana, ale przygotowanie wypłaty środków, koszt tuszu w drukarce oraz prania dywanu zabłoconego przez umorusanego obywatela idzie w tysiące złotych.
Rzecznikowi generalnemu TSUE znacznie bliżej do wersji lansowanej przez rodzimych urzędników. Zgodnie z art. 16 ust. 1 dyrektywy 2008/48 „konsument ma prawo w każdym czasie spłacić w całości lub w części swoje zobowiązania wynikające z umowy o kredyt. W takich przypadkach jest on uprawniony do uzyskania obniżki całkowitego kosztu kredytu, na którą składają się odsetki i koszty przypadające na pozostały okres obowiązywania umowy”.
Rzecznik przypomina, że całkowity koszt kredytu jest zdefiniowany w art. 3 lit. g jako „wszystkie koszty (...) które konsument jest zobowiązany ponieść w związku z umową o kredyt, które to koszty znane są kredytodawcy, z wyjątkiem kosztów notarialnych; uwzględniane są tu także koszty usług dodatkowych związanych z umową o kredyt, w szczególności składki z tytułu ubezpieczenia, jeżeli, dodatkowo, zawarcie umowy dotyczącej usługi jest niezbędne do uzyskania kredytu lub do uzyskania go na oferowanych warunkach”. A jak wszystkie – to wszystkie. Przy czym rzecznik zaznacza, że państwa członkowskie mają pewien luz decyzyjny co do dosłownego transponowania art. 16 ust. 1 dyrektywy do krajowych porządków prawnych. Generalnie jednak w sytuacji takiej jak w Polsce wydaje się, że rodzimy ustawodawca stoi po stronie konsumentów.
Opinia rzecznika nie przesądza sprawy. Nie zobowiązuje też w jakimkolwiek stopniu sędziów trybunału. Praktyka pokazuje jednak, że w przytłaczającej większości spraw sędziowie orzekają zgodnie z przedkładanymi im opiniami.

orzecznictwo

Opinia rzecznika generalnego TSUE z 23 maja 2019 r., sygn. akt C-383/18.