Duży przyrost zobowiązań gospodarstw domowych może oznaczać problem z finansowaniem inwestycji.
O 50 mld zł wzrosło w ubiegłym roku zadłużenie gospodarstw domowych – wynika z nowych danych Narodowego Banku Polskiego. Obejmują one nie tylko zobowiązania wobec banków (choć to największa pozycja, jeśli chodzi o długi Polaków). Z tak szybkim wzrostem zobowiązań nie mieliśmy do czynienia od 2011 r.
Wtedy do zwiększenia zadłużenia przyczyniało się również to, co działo się z kursem złotego. Jego spadek powodował, że w przeliczeniu na złote zwiększała się wartość zobowiązań denominowanych w walutach obcych – chodzi przede wszystkim o kredyty frankowe.
Jeśli brać pod uwagę same transakcje, to przyrost zobowiązań wyniósł w minionym roku niemal 45 mld zł. I był największy od 2009 r. Wtedy kończył się boom na walutowe kredyty mieszkaniowe (w latach 2007–2008 transakcje skutkujące wzrostem zobowiązań wynosiły po 70–80 mld zł).
– Teraz rynek kredytów mieszkaniowych napędzają niskie stopy procentowe, które sprawiają, że koszt inwestycji w nieruchomości jest niewielki. Jednocześnie rosnące dochody Polaków sprawiają, że poprawia się zdolność kredytowa – wskazuje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Taki wzrost zobowiązań niekoniecznie jest jednak dobrą wiadomością.
– Rosnące zadłużenie Polaków nie służy długookresowemu wzrostowi gospodarczemu. Nie można wzrostu opierać w tak dużym stopniu na konsumpcji. Większą rolę powinny odgrywać tu inwestycje, rozwój innowacji, a z tym mamy problem, m.in. ze względu na niewielką dynamikę kredytów dla przedsiębiorstw. Takie są jednak efekty przeregulowania sektora bankowego, w tym wprowadzenia podatku od aktywów oraz innych obciążeń publicznych, np. BFG – mówi Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Bank Polska (w latach 90. wiceminister finansów).
Podatek od instytucji finansowych ma dać budżetowi w tym roku 4,6 mld zł. Zdecydowaną większość tej kwoty wpłacą banki. Ich menedżerowie podkreślają często, że wprowadzenie tego obciążenia przełożyło się na wzrost marży pobieranej od klientów. Zniechęca to do zaciągania głównie długoterminowych kredytów na inwestycje. Tegoroczna wpłata banków na Bankowy Fundusz Gwarancyjny to 2,7 mld zł. Jest o ponad jedną czwartą wyższa niż przed rokiem. Ani składka na BFG, ani podatek bankowy nie są kosztami podatkowymi.
Główne pozycje zadłużeniowe Polaków to kredyty hipoteczne i konsumpcyjne. Jeśli porównać proporcję takiego zadłużenia do produktu krajowego brutto, to biorąc pod uwagę kredyty hipoteczne, Polska jest poniżej średniej unijnej. U nas ten rynek rozwija się od kilkunastu lat. Na Zachodzie – od pokoleń. Inaczej jest z pożyczkami konsumpcyjnymi.
– Należymy do krajów, w których proporcja tego typu kredytu do PKB jest jedną z najwyższych w Europie. Z jednej strony nie ma problemu ze szkodowością kredytów. Ona jest cały czas na dobrym poziomie. Niepokojące, że przybywa kredytów i pożyczek na wysokie kwoty, rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych i na długi okres – zwracał uwagę w niedawnym wywiadzie dla DGP Mariusz Cholewa, prezes Biura Informacji Kredytowej.
– Historycznie wzrost tych kredytów wynikał z tego, że mieliśmy niskie dochody, które uzupełnialiśmy kredytem. Teraz sprzyja niskie oprocentowanie. Mamy rosnącą popularność kredytów ratalnych, w kartach, na sfinansowanie zakupu aut. To oznacza, że wiele z nich to już nie chwilówki, ale tak naprawdę krótkoterminowe kredyty inwestycyjne, bo na zakup dóbr trwałych – uważa Grzegorz Maliszewski z Millennium.
Konsekwencją szybkiego wzrostu zadłużenia jest z kolei powolne zwiększanie się tzw. aktywów netto gospodarstw domowych.
Jak wynika z danych NBP, wartość aktywów finansowych Polaków od półtora roku oscyluje wokół 2 bln zł. Największą część aktywów stanowią depozyty bankowe, ale obejmują one również różnego rodzaju inwestycje (akcje giełdowe, akcje i udziały w spółkach niepublicznych, zakupy funduszy inwestycyjnych). Bank centralny uwzględnia również środki, które kilka lat temu zostały przeniesione z funduszy emerytalnych na subkonta w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
Po odjęciu od tych wszystkich aktywów zobowiązań, które w końcu ub.r. wynosiły ponad 750 mld zł, zostaje niespełna 1,3 bln zł. Ta kwota – pomimo szybkiego wzrostu gospodarczego i dobrej sytuacji na rynku pracy – od końca 2017 r. właściwie się nie zwiększa. A to od niej zależy m.in., ile pieniędzy w gospodarce może służyć finansowaniu nowych projektów inwestycyjnych.
W ujęciu brutto aktywa finansowe gospodarstw domowych w Polsce wynosiły w końcu ub.r. 97,2 proc. PKB – podaje Eurostat, unijne biuro statystyczne. Słabiej od nas wypadają tylko trzy kraje: Litwa (92,6 proc.), Słowacja (81,3 proc.) i Rumunia (64,5 proc.). Pod względem zobowiązań, które w przypadku polskich gospodarstw domowych odpowiadają 35 proc. PKB, zostawiamy w tyle już osiem krajów. Wszystkie to nowi członkowie UE. Z państw naszego regionu więcej długów mają jedynie Estończycy (40,2 proc.) i Słowacy (44,1 proc.).
7,1 proc. taki był w ub.r. wzrost wartości zobowiązań finansowych polskich gospodarstw domowych, wynika z danych NBP
1,8 proc. taki był przyrost aktywów finansowych Polaków
320 proc. PKB taka jest wartość brutto aktywów finansowych konsumentów w Holandii; to ponad trzy razy więcej niż w Polsce