Polska Grupa Górnicza chce przekazać na początku 2017 r. do Spółki Restrukturyzacji Kopalń dwa zakłady wydobywcze z Rudy Śląskiej i Gliwic. Dla miasta to duży problem. Podobnie jak brak współpracy z rządem.
Kopalnia Sośnica dostała czas do końca stycznia na poprawę wskaźników finansowych. Ale nie ma już szans, by osiągnęła wynik pozwalający na jej dalszą pracę. Zgodnie z niedawnym porozumieniem ze związkami zawodowymi, jeśli wyniki nie będą lepsze – kopalnia trafi do SRK. Jak ustaliliśmy, PGG chce w tym samym czasie rozwiązać problem nierentownej kopalni Halemba-Wirek. Co miesiąc ma ona 10–12 mln zł straty. I tu brak szans na poprawę wyników.
Oba zakłady zatrudniają ok. 4,6 tys. ludzi. Część załogi skorzysta z osłon socjalnych (urlopy górnicze, jednorazowe odprawy pieniężne). Część znajdzie pracę w pozostałych zakładach PGG. Jak dowiedział się DGP, spółka mimo likwidacji tych kopalń chce zachować taką samą liczbę ścian wydobywczych – 30 (otwierając nowe w innych kopalniach). Pozwoli to na utrzymanie produkcji na niezmienionym poziomie.
To oznacza, że zgodnie z informacjami DGP z sierpnia w Rudzie Śląskiej zostanie docelowo tylko jedna kopalnia – Bielszowice.
– Temat jest nam znany, rozmowy ze stroną społeczną są prowadzone, ale na razie żadnych konkretów nie ma. Jest też spokój, bo pieniądze na wypłaty na razie są – przyznaje w rozmowie z DGP Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. – „Czarna lista kopalń”, jaką w sierpniu opublikował DGP, odsuwa się w czasie do stycznia 2017 r., przecież nikt nie podejmie takich decyzji przed Barbórką. A zima jest dobrym czasem na górnicze protesty. Naszej zgody na zamykanie kopalń, w których nie kończy się złoże, nie ma – dodaje.
– Na poziomie właścicielskim dokonywane są zmiany, które tworzą ramy organizacyjne i regulacyjne dla przeprowadzenia procesów naprawczych w kopalniach. Należą do nich m.in. zmniejszenie kosztów, dostosowanie wielkości i jakości produkcji do potrzeb rynku, zwiększenie wydajności. Realizacja tych procesów jest związana z przeprowadzeniem wielu działań bezpośrednio w zakładach górniczych. Wszystkie działania podejmowane przez Polską Grupę Górniczą pozostają w zgodzie z biznesplanem zaakceptowanym przez obligatariuszy spółki oraz związki zawodowe. Dokument ten zakłada zrównoważenie finansowe spółki w 2017 r. – informuje biuro prasowe resortu energii.
Z PGG do SRK w przyszłym roku trafi również część kopalni Rydułtowy wchodzącej obecnie w skład kopalni zespolonej ROW. Podobnie jest w przypadku kopalni Pokój. Jej część niebawem trafi do SRK, a reszta zakładu będzie pracować do 2020 r. – wtedy skończy się tam złoże węgla. PGG uruchamia teraz w Pokoju nową ścianę wydobywczą, by przyspieszyć ten proces.
Obecnie Pokój, Halemba-Wirek i Bielszowice tworzą kopalnię zespoloną Ruda, która należy do PGG. Cały ciężar wydobycia przenoszony będzie teraz na Bielszowice. W mieście pracuje jeszcze tzw. ruch Śląsk, czyli część kopalni Wujek należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego, jednak plan restrukturyzacji KHW zgodnie z wymogami inwestorów, którzy mają dokapitalizować holding kwotą 700 mln zł, przewiduje również przeniesienie Śląska do SRK w najbliższych miesiącach.
Do końca 2018 r. spółki węglowe mogą bezpłatnie przekazywać do SRK kopalnie przeznaczone do zamknięcia, a ich załogi mogą korzystać z osłon socjalnych zapisanych w ustawie górniczej.
– Przyjmujemy do wiadomości, że górnictwo trzeba restrukturyzować. Szkoda tylko, że rząd nie da nam szansy, by się na to przygotować, bo nie ma żadnych rozmów z samorządami. Wszystko, co wiemy, przekazują nam związkowcy albo przedstawiciele spółek węglowych – ubolewa Krzysztof Mejer, wiceprezydent Rudy Śląskiej.
To największa gmina górnicza. Rocznie do jej budżetu wpływa ok. 20 mln zł z tytułu podatków i opłat lokalnych oraz opłaty eksploatacyjnej. W 2015 r. udział firm górniczych w dochodach z podatków i opłat lokalnych oraz opłaty eksploatacyjnej wyniósł 26 proc.
– Mamy dużo pogórniczych nieużytków, które moglibyśmy zagospodarować, tworząc np. strefę ekonomiczną z nowymi miejscami pracy, ale kwestie nieruchomości są niestety nierozwiązane. Gdy powstała PGG, nieruchomości pozostały w gestii dawnej Kompanii Węglowej. Ona zaś straciła status przedsiębiorstwa górniczego. A tylko przedsiębiorstwo górnicze może dokonać darowizny nieruchomości na rzecz samorządu. Obawiamy się też, jak długo Kompania będzie płacić podatek od nieruchomości, bo przecież ona raczej nie ma przychodów. A czy PGG będzie mogła nam przekazać nieruchomości po kopalni Pokój znajdujące się w centrum miasta? To będzie zależało od politycznej woli właściciela – dodaje.
Przyznaje, że gmina już odczuwa górnicze perturbacje. Bezrobocie jest niskie – wynosi 5,5 proc. Ale z braku chętnych w tym roku trzeba było już zlikwidować klasy górnicze w szkołach. Kopalnie, nie tylko rudzkie, od kilku lat praktycznie nie przyjmują nowych pracowników. Jeśli to robią, to tylko ze szkół, z którymi mają podpisane umowy. I pod warunkiem że dotychczasowi pracownicy przejdą na emeryturę.
21 września Górnośląski Związek Metropolitalny poprosił premier Beatę Szydło o zmiany w ustawie dotyczącej przekazywania samorządom mienia po likwidowanych kopalniach. – Czekamy na razie na odpowiedź, naprawdę liczymy tu na panią premier – przyznaje Mejer.
Samorządowcy przywołują przykład dawnej kopalni Gliwice. Po jej zamknięciu miasto utworzyło na tym terenie za 24 mln euro (w tym 9,5 mln euro to środki z UE) Centrum Edukacji i Biznesu Nowe Gliwice. Odrestaurowano historyczne zabudowania, zrewitalizowano zniszczony teren i przystosowano go do nowych funkcji.
Innym przykładem „drugiego życia kopalń” jest kompleks na terenie dawnej kopalni Katowice w pobliżu Spodka. Tam znajduje się m.in. ogromne centrum kongresowe (kosztowało ponad 300 mln zł), Muzeum Śląskie (273 mln zł), wieża widokowa na prawdziwej wieży dawnego szybu Warszawa. Ulokowano tam też siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (265 mln zł).
Zima to dobry czas na strajki – mówią górniczy związkowcy