Na sobotę zaplanowano odłączenie państw bałtyckich od postsowieckiego systemu elektroenergetycznego BRELL. Dzień później zostaną one połączone z obszarem synchronicznym Europy kontynentalnej. Będzie to ważny dzień dla energetyki w regionie. Z jednej strony kraje bałtyckie zostaną na stałe połączone energetycznie z resztą Unii Europejską. Z drugiej – rosyjski obwód królewiecki stanie się wyspą energetyczną, samowystarczalną i odłączoną od sąsiednich państw.

Synchronizacja uniezależni kraje bałtyckie od woli operatora rosyjskiego, który zarządza systemem BRELL. Wojciech Jakóbik, ekspert ds. rynku energii z Ośrodka Bezpieczeństwa Energetycznego, podkreśla, że zmniejsza to ryzyko wykorzystania tej zależności w obliczu rosnącego zagrożenia ze Wschodu. – Rosjanie już teraz używają mediów do szerzenia dezinformacji o rzekomych problemach albo wysokich kosztach tego procesu. Tymczasem synchronizacja z systemem kontynentalnym przez Polskę daje dostęp do wspólnego rynku europejskiego i korzyści ekonomiczne z tego tytułu – tłumaczy.

Importerzy energii

Po synchronizacji z systemem kontynentalnym państwa bałtyckie prawdopodobnie pozostaną importerami energii, przynajmniej w krótkim i średnim okresie. Litwa już teraz importuje ponad 70 proc. prądu, głównie ze Szwecji (przez kabel NordBalt) i z Polski (LitPol Link). Estonia i Łotwa, choć w mniejszym zakresie, również importują prąd, zwłaszcza w okresach niedoboru hydroenergii (Łotwa) i wzrostu cen gazu (Estonia). Litwa w 2009 r. pod presją UE zamknęła swoją elektrownię jądrową Ignalino, a obecnie miks energetyczny tego kraju opiera się głównie na imporcie, źródłach odnawialnych i elektrowniach gazowych. Estonia ma elektrownie opalane łupkami bitumicznymi, ale są one droższe i mniej ekologiczne, co zmniejsza ich konkurencyjność. Łotwa korzysta z hydroelektrowni, lecz ich moc zmienia się w zależności od pogody.

Kraje bałtyckie intensywnie inwestują w energetykę wiatrową i słoneczną, a Estonia i Litwa planują duże morskie farmy wiatrowe. Jednak w najbliższych latach to Polska stanie się najważniejszym węzłem przesyłowym dla energii płynącej do krajów bałtyckich, szczególnie po uruchomieniu morskich farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim i elektrowni jądrowej na Pomorzu.

Trzy lata po Ukrainie

Odłączenie państw bałtyckich od rosyjskiego systemu nastąpi trzy lata po tym, jak zrobiła to Ukraina. Jej synchronizacja z krajami Unii Europejskiej trwała przy tym o wiele krócej. Prace nad dostosowaniem ukraińskiej sieci do standardów europejskich trwały od lat i pierwotnie miały zostać zakończone w 2023 r. Rosyjska inwazja w 2022 r. znacznie przyspieszyła ten proces i ostatecznie Kijów dokończył go w dwa tygodnie. W obliczu wojny operatorzy systemów przesyłowych zadziałali błyskawicznie, by zapewnić Ukrainie stabilność energetyczną i uniezależnić ją od Rosji.

Jakóbik tłumaczy, że według deklaracji bałtyckich stolic ich synchronizacja w trybie awaryjnym byłaby możliwa w każdej chwili. – Kraje bałtyckie były dobrze przygotowane do rozwodu z BRELL. Synchronizacja w trybie normalnym jest zaś możliwa dzięki wieloletniej pracy po obu stronach przesmyku suwalskiego. Nastąpiłaby szybciej, gdyby od początku zastosowano wariant lądowy z użyciem LitPol Link 2. Obecna formuła jest wariacją na ten temat, a Harmony Link jako kabel stałoprądowy pod Bałtykiem nie przetrwał prób ekonomicznej i bezpieczeństwa. Połączenia lądowe łatwiej chronić – wyjaśnia ekspert.

Rosjanie mieli lata na przygtowanie

Grzegorz Onichimowski, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, krajowego operatora sieci przesyłowej, również zapewnia, że ochrona infrastruktury jest priorytetem dla spółki. – Dysponujemy własnymi śmigłowcami i dronami, które znacznie ułatwiają monitorowanie bezpieczeństwa linii i stacji. Współpracujemy przy tym z odpowiednimi służbami i sąsiadami. Z uwagi na napiętą sytuację geopolityczną w Europie spółka ma również plany dodatkowego wzmocnienia własnych zasobów technicznych związanych z fizyczną ochroną urządzeń przesyłowych – powiedział.

Po synchronizacji Litwy rosyjski obwód królewiecki stanie się wyspą energetyczną. Moskwa sama musi zapewnić swojej eksklawie bezpieczeństwo dostaw. Zdaniem Jakóbika Rosjanie nie będą grać pomysłem budowy elektrowni jądrowej w obwodzie, który w przeszłości wykorzystali do torpedowania atomu w Polsce i krajach bałtyckich. – Nie będą też kusić dumpingową ceną dostaw energii z obwodu, czyli niebezpieczną ideą, z którą niektórzy w Polsce w przeszłości romansowali. Rosjanie mieli lata na przygotowanie się do desynchronizacji krajów bałtyckich, bo ta reforma była prowadzona w pełni przejrzyście – mówi. ©℗

ikona lupy />
Istniejące linie energetyczne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe