Technika musi służyć ekonomii. A planowanie przyszłości energetyki opartej na węglu brunatnym jest dzisiaj bardzo trudne. Z kilku powodów. Przede wszystkim nasuwa się pytanie, czy na nowe odkrywki zgodzi się społeczność lokalna, której głos jest brany pod uwagę. Zresztą taki obowiązek jest zapisany w ustawie Prawo geologiczne i górnicze. A dzisiaj słychać już głosy, że np. w Wielkopolsce nowe kopalnie nie cieszyłyby się dużym poparciem. Niemniej trzeba pamiętać, że węgiel brunatny, mający teraz znaczący udział w polskim miksie energetycznym, to jednak gwarancja bezpieczeństwa energetycznego.
Technika musi służyć ekonomii. A planowanie przyszłości energetyki opartej na węglu brunatnym jest dzisiaj bardzo trudne. Z kilku powodów. Przede wszystkim nasuwa się pytanie, czy na nowe odkrywki zgodzi się społeczność lokalna, której głos jest brany pod uwagę. Zresztą taki obowiązek jest zapisany w ustawie Prawo geologiczne i górnicze. A dzisiaj słychać już głosy, że np. w Wielkopolsce nowe kopalnie nie cieszyłyby się dużym poparciem. Niemniej trzeba pamiętać, że węgiel brunatny, mający teraz znaczący udział w polskim miksie energetycznym, to jednak gwarancja bezpieczeństwa energetycznego.
Kolejna sprawa to restrykcyjna polityka klimatyczna Unii Europejskiej dotycząca emisji dwutlenku węgla. A przecież to właśnie węgiel brunatny emituje najwięcej tego gazu. Sygnały płynące z Niemiec – będących największym w Unii producentem tego surowca – nie są optymistyczne, skoro Vattenfall sprzedał tamtejsze swoje aktywa czeskiemu EPH. To, co stanie się dalej z polską energetyką opartą na węglu brunatnym, będzie zależało także od ostatecznego kształtu polskiej polityki energetycznej. Sytuacja, w której zrezygnowalibyśmy z inwestycji w nowe kopalnie tego surowca, spowoduje konieczność subsydiowania nośników energii, co będzie kosztowne. Niemcy rocznie dopłacają do odnawialnych źródeł energii 25 mld euro. Nas w Polsce na pewno na to nie stać, co nie znaczy, że tych źródeł nie powinniśmy rozwijać.
Jeśli do wytwarzania energii z węgla brunatnego dojdą jeszcze koszty środowiskowe w postaci opłat w wysokości 30 czy 40 euro za tonę dwutlenku węgla, to w praktyce ta najtańsza dziś energia z tego surowca będzie mniej więcej dwa razy droższa. Dlatego ogromna jest w tym rola zarówno głównego geologa kraju, jak i resortu energii w podejmowaniu tak kluczowych decyzji dotyczących przyszłości polskiej elektroenergetyki i górnictwa. Zwłaszcza że dzisiaj dostępne są już technologie podwyższania sprawności konwencjonalnych bloków energetycznych nawet o 10 pkt proc. w porównaniu z istniejącymi, co skutkuje znaczącym obniżeniem emisji gazów cieplarnianych i innych zanieczyszczeń. Rządzącym mogę tylko powtórzyć to, co w przypadku górnictwa węgla kamiennego: nie idźcie drogą poprzedników. Decyzje w tym sektorze, i to konkretne, są teraz niezbędne.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama