– Zagwarantowaliśmy pracę dla każdego pracownika. Przed nami boom inwestycyjny w segmencie dystrybucji. Popyt na wykwalifikowaną kadrę pracowniczą będzie ogromny – mówi Michał Orłowski wiceprezes Tauronu.
Do niedawna wśród analityków panowało przekonanie, że bez wydzielenia aktywów węglowych spółki energetyczne z udziałem Skarbu Państwa, jak Tauron, będą miały duży problem z finansowaniem inwestycji. Tymczasem bez informacji o wydzieleniu notowania giełdowe Tauronu skoczyły.

Tauron ma zupełnie inny punkt startowy niż pozostałe spółki energetyczne. Aktywa węglowe odpowiadają u nas za ok. 10 proc. wyniku EBITDA. Dlatego w przypadku Tauronu dyskusja o utworzeniu zewnętrznego podmiotu, który skonsoliduje jednostki konwencjonalne, była istotna z powodu widoków na otrzymanie korzystniejszego finansowania. Wciąż deklarujemy gotowość do przeprowadzenia tego procesu. Jednak to, że udało nam się pozyskać 11 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy w ramach bardzo nisko oprocentowanych pożyczek, pokazuje, że jesteśmy w stanie zdobyć tanie pieniądze i zmienić kierunek inwestycyjny, który jest w 90 proc. oparty na dystrybucji prądu i źródłach odnawialnych. Jak widać, taka perspektywa również jest atrakcyjna dla inwestorów.

ikona lupy />
Michał Orłowski wiceprezes Tauronu / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe
W zeszłym roku PGE też ogłaszała ambitną strategię, w której zakładała szybsze odejście od węgla czy wcześniejsze osiągnięcie neutralności klimatycznej. Kilka dni później, ku zaskoczeniu wszystkich, ówczesny zarząd był zmuszony się z tego wycofać pod presją polityczną.

Naszym naczelnym obowiązkiem jest dbałość o akcjonariuszy – a Skarb Państwa ma pakiet ok. 30 proc. akcji. Nasza nowa strategia nie jest szokiem dla rynku. Już wcześniej otwarcie komunikowaliśmy kierunki, w których będziemy chcieli zmierzać – np. w zakresie odstawień mocy węglowych, w szczególności w scenariuszu braku wsparcia w postaci rynku mocy, albo w zakresie inwestycji w OZE, zwłaszcza w energetykę wiatrową na lądzie. Po kursie akcji widzimy, że nasza wizja została pozytywnie odebrana. Przygotowaliśmy kilka scenariuszy transformacji – zarówno z uwzględnieniem powołania zewnętrznej agencji, jak i takie, w których te jednostki pozostaną pod naszym zarządem. Niezależnie od finału przedstawiliśmy konkretny i ambitny plan transformacji – to, że jest realistyczny, potwierdzają pozytywne sygnały z rynku.

Jak przebiegały rozmowy ze stroną społeczną?

Nie ukrywamy, że były trudne. Ludzie obawiają się utraty pracy, to zrozumiałe. Naszym zadaniem było przygotowanie takich rozwiązań, które z jednej strony podtrzymają zaufanie załogi, a z drugiej zadbają o interes akcjonariuszy. Nigdy nie było tajemnicą, że przyszłość bloków węglowych jest uzależniona od tego, jak będzie wyglądał w kolejnych latach rynek mocy. Transparentnie komunikowaliśmy stronie społecznej, jaki jest stan regulacji w tym obszarze, ale jednocześnie zaangażowaliśmy się w lobbing i pokazywaliśmy regulatorowi, co jest konieczne, by wydłużyć życie elektrowni węglowych. Zagwarantowaliśmy pracę dla każdego pracownika. Przed nami boom inwestycyjny w segmencie dystrybucji. Popyt na wykwalifikowaną kadrę pracowniczą będzie ogromny. Ponadto w polskim prawie funkcjonuje instytucja urlopów energetycznych na wzór urlopów górniczych, które pozwalają na wcześniejsze przejście na emeryturę. Średnia wieku w naszej spółce córce, czyli Tauron Wytwarzanie, to nieco ponad 50 lat – więc ci pracownicy, którzy zechcą skorzystać z takiej opcji, będą mogli to zrobić. Pozostali otrzymają propozycję relokacji w ramach grupy. Zwolnienia grupowe nigdy nie były rozważane.

Czy Tauron konsultował się z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi w sprawie zamykania bloków węglowych?

Uchwała zarządu Tauronu o zamiarze zamknięcia bloków węglowych została przyjęta w 2021 r. Według niej większość bloków węglowych miało zostać zamkniętych do 2025 r., chyba że warunki rynkowe uległyby zmianie i te bloki byłyby nadal rentowne. Systematycznie komunikowaliśmy PSE, jak sytuacja wygląda z naszej strony. Zarówno PSE, jak i poszczególne ministerstwa odpowiedzialne za transformację energetyczną są świadome tej sytuacji. Nagłaśnialiśmy to, przekazywaliśmy w mediach, informowaliśmy o tym naszych pracowników i społeczności lokalne. Ludzie rozumieją sytuację. To, w jakim kształcie zostanie przyjęty rynek mocy, nie zależy od nas. Jeżeli warunki będą dobre, zdołamy uzyskać wsparcie dla naszych jednostek. Maksymalnie zoptymalizowaliśmy nasze jednostki, by mogły wziąć udział w aukcjach. Cięliśmy koszty tak, by wymagane wsparcie ze strony rynku mocy było jak najmniejsze, żebyśmy jak najbardziej wydłużyli funkcjonowanie naszych jednostek konwencjonalnych. Teraz piłka nie jest już po naszej stronie.

Tauron chce budować swój portfel OZE w większości nie w drodze budowy własnych mocy, lecz dzięki dokonywaniu akwizycji już istniejących instalacji. Czy to jest podyktowane rachunkiem finansowym, czy pośpiechem, bo procedury przy budowie farm wiatrowych są długie i drogie?

Jedno i drugie. Obecnie przygotowujemy wiele projektów fotowoltaicznych i magazynów energii. Te przedsięwzięcia jesteśmy w stanie realizować sami. Inwestycje w farmy wiatrowe powinny dziś trwać pięć–siedem lat, choć w praktyce może to być nawet kilkanaście lat. Z dyrektywy RED III wynika, że to powinno zajmować znacznie mniej czasu. W dalszym ciągu czekamy na liberalizację ustawy wiatrakowej. Jednak gdy spojrzeć na to, co zaplanowaliśmy na 2030 r., jeśli chodzi o udział OZE w naszym miksie wytwórczym, to nie moglibyśmy budować nowych mocy własnymi siłami, zabrakłoby nam czasu. Niemniej w dłuższej perspektywie chcemy się opierać na inwestycjach, które będziemy rozwijać sami. ©℗

Rozmawiał Michał Perzyński