Kilka, a nie kilkanaście małych reaktorów Orlenu i Synthosu w najbliższych dekadach – tak, po urealnieniu, może wyglądać plan jednego z flagowych projektów jądrowych ostatnich lat. – Jest jasne, że w najbliższych dwóch dekadach nie wybudujemy kilkunastu SMR-ów, tylko kilka, że priorytet będą miały lokalizacje związane z oboma głównymi udziałowcami – słyszymy od rozmówcy znającego sytuację w spółce Orlen Synthos Green Energy (OSGE). Na pierwszy ogień mają pójść Włocławek i Oświęcim, a w dalszej perspektywie możliwy będzie też rozwój atomu w Ostrołęce.
Elektrownia jądrowa w Koninie. Co dalej?
W sprawie drugiego co do wielkości publiczno-prywatnego przedsięwzięcia, elektrowni jądrowej w Koninie-Pątnowie, która miała powstać we współpracy z Koreańczykami z KHNP, trwa oczekiwanie na decyzje udziałowców: Polskiej Grupy Energetycznej i kontrolowanej przez Zygmunta Solorza spółki ZE PAK. A publicznie już sygnalizowały, że w tej sprawie ostateczna decyzja będzie należeć do polityków. – Tak ważnych i krytycznych dla krajowego bezpieczeństwa energetycznego inwestycji nie można realizować z pominięciem całościowej strategii rządu w tym zakresie. Kluczowe są więc polityczne decyzje i to rząd określi, które projekty i w jakich lokalizacjach będą przedmiotem dalszych, szczegółowych analiz technicznych – podkreślała w czerwcu PGE w odpowiedzi na pytania naszej gazety. Od tego czasu w projekcie nie podpisuje się ważnych dokumentów i nie wydaje dużych pieniędzy. Najważniejszym symbolem trwającego w PGE PAK okresu przejściowego jest czekająca na podpis umowa na realizację studium wykonalności inwestycji.
Nasi rozmówcy zaangażowani w przedsięwzięcie przekonują, że mimo ciemnych chmur, jakie zebrały się nad projektem, ostatecznie może zwyciężyć opcja kontynuacji. Na rzecz tego scenariusza przemawiać będą nie tylko presja Seulu czy sprzyjających projektowi w Koninie polityków opcji rządzącej, ale także – jak słyszymy – bezpieczniki wpisane do umowy pomiędzy koncernami, które przewidują wymierne koszty dla strony, która wycofa się z projektu. – Wyjście nie będzie takie proste. Spółkę PGE PAK ukształtowano w sposób, który zabezpiecza interesy obu stron, a zarazem czyni realizację projektu bardziej opłacalną niż jego zarzucenie – mówi nam osoba znająca temat.
Niepewność trwa
Jeszcze niedawno z jednogłośnym apelem o kontynuację projektu konińskiego wystąpili tamtejsi samorządowcy, na czele z prezydentem miasta, Piotrem Korytkowskim. Obecnie lokalne władze są ostrożniejsze. Słychać, że liczą się z różnymi scenariuszami. Paweł Adamów, zastępca prezydenta miasta ds. gospodarczych, w rozmowie z DGP przyznaje, że zmiana rządu
oznacza dla projektu koreańskiego atomu w Koninie „nowe otwarcie i weryfikację pewnych kwestii”. – Na razie jest to projekt palcem po wodzie pisany – ocenia Adamów. Spodziewa się, że decyzja polityczna w jego sprawie zapadnie po ukończeniu trwających obecnie badań i analiz środowiskowych. Wiceprezydent Konina jednoznacznie pozytywnie odnosi się natomiast do współpracy z KHNP. – Koreańczycy podeszli do projektu bardzo odpowiedzialnie. Nasza społeczność lokalna pozytywnie podchodzi do samego pomysłu budowy elektrowni jądrowej i współpracy z KHNP – zaznacza.
Oprócz planów PGE PAK i OSGE w stawce jest też projekt kontrolowanej przez państwową Agencję Rozwoju Przemysłu świętokrzyskiej Industrii, która chciała zbudować dwa reaktory brytyjskiego Rolls-Royce’a i dysponuje teoretycznie najświeższym, bo pochodzącym z maja, pozytywnym stanowiskiem rządu. Mimo to również tam trwa okres przejściowy. – Czekamy na aktualizację Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, czyli kluczowego dokumentu, który określi, jak państwo podejdzie do realizacji projektów jądrowych, w tym małych reaktorów modułowych (SMR). Nie wstrzymujemy działań na poziomie roboczym, ale decyzje o randze strategicznej nie mogą być podjęte bez wiedzy o stanowisku rządu – mówi nam, pytany o status projektu, Sławomir Malara, doradca zarządu Industrii ds. energetyki jądrowej.
A, jak zauważają inni, w spółce wciąż krystalizuje się nowy ład po tym, jak w czerwcu pożegnano się z jej dotychczasowymi władzami, które stały za inicjatywą budowy podkieleckich SMR-ów. W zeszłym tygodniu Industria poinformowała o złożeniu, na skutek przeprowadzonego w spółce audytu, zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu wyrządzenia przez poprzedników szkód majątkowych w spółce o wartości prawie ćwierć miliarda złotych.
Losom tych trzech przedsięwzięć uważnie przyglądają się inne spółki Skarbu Państwa, które same rozważają zaangażowanie się w atom, m.in. Tauron.
Co zrobi rząd?
Teoretycznie rząd ma w ręku alternatywy inne niż utrzymanie status quo. Pierwszy scenariusz to „upaństwowienie”, czyli wciągnięcie kolejnych projektów do rządowych planów i ustanowienie nad nimi jednolitego nadzoru. W grę mogłaby wchodzić nawet konsolidacja przynajmniej części aktywów w Polskich Elektrowniach Jądrowych jako wiodącej spółce w państwowym programie jądrowym, która dysponuje największymi zasobami kadrowymi i materialnymi i docelowo jest typowana do roli operatora atomówek.
Za zwolennika takiego scenariusza, przynajmniej wobec dużych reaktorów, uchodzi Maciej Bando, nadzorujący PEJ pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. W czerwcowej rozmowie z DGP otwarcie wyrażał swój sceptycyzm co do kontynuacji w obecnej formule projektu PGE PAK, wskazując m.in. na problemy związane z konfliktem o prawa do technologii między KHNP a Westinghousem, amerykańskim partnerem wybranym przez rząd do realizacji inwestycji na Pomorzu. Bando sugerował też, że w tym przypadku wskazane może być rozważenie scenariusza, w którym państwo „zrealizuje ten projekt samodzielnie”, czyli bez udziału prywatnego ZE PAK-u. O scenariuszu nacjonalizacji projektu konińskiego nieoficjalnie dyskutuje się od miesięcy, w DGP pisaliśmy o nich już na początku roku. Osoby znające projekt uważają, że technicznie taki scenariusz jest możliwy. Bariery, jak słyszymy, nie stanowi nawet kwestia lokalizacji, która – choć sąsiaduje z terenami koncernu Solorza – nie jest jego własnością. Większe wątpliwości budzą wśród naszych rozmówców kwestie warunków i kosztów ewentualnego przejęcia projektu przez państwo, a także zdolność PEJ do jego poprowadzenia.
Drugi scenariusz to prywatyzacja. O tym, że budowa SMR-ów jest możliwa także bez udziału państwo-wego partnera, mówili jeszcze niedawno przedstawiciele grupy Synthos. Choć przychylność władz i tak będzie im niezbędna, jeśli – jak zapowiadano – OSGE ubiegać się będzie o wsparcie publiczne w formie kontraktu różnicowego. Mimo jednak, że wątpiących w perspektywy realizacji przedsięwzięć jądrowych poza domeną państwa nie brakuje, nieoficjalnie słyszymy opinie, że na przejęcie istniejących projektów SMR mogliby znaleźć się chętni. – Jeśli spółki państwowe zostaną zmuszone do wsparcia programu rządowego, a z własnych projektów się wycofają ze względu na towarzyszące im ryzyko finansowe, pojawi się przestrzeń do działania dla zainteresowanych dalszym ich rozwijaniem inwestorów prywatnych. W latach 30. Już gotowe do budowy projekty będą mogły odkupić grupy energetyczne – przekonuje akuszer jednej z planowanych inwestycji jądrowych, dziś poza sektorem państwowym.
Według części osób z branży w grę wchodzi również inne rozwiązanie, które, podobnie jak scenariusz wchłonięcia konkurencji, oznaczałby umocnienie dominującej pozycji PEJ i projektów realizowanych przez rząd. Projekty mogą pozostać formalnie pod kontrolą dotychczasowych właścicieli, ale równocześnie do spółek może popłynąć sygnał, by komercyjne projekty jądrowe wygaszać. Taka decyzja mogłaby iść w parze z nowym podziałem transformacyjnych zadań i specjalizacji między państwowe grupy.
Na razie jako jednak jedyna swoje plany rozwoju atomu powiesiła na kołku KGHM. Miedziowa spółka, która jako pierwsza otrzymała decyzję zasadniczą rządu na realizację małych reaktorów, uznała, że na angażowanie się w tę technologię jest za wcześnie, a koszty energii z tego typu instalacji byłyby niekonkurencyjne. – Jestem wielkim zwolennikiem SMR, ale nie w formie sponsoringu rozwoju technologii we wczesnej fazie rozwoju – tłumaczył w czerwcu, cytowany przez PAP, prezes koncernu Andrzej Szydło. Wcześniej z realizacji flagowej inwestycji w USA zrezygnował NuScale, którego reaktory VOYGR były wskazane przez KGHM jako technologia preferowana dla przedsięwzięć w Wielkopolsce.
Zdaniem Tomasza Nowaka, posła Koalicji Obywatelskiej z okręgu konińskiego i wiceprzewodniczącego sejmowej komisji energii, sprawa formuły własnościowej poszczególnych projektów jest wtórna w stosunku do zapotrzebowania polskiego systemu na moce z atomu. Ten argument, jego zdaniem, powinien przesądzić o budowie „dwóch do trzech” elektrowni jądrowych. Jak podkreśla, diagnoza ta niebawem znajdzie potwierdzenie w oficjalnych rządowych dokumentach, jak Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. – Wydaje mi się, że ze względu na realia finansowe, udział Skarbu Państwa powinien być kluczowy, jeśli chodzi o władztwo nad projektem, ale nie stuprocentowy. Minister Bando uważa, że powinno to być sto procent. Nie wiadomo co myśli o tym minister finansów Andrzej Domański. Moim zdaniem z organizacyjnego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy projekt jądrowy w Koninie zostanie przejęty przez Polskie Elektrownie Jądrowe, czy nadal zaangażowana w to będzie PGE. Konin jest gotowy na tę inwestycję – mówi nam polityk.
Przyszłością innych niż Choczewo projektów jądrowych interesowali się też ostatnio parlamentarzyści, m.in. Paulina Matysiak. Jej interpelacja, obejmująca pytania o możliwość wpisania budowy elektrowni w Koninie oraz SMR-ów do dokumentów strategicznych rządu, a także o powody niepodpisania umowy o studium wykonalności dla projektu PGE PAK, czeka na odpowiedź Ministerstwa Przemysłu. – Minister aktywów państwowych jako podmiot nadzorujący PGE powinien jasno zadeklarować, czy ten projekt ma poparcie rządu i czy będzie kontynuowany. Jest to kluczowe dla regionu konińskiego, którego mieszkańcy chcą budowy elektrowni jądrowej, bowiem pozwoli to na skuteczną transformację energetyczną regionu z sukcesem, bez ponoszenia dużych kosztów społecznych – komentuje. Posłanka wzywa też do uporządkowania podziału kompetencji dotyczących energetyki jądrowej, które obecnie rozproszone są między resortami przemysłu, aktywów i klimatu, a także cieszącym się znaczną autonomią biurem pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. O możliwość zaprowadzenia nowych porządków w polityce dotyczącej energetyki jądrowej pytała też rząd Anna Górska, senatorka związana z Lewicą Razem. Dociekała m.in., czy w grę wchodzi przekształcenie programu energetyki jądrowej w dokument opisujący strategię dla całego sektora oraz ustanowienie nadzoru pełnomocnika rządu nad wszystkimi projektami w tej dziedzinie.
O to, czy rząd popiera inwestycje jądrowe planowane w spółkach Skarbu Państwa i czy przekazał spółkom zaangażowanym w przedsięwzięcia jądrowe rekomendacje lub wytyczne dotyczące ich przyszłości DGP zapytał Ministerstwo Aktywów Państwowych. To ono wykonuje uprawnienia właścicielskie wobec PGE, Orlenu i Agencji Rozwoju Przemysłu, do której należy kielecka Industria. W odpowiedzi resort zapewnił nas, że decyzje w sprawie poszczególnych projektów będą podejmowane „na poziomie korporacyjnym”.