Czy spółki energetyczne przez niemal rok błędnie dokonywały odpisów na rzecz Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny? Prezes URE uważa, że tak. Radca prawny Michał Sznycer z kancelarii MGS Law, ekspert ds. prawa energetycznego, tłumaczy, skąd wzięły się różnice w interpretacji przepisów i jak kwestię tę rozwiązuje nowa ustawa mrożąca ceny prądu.
Mamy do czynienia z odmienną interpretacją przepisów tzw. ustawy o cenach energii, która została przyjęta jeszcze w październiku 2022 r. Przy czym zwracam uwagę, że na razie mówimy o informacji i wytycznych prezesa URE, które nie mają mocy wiążącej. Chodzi natomiast o rozbieżne interpretacje dwóch instytucji, które zajmują się z jednej strony rozliczaniem i pobieraniem odpisów na FWRC, czyli Zarządcą Rozliczeń S.A. (ZR), a z drugiej strony prezesem URE, który jest odpowiedzialny za kontrolę wykonywania tego obowiązku. Prezes URE inaczej interpretuje definicję „ceny rynkowej”, a ta jest kluczową wartością uwzględnianą w kalkulacji kwoty odpisu. Dla uproszczenia można przyjąć, że im wyższe ceny rynkowe muszą być przyjmowane do obliczenia odpisu, tym kwota odpisu będzie wyższa, przy czym byłaby to sytuacja, w której spółki płaciłyby odpis od hipotetycznych przychodów. Stanowisko ZR polegało na tym, że jeżeli w umowie sprzedaży cena energii jest wyższa niż cena maksymalna, to we wzorze do wyliczenia odpisu stosujemy cenę maksymalną.
Spółki obrotu przez niemal rok obliczały odpis na fundusz zgodnie z tymi zasadami. Sprawozdania były na bieżąco zatwierdzane przez ZRSA (nie były kwestionowane w zakresie, w jakim do obliczenia ceny rynkowej spółki przyjmowały cenę maksymalną, a nie wyższą, niestosowaną w rzeczywistych rozliczeniach, cenę umowną).
Od kilku do kilkunastu miliardów złotych w skali wszystkich sprzedawców na całym rynku. Wielkość różnicy pomiędzy interpretacjami jest wartością skali – ten, kto miał największą sprzedaż, będzie miał najwięcej do stracenia. W dyskusji publicznej postawiono hipotezę, że sprzedawcy energii wygenerują dodatkowe zyski z rekompensat za stosowanie ceny maksymalnej, podczas gdy jest wręcz przeciwnie, część z nich odnotowuje z tego tytułu straty. Faktycznie większe spółki obrotu z obszerną bazą klientów indywidualnych są lepiej przystosowane do radzenia sobie z obciążeniami wynikającymi z regulacji cenowych. Na rynku krążą jednak opinie, że nowa metoda kalkulacji odpisu zasygnalizowana przez prezesa URE będzie miała taki efekt, że w praktyce całość otrzymanych rekompensat zostanie wykorzystana na uzupełnienie odpisu.
Nie jest jasne, dlaczego dopiero teraz regulator wydał taką, a nie inną interpretację. Przepisy nakładające na spółki obowiązek dokonywania odpisów na FWRC niebawem wygasną. Pierwotnym źródłem problemu jest nieprecyzyjna ustawa, nad której interpretacją uczestnicy rynku dyskutowali już rok temu, w tym ZR i przedstawiciele URE. ZR konsekwentnie wskazywał na dotychczasową interpretację, która została następnie opublikowana na jego stronie internetowej i widnieje na niej nadal, dopiero teraz została uzupełniona o rekomendację zapoznania się z treścią wyjaśnień prezesa URE.
Jest to kwestia pogłębionych analiz prawnych, które są już wykonane albo są w fazie realizacji na rzecz poszczególnych spółek. Mogą one opierać się np. na interpretacji samej ustawy, ogólnych normach prawa administracyjnego, czyli ogólnych zasadach zaufania do organów państwowych czy do pewnych wytycznych wynikających z prawa unijnego, z których wynikają zapisy tej ustawy – jej podstawą było rozporządzenie unijne, które ma bezpośrednie zastosowanie do prawa krajowego. W przypadku niezastosowania się do stanowiska regulatora, wszczęcia kontroli i niedostosowania się do wytycznych z niej wynikających prezes URE może wszcząć postępowanie, spółki mogą te decyzje kwestionować i osobiście uważam, że mają realne szanse na wygraną. Istnieje uzasadniona wątpliwość, czy w ogóle mechanizm odpisów jest nadal legalny. Krajowe środki kryzysowe można stosować jedynie od 1 grudnia 2022 r. do 30 czerwca 2023 r. – takie ograniczenie czasowe wynika wprost z unijnego rozporządzenia. ©℗