Chodzi o utworzenie mechanizmu, który doprowadzi do ograniczenia liczby pozwoleń na emisję i w efekcie do podniesienia cen. Tak zwana rezerwa stabilizacyjna ma zmobilizować kraje członkowskie do większej redukcji emisji CO2 i inwestycji w zielone technologie. Polska, podobnie jak kilka innych państw - głównie z Europy Środkowo-Wschodniej - zabiegała o to, aby rezerwę utworzyć w roku 2021 zgodnie z wcześniejszą propozycją Komisji Europejskiej. W negocjacjach prezydencji z europosłami ustalono jednak wcześniejszą datę: 1 stycznia 2019 roku.
Europoseł Andrzej Grzyb zauważa, że to rozwiązanie niekorzystne dla Polski. „O dwa lata przesuwamy zmniejszenie liczby uprawnień na rynku co może zaowocować rezygnacją niektórych zakładów z produkcji na terenie krajów członkowskich Unii Europejskiej i przeniesieniem jej tam gdzie nie ma ograniczenia emisji” - mówi europoseł Andrzej Grzyb.
Przepisy przyjęte przez europosłów z komisji środowiska muszą być jeszcze formalnie zaakceptowane przez unijnych ministrów oraz cały Parlament Europejski.