Wojna rosyjsko-ukraińska uzmysłowiła, jak duży wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski ma model zasilania transportu. Wyzwaniem i strategicznym celem Polski jest zmniejszenie uzależnienia od importu paliw kopalnych. Transformacja będzie kosztowna, ale jej zaniechanie grozi poważnymi konsekwencjami.
Rosyjska napaść na Ukrainę ożywiła debatę nt. bezpieczeństwa energetycznego. O ile dla Ukraińców kluczową kwestią jest zachowanie państwowości, o tyle dla innych krajów, szczególnie sąsiedzkich, bezpieczeństwo ma obecnie wiele wymiarów. Szczególne znaczenie odgrywają tu aspekty bezpieczeństwa ekonomicznego i energetycznego.
Nagły wzrost cen ropy naftowej i perturbacje na rynkach paliwowych na szczęście nie doprowadziły do niedoborów paliw na stacjach benzynowych, ale miały negatywny wpływ na gospodarkę. Wzrost cen paliw miał przełożenie na ceny wielu towarów i usług w wielu państwach, w tym także w Polsce.
Mniejsze uzależnienie
Ogromna skala dotychczasowego uzależnienia Europy od rosyjskich surowców energetycznych stanowiła fundament odbudowy rewizjonistycznej polityki Rosji. Moskwa była przekonana, że dzięki takiej sytuacji będzie mogła realizować własne cele geopolityczne, m.in. wchłonąć Ukrainę oraz skłócać i destabilizować Unię Europejską. Realizacja tych celów wpłynęłaby negatywnie na osłabienie bezpieczeństwa Polski.
Na szczęście Rosjanom udało się osiągnąć cel dokładnie odwrotny od zamierzonego. Konsekwencją zbrodniczej napaści na Ukrainę jest deklaracja Unii Europejskiej o zamiarze odcięcia się od rosyjskich węglowodorów. Koncerny paliwowe przygotowały się na „czarne scenariusze”, dzięki czemu dziś Polska jest przygotowana na odejście od rosyjskich surowców energetycznych.
Warto podkreślić, że w Polsce już od kilku lat konsekwentnie spada udział Rosji w imporcie ropy i paliw gotowych. Na początku lat 2000 z tego kraju importowaliśmy ponad 95 proc. surowej ropy naftowej. Do 2013 r. udział Rosji w imporcie nieprzetworzonej ropy do Polski utrzymywał się na mniej więcej stałym poziomie (ok. 94-95 proc.). Rekordową ilość rosyjskiej ropy (23,6 mln ton) sprowadziliśmy w 2012 r. Od tego czasu udział importu z tego kierunku się zmniejsza. Jeszcze w 2015 r. import z Rosji ilościowo stanowił 83,5 proc. całkowitego przywozu, zaś w 2020 r. było to już tylko 64,6 proc.
Rok 2022 będzie pierwszym w historii współczesnej Polski, w którym rachunek za ropę z Rosji będzie niższy niż kwota zapłacona innym dostawcom. W trzech pierwszych kwartałach 2022 r. udział Rosji w imporcie ropy naftowej stanowił wartościowo 45,6 proc. Tymczasem 10 lat wcześniej było to 95,6 proc., a więc o 40 pkt. proc. więcej.
Rezygnacja z zakupów rosyjskiej ropy wpłynie na nasze bezpieczeństwo energetyczne, odbierając Moskwie główne narzędzie szantażu politycznego. Niezależnie od dalszego przebiegu wojny Rosja na długi czas pozostanie niewiarygodnym krajem, z którym prowadzenie interesów obarczone pozostanie dużym ryzykiem.
Pół wieku kryzysów naftowych
Okazją do przemyśleń nt. bezpieczeństwa energetycznego w kontekście sytuacji na rynku paliw płynnych jest zbliżająca się 50. rocznica tzw. pierwszego kryzysu naftowego. W październiku 1973 r. eksporterzy skupieni w kartelu OPEC – w związku z wojną izraelsko-egipską Jom Kipur – po raz pierwszy użyli ropy naftowej jako broni ekonomicznej przeciwko Zachodowi.
W efekcie cena baryłki ropy wzrosła z 3 dol. do 12 dol. Wprowadzenie embarga na eksport ropy sprawiło, że w wielu krajach zabrakło paliwa. Pod koniec lat 70. XX wieku wydarzył się kolejny kryzys. Zapoczątkowały go również wydarzenia polityczne, a konkretnie rewolucja w Iranie. Skutkiem drugiego szoku naftowego był wzrost ceny baryłki do 30 dol. Jego konsekwencje przeniosły się na całą gospodarkę światową, m.in. napędzając inflację i doprowadzając do bankructwa niektórych państw.
Porównując kryzysy naftowe z lat 70. XX wieku do obecnego widać istotną różnicę. Skutki najnowszego kryzysu są zdecydowanie mniej dotkliwe niż wcześniejszych. Wyciągamy wnioski z historii, dzięki czemu możemy być za każdym razem bardziej uodpornieni na kolejne zawirowania.
Szoki naftowe z lat 70. XX wieku, choć bolesne, na dłuższą metę przyniosły korzyści. Świat zaczął poszukiwać alternatyw dla ropy z Zatoki Perskiej i jednocześnie działać w kierunku zmniejszenia zużycia paliw płynnych. Rozpoczęto pracę nad nowymi, bardziej efektywnymi i oszczędnymi silnikami spalinowymi. Po raz pierwszy zaczęto też na szeroką skalę wykorzystywać biopaliwa. Największe sukcesy na tym polu odniosła Brazylia, wydatnie zwiększając udział etanolu w benzynie. Kraj ten do dzisiaj jest jednym ze światowych liderów pod względem stosowania biopaliw. Ich udział w mieszankach benzynowych przekracza 25 proc., tj. pięciokrotnie więcej niż w Polsce.
Wnioski z historii
Na ocenę skutków wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz efektywności sankcji na Rosję jest dużo za wcześnie. Bez wątpienia krótkookresowo wzmocnione zostało gospodarcze znaczenie paliw kopalnych. Zaburzenia na rynku surowców energetycznych mają wpływ na rozwój gospodarczy i bezpieczeństwo energetyczne. Długofalowo agresja rosyjska jest argumentem za koniecznością przyspieszenia tempa transformacji energetycznej Polski. W dzisiejszej debacie nie ma już miejsca na pytanie, czy należy przeprowadzić zmiany, ale jak należy je przeprowadzić.
Rozwój gospodarczy, w szczególności wzrost sektora transportu, skutkuje rosnącym zapotrzebowaniem na paliwa w naszym kraju. Z danych Eurostatu wynika, że jesteśmy na piątym miejscu w Unii Europejskiej pod względem zużycia tradycyjnych paliw naftowych, po Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii. W 2019 r. konsumpcja paliw w Polsce wyniosła aż 31,3 mln ton wobec 24,9 mln ton w 2011 r. Po spadku w 2020 r. wywołanym pandemią Covid-19 zużycie paliw zaczęło ponownie mocno wzrastać. Prawdopodobnie 2022 r. będzie pod tym względem rekordowy w historii Polski.
Popyt na paliwa w Polsce wciąż rośnie, w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej, prowadzących od lat politykę odchodzenia od „tradycyjnych” paliw kopalnych na rzecz napędów niskoemisyjnych. W konsekwencji, państwa te borykają się z problemami o innym charakterze niż Polska.
Wyzwania przyszłości
Obecny trend w transporcie to walka z emisjami – CO2 oraz zanieczyszczeń. Powszechność i wygoda korzystania z paliw kopalnych sprawia, że nie sposób wskazać, jak wyglądać będzie transport przyszłości. Nie ma bowiem idealnej technologii, która wypełni przestrzeń po paliwach ropopochodnych, jednocześnie spełniając warunek niskoemisyjności. Nie zmienia to faktu, że świat zachodni odchodzi od paliw kopalnych. Identyczne wyzwanie stoi także przed Polską. Wydarzenia 2022 r. uświadomiły nam ryzyko dla bezpieczeństwa – zarówno politycznego, jak i ekonomicznego – związane z nadmiernym uzależnieniem od dostaw paliw kopalnych zza granicy.
Oferta technologii niskoemisyjnych już dziś jest bogata w rozwiązania, które są dostępne dla potrzeb transportowych. Wśród kandydatów na paliwo przyszłości wymienić można zwłaszcza prąd elektryczny, wodór, biopaliwa, bio-LNG czy paliwa syntetyczne. Do ich oceny niezbędne jest uwzględnienie elementu bezpieczeństwa energetycznego i maksymalizacja samowystarczalności Polski w ich produkcji. Ten warunek sprawia, że w rozważaniach o nowym modelu transportu coraz większą popularnością cieszy się idea niskoemisyjnego miksu energetycznego, gdzie poszczególne paliwa znajdują zastosowanie w specyficznych warunkach, napędzając transport drogowy, morski, lotniczy.
Argument zachowania status quo z powodu wysokich kosztów transformacji nie jest przekonujący w świetle ryzyka spadku konkurencyjności polskiej gospodarki, która może pozostać w europejskim ogonie transformacji energetycznej. Wydatki na import ropy i paliw gotowych mogą być przesunięte na krajowe inwestycje w infrastrukturę niskoemisyjnego transportu i produkcję odpowiednich dla niej paliw. Takie rozwiązanie nie tylko podniesie bezpieczeństwo energetyczne kraju, ale dzięki stworzeniu nowych miejsc pracy zwiększy się także bezpieczeństwo ekonomiczne Polaków.
Zmianie modelu transportu poświęcony jest raport pt.: „Zielony transport. Stan obecny i perspektywy”, przygotowany przez Polską Organizację Przemysłu i Handlu Naftowego we współpracy z branżowymi organizacjami transportu i paliw alternatywnych oraz partnerami naukowymi. Członkowie POPiHN, przedsiębiorstwa związane z sektorem naftowym, doskonale zdają sobie sprawę z wyzwań, jakie czekają Polskę. Opracowany raport jest kolejnym elementem dyskusji o tym, jak zazielenić transport w Polsce w sposób zrównoważony, jednocześnie budując niezależność energetyczną kraju.