Węgierski parlament wydłuży pracę reaktorów elektrowni w Paks o 20 lat. Budowa nowych reaktorów jest opóźniona o kilka lat, a wciąż nie ma pewności, czy sankcje unijne jej nie pogrążą.
Węgierski parlament wydłuży pracę reaktorów elektrowni w Paks o 20 lat. Budowa nowych reaktorów jest opóźniona o kilka lat, a wciąż nie ma pewności, czy sankcje unijne jej nie pogrążą.
Węgierski parlament obraduje od wczoraj nad uchwałą oraz nowelizacją ustawy, która umożliwi wydłużenie pracy czterech reaktorów atomowych elektrowni atomowej w Paks. Bloki były zbudowane przez Związek Radziecki od połowy lat 70., a następnie zostały przyłączone do sieci w latach 1982–1987. Są to jednostki generujące po modernizacjach łączną moc 2000 MW.
Pierwotny czas pracy reaktorów opiewał na 30 lat. W 2009 r. wydłużono ich okres eksploatacji o dwie dekady. Kolejne jednostki powinny być wyłączane w latach 2032–2037. Na mocy obecnej uchwały czas ten wydłuży się do lat 2052–2057. W uchwale napisano, że to „służy suwerenności energetycznej, ochronie klimatu i bezpieczeństwu dostaw [energii elektrycznej]”.
Według różnych szacunków Paks odpowiadało nawet za 50 proc. produkcji energii elektrycznej na Węgrzech. W uzasadnieniu do uchwały wpisano, że wartość ta jest niższa i wynosi 36 proc.
W 2014 r. w Moskwie podpisano porozumienie pomiędzy Węgrami a Rosją (Viktor Orbán – Władimir Putin), na mocy którego Moskwa zrealizuje inwestycję pod nazwą Paks 2. Jeszcze na wstępnym etapie planowania inwestycji rząd chciał wybrać technologię w drodze międzynarodowego przetargu. Rozważano propozycje amerykańskiej Westinghouse, francuskiej Arevy oraz innych, z Korei Południowej i Japonii (np. Kepco/Doosan). Zmianę przyniosło tajne spotkanie Viktora Orbána z szefem Rosatomu w 2013 r., w czasie którego Węgier poinformował Rosjan o wyborze ich oferty.
Pomimo licznych postępowań Komisji Europejskiej udało się ostatecznie uzyskać zgody niezbędne do rozpoczęcia inwestycji. 30 sierpnia br. inwestor dostał pozwolenie na budowę bloku nr 5. A na początku października szef MSZ Péter Szijjártó poinformował, że w rosyjskiej fabryce rozpoczęto produkcję reaktora atomowego. Po wiosennych wyborach parlamentarnych Paks nadzoruje szef MSZ.
Według pierwotnych planów budowa miała się rozpocząć w 2017 r. Terminu nie udało się jednak dotrzymać. Przełożono go na 2018 r., ale również wtedy nie rozpoczęto budowy. Powstawały wyłącznie budynki infrastruktury pomocniczej, a nie zasadnicza część inwestycji.
– Problem w tym, że wciąż nie ma pewności, czy Rosja reaktor zbuduje – mówi nam jeden z pragnących zachować anonimowość rozmówców. Rzecz bowiem w tym, że dziewiąty pakiet unijnych sankcji, także na wniosek strony polskiej, ma zawierać ograniczenia dotyczące technologii atomowych. Jest to jeden z postulatów polskiej administracji.
Viktor Orbán jasno dał do zrozumienia, że Węgry absolutnie nie poprą dziewiątego pakietu sankcji, jeśli ten będzie dotyczył czegokolwiek związanego z energetyką jądrową. Rosatom nie tylko ma budować nowe bloki atomowe, lecz także zaopatruje dotychczasowe cztery bloki w paliwo jądrowe. Co interesujące, w piątkowym wywiadzie dla publicznego radia Orbán stwierdził, że Węgry nie przegłosowały żadnego pakietu dotychczasowych sankcji, natomiast wywalczyły wyłączenia od kolejnych ustaleń. Faktem jest, że klauzule opt-out udało się uzyskać, jednakże premier Węgier musiał na osiem dotychczasowych pakietów sankcji wyrazić zgodę.
Wymuszenie na Budapeszcie zgody na objęcie sankcjami rosyjskiej energii atomowej doprowadziłoby do zawieszenia inwestycji w Paks. To z kolei miałoby gigantyczne konsekwencje. Według naszego rozmówcy węgierski rząd zdaje sobie z tego sprawę. Dodaje on, iż w czasach pokoju inwestycja miała już sześć lat opóźnienia, a to, co wydarzy się z nią teraz, jest trudne do przewidzenia. O tym, że Rosatom może zejść z placu budowy, informowały węgierskie media niemal nazajutrz po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Brak było jednak konkretów.
Swoje interesy w opóźnianiu inwestycji ma także sama Rosja. Węgry za utrzymanie linii kredytowej o wartości 10 mld euro płacą odsetki o wartości 0,25 proc. rocznie. Ponadto w opinii naszego rozmówcy opóźnienia inwestycyjne pozwalają Rosjanom dłużej oddziaływać na elity polityczne. Rząd ma ostrożnie sondować zmianę inwestora, problem jednak w tym, że wymagałoby to uruchomienia całej procedury związanej z inwestycją od początku. Czyli dodatkowych kilku lat. Gdyby był to partner z Europy, Węgry zyskałyby ważną osłonę na forum UE. Równie prawdopodobny jest jednak partner np. z Korei Południowej, gdyż Seul zdecydowanie zwiększa inwestycje na Węgrzech.
O wzrost cen energii rząd jednoznacznie obwinia unijne sankcje nakładane na Federację Rosyjską. W ostatni piątek, w czasie jednego z wystąpień Viktor Orbán stwierdził, że z uwagi właśnie na sankcje gospodarka węgierska traci 10 mld euro rocznie. Są to pieniądze, które w jego opinii można byłoby przeznaczyć np. na podwyżki wynagrodzeń.
Hurtowe ceny energii elektrycznej wystrzeliły w październiku, po tym, jak na skutek zniszczeń infrastruktury przez rosyjskie rakiety – które, jak się szacuje, mogły wyeliminować nawet 40 proc. zdolności wytwórczych Ukrainy – Kijów zdecydował o wstrzymaniu eksportu prądu. Węgry importują każdego roku ok. 12 TWh energii netto, co stanowi niemal 30 proc. jej krajowego zużycia, a Ukraina, obok Słowacji i Austrii, należy do głównych partnerów w tym zakresie. Według wyliczeń rządu w ciągu dekady 2020–2030 zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie o 35 proc. ©℗
Za wzrosty cen energii rząd obwinia unijne sankcje na Rosję
Współpraca Marceli Sommer
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama