Możliwe, że zamiast jednego dodatku dla osób ogrzewających mieszkania energią elektryczną będą dwa. Niższy – 1000 zł mieliby dostać ci, którzy nie przekraczają rocznie 5 tys. kWh. Natomiast dla tych, których zużycie jest wyższe i mają np. piece akumulacyjne, dodatek byłby o kilkaset złotych wyższy. Trwają wyliczenia, o ile może to być więcej, i taka dyskusja toczy się w rządzie, ale nie ma pewności, że taki wariant zostanie wdrożony. Problemem może być to, co ma być rokiem referencyjnym i punktem odniesienia do oceny zużycia energii, zwłaszcza gdyby okazało się, że ktoś dopiero elektryczną instalację zamontował. Dlatego ostatecznie może się okazać, że dodatek dla wszystkich będzie taki sam.

Ogrzewanie energią elektryczną do niedawna było raczej wyjątkiem. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego zawartych w raporcie z badania „Zużycie energii w gospodarstwach domowych 2018” (nowszego nie ma) jedynie w niespełna 3 proc. gospodarstw domowych były piece lub grzejniki elektryczne zainstalowane na stałe. Natomiast w 24 proc. energia elektryczna służy do ogrzewania wody, ale zgodnie z zasadami dotyczącymi wypłacania dodatków na opał takie osoby nie mogłyby liczyć na dopłatę, bo przysługuje ona na główne źródło ciepła.
Pompy ciepła i fotowoltaika to osobna kwestia. Według resortu klimatu na ogół były one montowane ze wsparciem publicznym i do dyspozycji była także ulga na termomodernizację. Dlatego w przypadku ich posiadaczy dodatek opałowy może nie być wypłacany. Tym bardziej że trudno tu mówić o aż tak drastycznych wzrostach kosztów opału, jak ma to miejsce w odniesieniu do gazu czy węgla. Te kwestie mają być rozstrzygnięte w ciągu kilkunastu dni. Ostateczna wersja ustawy, która będzie zawierała wszystkie rozwiązania, ma być znana najpóźniej do początku października. Premier Mateusz Morawiecki chce, by Sejm zajął się nią najpóźniej na posiedzeniu 6 października. W projekcie będzie zapowiedziana już wcześniej zasada, że cena prądu nie zmieni się dla osób, które zużywają poniżej 2 tys. kWh energii elektrycznej rocznie, po przekroczeniu tego limitu cena będzie zgodna z taryfami zatwierdzonymi przez URE.
Bez ochrony taryfowej, jak szacuje Grzegorz Onichimowski, ekspert Instytutu Obywatelskiego i były szef Towarowej Giełdy Energii, pozostaje ponad 30 proc. obywateli, w tym wszyscy warszawiacy i duża część Ślązaków. Pytanie więc, czy w planowanej regulacji rząd uwzględni tę część społeczeństwa i umożliwi w takich przypadkach wypłacanie dopłat spółkom obrotu – zastanawia się ekspert.
Resort klimatu i środowiska odpowiedział nam, że „gwarantowana cena energii obejmie również gospodarstwa domowe, obsługiwane przez firmy energetyczne, które nie składają wniosków taryfowych do URE. Rekompensowanie cen będzie się odbywać w taki sam sposób i do takich samych limitów zużycia jak dla firm, które składają wnioski do URE, i tak jak dziś funkcjonuje mechanizm gazowy i ma funkcjonować mechanizm dla ciepła” – odpisało nam ministerstwo.
10-proc. bonifikata na rachunkach dla osób, które zmniejszą zużycie energii o co najmniej 10 proc. – to jeden z zapisów, który ma się znaleźć w ustawie.
Dokument ma też zawierać wytyczne dotyczące samorządów i oszczędności w administracji publicznej. Premier Morawiecki zapowiedział wprowadzenie przepisów regulacji, których celem jest zaoszczędzenie w urzędach co najmniej 10 proc. energii. Prawdopodobnie miałoby to nastąpić między październikiem tego roku a końcem przyszłego roku. Urzędy miałyby więc ponad rok na wykazanie się oszczędnościami. Osłony dla ogrzewających mieszkania i domy gazem ziemnym to kwestia wciąż czekająca na rozwiązanie. Jak pisaliśmy wczoraj, w tym przypadku – tak samo jak w rozwiązaniu dotyczącym energii elektrycznej – brane są pod uwagę limity zużycia i dopiero po ich przekroczeniu cena gazu by rosła. To jeden z rozpatrywanych wariantów, a więcej szczegółów powinno być znanych za kilkanaście dni. ©℗
Resort klimatu: gwarantowana cena energii także bez taryfy