Węgierskie władze zreformowały sztandarowy program społeczno-gospodarczy dotyczący dopłat do cen gazu i prądu. Od 1 sierpnia mogą na nie liczyć wyłącznie gospodarstwa domowe.

Centralny Urząd Statystyczny podaje, że w czerwcu inflacja na Węgrzech wyniosła 11,7 proc. Budapeszt chwali się, że to jeden z najniższych wyników w regionie, co ma być zasługą polityki gospodarczej rządu Viktora Orbána. W ostatnich tygodniach Węgierski Bank Narodowy dokonał jednak korekty poziomu docelowej inflacji, która zamiast w zakładanym wcześniej przedziale 7,5–9,8 proc., ma się zmieścić w widełkach 11,0–12,6 proc. Nawet ten skorygowany poziom będzie trudny do utrzymania, bo dotychczasowy wzrost cen energii rok do roku nie przekraczał 1 proc., a różnicę pokrywało państwo.
Teraz to się zmieniło. 1 sierpnia, w zależności od taryfy, z której korzystają klienci, cena energii elektrycznej wzrosła nawet dziesięciokrotnie, a gazu – czterokrotnie. Rząd wyznaczył przy tym progi średniego miesięcznego i rocznego zużycia energii, do którego państwo dopłaci, żeby złagodzić skokowy wzrost cen. W przypadku energii elektrycznej to 210 kWh miesięcznie (w ujęciu rocznym 2523 kWh), a w przypadku gazu – 144 m sześc. miesięcznie (1729 m sześc. rocznie). Władze zapewniają, że dzięki temu wprowadzone zmiany nie dotkną 75 proc. gospodarstw domowych. To także lejtmotyw rządu, który zgodnie z własną narracją ma stale chronić węgierskie rodziny przed skutkami wojny. Z bonifikaty mogą skorzystać także mikroprzedsiębiorstwa, ale ustawodawca określił szereg warunków, które podmiot musi spełnić.
Zmiany dotyczą także dopłat do paliw, w tym gwarantowanej stawki urzędowej w wysokości 480 forintów (5,60 zł) za litr diesla i benzyny bezołowiowej 95, obowiązującej od 15 listopada 2021 r. Zasady dotyczące zakupu paliwa były już kilkukrotnie zmieniane. Najpierw mogli z nich korzystać wszyscy użytkownicy aut, potem tylko tych na węgierskich tablicach rejestracyjnych i mieszczących się w odpowiednim tonażu. W ostatnią sobotę o godz. 11 rząd zakomunikował, że od południa tankowanie po preferencyjnych stawkach będzie obowiązywało wyłącznie użytkowników aut prywatnych i taksówek. Cały sektor samochodów służbowych został z tego programu wykluczony, co po raz kolejny przełoży się na wzrost kosztów usług, a co za tym idzie – wzrost inflacji.
Zmiany dotyczące sposobu rozliczania energii są argumentowane skokowym wzrostem cen na rynkach światowych. Politycy związani z koalicją Fidesz-KDNP komunikują, że wynika on z trwającej w Ukrainie wojny oraz błędnej polityki brukselskich sankcji na Rosję. Na refleksję o rosyjskiej winie nie ma w tym przekazie miejsca. Pytani o potencjalne rozwiązanie kryzysu, politycy odpowiadają, że potrzebny jest pokój, a wówczas relacje energetyczne z Rosją miałyby powrócić do stanu sprzed inwazji. Budapeszt głośno wyraża sprzeciw wobec jakichkolwiek planów ograniczenia zużycia gazu. Węgrzy głosowali przeciwko planowi Komisji Europejskiej dotyczącemu ograniczenia go o 15 proc. Orbán niemal codziennie komunikuje, że jeżeli Unia Europejska nie dokona korekty swojej polityki, w październiku zacznie się głęboki kryzys energetyczny. W działaniach Budapesztu widać przy tym pewną niekonsekwencję. Z jednej strony władze przypominają, że energetyka pozostaje w wyłącznej kompetencji państw członkowskich, z drugiej oczekują, że UE „coś zrobi”.
Dla wielu Węgrów zaskoczeniem było podanie nowych cen gazu ziemnego. Od jesieni, czyli od podpisania nowej, 15-letniej umowy z Gazpromem, byli zapewniani, że Budapeszt kupuje gaz za jedną piątą ceny rynkowej. Potwierdzali to na konferencji 1 lutego Władimir Putin i Viktor Orbán. O tym, że to nieprawda, informował w swoich raportach Centralny Urząd Statystyczny, bo w rzeczywistości stawki były znacznie wyższe. Nie stało się to przedmiotem szerszej debaty, ale i bez tego rosnąca inflacja przekłada się na nastroje. Według sondaży przygotowanych przez sympatyzujące z rządem ośrodki wszystko jest w porządku. W zeszłym tygodniu ukazało się jednak badanie Publicus dla dziennika „Népszava”, z którego wynika, że poparcie dla Fidesz-KDNP zmalało o 12 pkt proc. do 24 proc. Poparcie opozycji pozostało niezmienne na poziomie 23 proc., ale skokowo wzrósł odsetek niezdecydowanych (o 14 pkt do poziomu 46 proc.). Z sondażu jasno wynika, że Węgrzy w coraz większym stopniu odczuwają skutki inflacji. W lipcu przyznawało to 44 proc. ankietowanych wobec 33 proc. w czerwcu. W konsekwencji zmian zasad dopłacania do energii można się zaś spodziewać dalszego wzrostu tego wskaźnika. ©℗