W liście z końca września szef UOKiK Tomasz Chróstny wzywa komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager do zbadania działań rosyjskiego monopolisty, które wpływają na sytuację na unijnym rynku gazu. Według niego mają one znamiona manipulacji cenami i naruszenia zasad traktatowych

Szef urzędu informuje Vestager o ograniczaniu wykorzystania Jamału. Jak podkreśla Chróstny, Gazprom zrezygnował z utrzymania dotychczasowych rocznych rezerwacji przepustowości na gazociągu, które gwarantowały przewidywalność dostaw. Koncern odmówił też zwiększenia przesyłu do europejskich klientów mimo podwyższonego zapotrzebowania na gaz, poprzestając na dostawach, które wymuszają kontrakty długoterminowe. W efekcie – jak zauważa szef UOKiK – od października poziom przepustowości objęty rezerwacjami Gazpromu spadnie aż o 90 proc. w porównaniu do sierpnia.
„Oznaczać to będzie znaczące trudności, a nawet niemożność uzupełnienia zapasów tego surowca w krajach UE przed sezonem zimowym w stopniu, który zapewniałby bezpieczeństwo energetyczne” – czytamy w liście do komisarz. Chróstny ocenia też, że działania rosyjskiej firmy wyglądają na element presji na dopuszczenie do eksploatacji Nord Stream 2. To stanowiłoby z kolei niedozwolone nadużycie dominującej pozycji rynkowej, o którym mowa w art. 102 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Jak zauważa urzędnik, zabronione jest każde arbitralne i nieuzasadnione ograniczenie produkcji lub sprzedaży przez firmę, która odgrywa dominującą rolę na rynku. W szczególności, jeśli jest ono podyktowane „chęcią uzyskania celów gospodarczych lub politycznych i nieuczciwego podniesienia cen”.
Skutki działań Gazpromu, które przyczyniają się do rekordowo wysokich cen gazu, nie omijają Polski. Jak wskazuje szef UOKiK, ceny hurtowe błękitnego paliwa są już ok. trzykrotnie wyższe niż na początku roku, a od początku września dostawy w kontraktach miesięcznych i kwartalnych podrożały o połowę. W tym samym czasie podobny wzrost cen nie został zaobserwowany w Rosji – zaznacza Chróstny.
Propozycja unijnego dochodzenia w sprawie Gazpromu może znaleźć się na agendzie rozmów przywódców podczas szczytu w Brukseli za dwa tygodnie.
Rosyjski koncern zaliczył jednak w środę małe zwycięstwo. Rzecznik generalny TSUE Michal Bobek wydał opinię, iż konsorcjum Nord Stream 2 AG może zaskarżyć przed sądami unijne przepisy rozszerzające stosowanie dyrektywy gazowej na gazociągi łączące Unię z państwami trzecimi. Chodzi o reguły, którym poddane mają być takie gazociągi jak NS2, mówiące o dostępie stron trzecich, czy ustanowienia niezależnego operatora wyznaczającego taryfy przesyłowe. 20 maja 2020 r. Sąd UE odrzucił skargę kontrolowanego przez Gazprom konsorcjum na te przepisy, argumentując, że unijna dyrektywa nie może dotyczyć bezpośrednio Nord Stream 2 AG.
Budowniczy NS2 odwołali się do TSUE, a rzecznik w opinii poprzedzającej wyrok ocenił, że „wskutek przyjęcia dyrektywy sytuacja prawna spółki uległa zmianie, była ona ponadto jedynym przedsiębiorstwem, na które ten akt prawny wywarł rzeczywiście wpływ”. Jeśli tę opinię potwierdzi wyrok TSUE, a tak najczęściej się dzieje, Gazprom będzie miał otwartą drogę do podważania unijnego prawa.
– Oczekujemy na rozstrzygnięcie TSUE, a niezależnie od tego kontynuujemy naszą strategię w postępowaniu derogacyjnym i postępowaniu certyfikacyjnym Nord Stream 2 – poinformował nas PGNiG.
Presję na Komisję Europejską próbują wywrzeć europosłowie. Na próbę obejścia przez Nord Stream europejskiego prawa zwrócili uwagę w liście do KE sprawozdawcy dyrektywy gazowej z czterech partii: Europejskiej Partii Ludowej (sygnatariuszem jest Jerzy Buzek), liberalnej Odnowić Europę, Zielonych oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (pod listem podpisał się Zdzisław Krasnodębski). W piśmie z wtorku, które widział DGP, zapraszają unijnych komisarzy do wytłumaczenia, w jaki sposób KE chce zapewnić przestrzeganie europejskich przepisów w kontekście próby uzyskania certyfikacji dla nowej nitki na dnie Bałtyku. ©℗
Współpraca Magdalena Cedro