W ciągu ostatnich 12 miesięcy firmy szukające niekonwencjonalnego surowca wywierciły tylko 23 otwory. Dziś jest ich w sumie 48. A jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadano, że do końca roku będzie ok. 70. Eksperci wątpią, by zrealizowanie planu było możliwe. Dotychczasowe tempo łupkowych inwestycji jest zbyt wolne, by wypełnić także długookresowe założenia resortu środowiska.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy firmy szukające niekonwencjonalnego surowca wywierciły tylko 23 otwory. Dziś jest ich w sumie 48. A jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadano, że do końca roku będzie ok. 70. Eksperci wątpią, by zrealizowanie planu było możliwe. Dotychczasowe tempo łupkowych inwestycji jest zbyt wolne, by wypełnić także długookresowe założenia resortu środowiska.
/>
Gdyby firmy poszukiwawcze w kolejnych latach prowadziły wiercenia w takim tempie jak dotąd, do 2021 r. nie uda się wykonać więcej niż 190 otworów. Tymczasem wiceminister Piotr Woźniak wielokrotnie informował, że w ciągu najbliższych ośmiu lat firmy powinny wywiercić ich ponad 300.
Przedstawiciel zagranicznego koncernu, który zdecydował już o wycofaniu się z Polski, mówi, że nie wierzy, by intensyfikacja, jakiej oczekiwano dwa lata temu, była realna. – Wierceniom nie sprzyjał dotąd brak uregulowań prawnych, ale do inwestycji nie zachęcają też słabe wyniki dotychczasowych poszukiwań i brak przychylności ze strony społeczności lokalnych – podkreśla.
Szczególnie dotkliwie o tym ostatnim aspekcie przekonał się Chevron, który – na skutek protestów mieszkańców okolicznych wsi – musiał wstrzymać poszukiwania na Lubelszczyźnie. Firma nie ujawnia, jakie poniosła w związku z tym straty. Nieoficjalnie mówi się, że to może być dla firmy impuls, by podjąć decyzję o wycofaniu się z Polski. W koncernie, który wywiercił już cztery otwory w innych lokalizacjach, zapewniają jednak, że nie pójdą w ślady ExxonMobil, Marathon Oil czy Talismana.
Sprzeciw lokalnych społeczności może być jednak poważną barierą dla dalszych poszukiwań gazu łupkowego w Polsce. Z niepublikowanej dotąd części badań PBS, przeprowadzonych na zlecenie PGNiG, wynika bowiem, że nastąpił widoczny spadek poparcia dla poszukiwań niekonwencjonalnego surowca. W ciągu ośmiu miesięcy od poprzednich badań (przeprowadzono je w czerwcu 2012 r., a drugą turę – w I kw. 2013 r.) grupa osób przychylna wierceniom skurczyła się o niemal 14 pkt proc. Ale to wciąż większość, bo 61 proc. Rośnie jednak grono przeciwników. – Jeszcze w ubiegłym roku zdecydowanie przeciw wierceniom było 7 proc. respondentów. W tym roku jest to 9 proc. – wylicza PBS.
Amerykańscy eksperci sugerują, by w dialog z mieszkańcami rejonów, w których mają być prowadzone wiercenia, włączyło się państwo. Tom Murphy, dyrektor stanowego ośrodka Marcellus Center for Outreach and Research w Pensylwanii, przekonuje, że udział przedstawicieli państwa w procesie edukowania jest bardzo cenny i podnosi wiarygodność dialogu. – Skuteczne działania edukacyjne mają swój początek w budowie zaufania w relacjach ze społecznością lokalną. Rola rządu w takich rozmowach jest ważna ze względu na fakt, że to właśnie instytucje rządowe wydają koncesje działającym na tym polu firmom, jak również odpowiadają za kontrolę prac wiertniczych – wyjaśnia w rozmowie z DGP.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama