1 lipca wchodzą w życie nowe ceny prądu dostarczanego do 15 mln polskich rodzin. Spadną u wszystkich państwowych sprzedawców, czyli w PGE, Tauronie, Enei i Enerdze. Największą obniżkę wprowadzi Tauron (4,55 proc.), potem Enea (4,29 proc.) i PGE (4,21 proc.). Najmniej ceny obniży Energa (3,89 proc.). Jedna kWh najmniej będzie kosztować w PGE (przed obniżką najtańsza była Energa). Tradycyjnie najwięcej zażąda od swoich klientów RWE, jedyny prywatny duży sprzedawca energii w Polsce. Kontrolowany przez Niemców koncern obniży cenę o 4 proc.
W porównaniu obniżonych stawek za energię dla rodzin najlepiej wypada PGE. Ale różnice w ofercie nie są znaczące / Dziennik Gazeta Prawna
Minimalne różnice w cenach powodują, że w gospodarstwie domowym zużywającym 3 tys. kWh energii rocznie średnie oszczędności z tytułu szumnych obniżek wyniosą ok. 3 zł miesięcznie. Do końca roku w portfelach klientów taryfy G11 zostanie więc ok. 18 zł.
– Sprzedawcy uznali argumentację prezesa URE, że istnieją przesłanki do obniżenia cen. Jest to bez wątpienia ilustracja ich prorynkowego podejścia i dbałości o klienta – komentował Maciej Bando, wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki, który negocjował z państwowymi koncernami stawki. RWE jest z regulatorem skonfliktowany i uważa, że nie musi ustalać stawek.
Jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji Marek Woszczyk, prezes URE, miał odmienne zdanie.
– Wciąż oceniam aktualny poziom konkurowania przez sprzedawców energii elektrycznej o klienta z grupy G za niewystarczający, by móc zwolnić ich z obowiązku przedkładania mi taryf do zatwierdzenia – mówił w wywiadzie dla DGP, zapowiadając, że jest miejsce do znaczących obniżek.
Rynek spekuluje już o tym, co może się wydarzyć za pół roku. Zdaniem analityków jest niemal pewne, że taryfy G zostaną ponownie obniżone. Tak uważa m.in. Paweł Puchalski z DM BZ WBK, który zwraca uwagę, że sięgające średnio ok. 4 proc. obniżki cen energii w zatwierdzonych taryfach są znacznie mniejsze od prawdziwego spadku kosztów dla sprzedawców energii.
– Zatwierdzone obniżki dla klientów indywidualnych nie wyczerpały potencjału wynikającego ze spadku cen hurtowych energii w ostatnich miesiącach. Jeśli utrzymają się one na obecnym poziomie, od przyszłego roku powinno dojść do kolejnych obniżek taryf – mówi Paweł Puchalski.
– Na tym opóźnieniu najbardziej zyskały grupy energetyczne, które mniej produkują, niż sprzedają, i które mogły się zaopatrywać w tanią energię na rynku, czyli Tauron oraz Enea. Obecny scenariusz jest najmniej korzystny dla PGE, która wytwarza ok. 40 proc. energii w Polsce – mówi Puchalski.
Mimo możliwości konkurowania o portfel Kowalskiego (taryfy URE wyznaczają górny poziom stawek) energetyka w ogóle się o to nie stara. Z ostatnich danych URE wynika, że z grupy ponad 15 mln odbiorców indywidualnych sprzedawcę zdecydowało się zmienić zaledwie 91 tys., czyli 0,6 proc. W dodatku część z nich zmieniła firmę energetyczną pod wpływem nieprawdziwych informacji przekazywanych przez przedstawicieli alternatywnych sprzedawców.
Niewielka elastyczność koncernów to jeden z powodów, dla których prezes URE nie chce zdjąć z nich obowiązku uzgadniania stawek. – Byłoby lepiej, gdyby to konkurencja między wytwórcami i sprzedawcami wyznaczała poziom cen dla gospodarstw domowych, a nie regulator – przyznaje Woszczyk.