Obecnie cena gazu w kontrakcie z Gazpromem powiązana jest tylko z cenami produktów ropopochodnych. Oznacza to, że wraz ze wzrostem cen ropy naftowej na rynkach wzrasta też cena, jaką Polska płaci za rosyjski gaz. Obecnie jest ona stosunkowo wysoka i według ekspertów wynosi ponad 500 dolarów za 1 tys. metrów sześciennych. Zawarte porozumienie z Gazpromem, oprócz ponad 10-proc. obniżki, zakłada także zmianę stosowanej formuły cenowej - cena będzie indeksowana nie tylko do cen ropy, ale także do cen rynkowych gazu w Europie Zachodniej, które są znacznie niższe niż w Polsce.
"Chcieliśmy odejść od indeksacji do produktów ropopochodnych. To się udało. (...) Chodziło o powiązanie z płynnym rynkiem, czyli z hubami (gazowymi w Europie Zachodniej - PAP). I to mamy. Dzięki temu możemy patrzeć z większym spokojem w przyszłość, będziemy konkurencyjni. Czyli jak rynek będzie się zmieniał i ceny na Zachodzie będą się zmieniać, to nasze ceny też nie będą sztywne" - powiedziała podczas XVI Międzynarodowej Konferencji Energetycznej EuroPower Piotrowska-Oliwa. Dodała, że jeśli ceny w europejskich hubach (węzłach gazowych) pójdą drastycznie w górę, to oczywiście też przełoży się to na ceny gazu w Polsce. Nie chciała jednak zdradzić szczegółów nowej formuły cenowej.
Zaznaczyła tylko, że nie będzie to indeksacja do cen spotowych gazu (tzn. cen gazu dostarczanego natychmiastowo) w Europie Zachodniej wyjaśniając, że w kontraktach długoterminowych na dostawy gazu jest odniesienie do transakcji forward, a nie spot. Kontrakty forward polegają na tym, że kurs, po jakim zostanie dokonana transakcja oraz wielkość transakcji zostają ustalone w dniu jej zawarcia, natomiast fizyczna dostawa surowca, np. gazu, nastąpi w ściśle określonym dniu w przyszłości.
Piotrowska-Oliwa zaznaczyła, ze nie może zdradzić też szczegółów porozumienia z Gazpromem ws. zmiany samej ceny. "Kontrakt, jak każda umowa, nie tylko międzynarodowa, jest objęty tajemnicą handlową. (...) Dlatego nie mogę powiedzieć, jaką skalę obniżki wywalczyliśmy. (...) Obniżka jest wyższa niż 10 proc., a w tym przedziale pod hasłem wyższa niż 10 proc. jest bardzo dużo" - powiedziała.
Zaznaczyła, że kwestia zawartej w kontrakcie tzw. klauzuli take-or-pay (bierz lub płać - PAP) nie była przedmiotem rozmów z Gazpromem. Klauzula ta nakłada na przedsiębiorstwo obowiązek odbioru konkretnej ilości surowca, np. gazu, która jest określona w umowie. "Na take-or-pay myślę, że też przyjdzie czas" - zaznaczyła Piotrowska-Oliwa.