- Potencjał rozwojowy energii słonecznej to efekt rosnącej świadomości społecznej - mówi w wywiadzie dla DGP Paulina Ackermann, szefowa polskiej filii start-upu Otovo.



Energetyka słoneczna ma być najszybciej rozwijającą się gałęzią zielonej gospodarki. Jak szacujecie potencjał tego rynku w Polsce?
Fotowoltaika już rozwija się najszybciej w całej energetyce. W latach 2018–2019 liczba nowych mikroinstalacji wzrosła czterokrotnie. W tym roku też notujemy wzrosty. Przebicie będzie więcej niż dwukrotne. Prognozuje się, że w 2020 r. w Polsce zostanie zainstalowanych 1650 MW mocy w panelach. A przecież mamy do czynienia z rokiem trudnym gospodarczo. Polska jako członek UE ma określone zobowiązania, jeśli chodzi o zwiększanie udziału odnawialnych źródeł w miksie w perspektywie 2030 r. Łączne moce w fotowoltaice do 2025 r. mogą osiągnąć 7,5 GW. Potencjał rozwojowy jest więc ogromny. Chcemy rozwijać się razem z tym rynkiem.
DGP
Wprowadzała pani do Polski hulajnogi Lime. Czy panele słoneczne staną się równie wszechobecne, co hulajnogi?
W niektórych miastach w Polsce panele słoneczne można spotkać na co drugim czy co trzecim domu. Wierzymy, że ta skala jest osiągalna na poziomie całego kraju. Naszą ambicją jest być numerem jeden w branży na skalę europejską. Otovo działa od 2016 r. i jest obecne we Francji, w Hiszpanii, Norwegii i Szwecji. Teraz wchodzimy do Polski, przygotowujemy się do wejścia do Włoch i na pewno na tym się nie skończy. Jesteśmy jedną z niewielu firm, jeśli nie jedyną, która jest obecna na tylu rynkach i zależy nam na tym, żeby wykorzystać tę pozycję do konsolidacji sektora. Dziś dominują na nim gracze funkcjonujący na poziomie poszczególnych państw. Moment na wejście do Polski wydaje się optymalny, bo ostatnio wzrosła u nas świadomość społeczna korzyści, jakie płyną z fotowoltaiki.
Jak oceniacie obowiązujące regulacje dla OZE?
Jesteśmy zadowoleni z obecnego stanu prawnego. Dzisiejsze regulacje sprzyjają rozwojowi branży. Doceniamy możliwość odliczenia od podatku kosztów instalacji w postaci ulgi termomodernizacyjnej, niższy VAT dla prosumentów, system upustów za energię wprowadzaną do sieci czy dotacje z programu „Mój prąd”. Wiemy już, że program będzie kontynuowany, choć nie jest jeszcze pewne, w jakiej formie. Widzimy pozytywne podejście rządzących do energii słonecznej. Pod tym względem Polska stoi na poziomie europejskim. Na zainteresowanie klientów fotowoltaiką wpływa fakt, że częściej mówi się o podwyżkach cen energii, oraz relatywne spowolnienie w naziemnej energetyce wiatrowej.
Jak na to wpływa pandemia?
W czasie pierwszej fali pandemii nie byliśmy jeszcze obecni w Polsce, ale z tego, co mogłam zaobserwować, poza krótkim przestojem związanym z utrudnionym dostępem do sprowadzanych z zagranicy komponentów, kryzys dotknął fotowoltaikę w ograniczonym stopniu. Przyszłość wygląda optymistycznie, a unijne wsparcie dla odbudowy może jeszcze poprawić sytuację branży. Z tego, co się orientuję, w najbliższej przyszłości możemy się też spodziewać ułatwień dla inwestowania w fotowoltaikę dla budynków spółdzielczych i wielomieszkaniowych.
W Brukseli ważą się losy budżetu UE i całego pakietu antykryzysowego. Na ile ewentualne zablokowanie ich przyjęcia zagraża sektorowi OZE, w dużej mierze napędzanemu środkami unijnymi?
Analizując sytuację przed wejściem na polski rynek, braliśmy pod uwagę tylko te elementy otoczenia biznesu, które były 100-proc. pewne. Zakładaliśmy np. ustanie dotacji z „Mojego prądu”. Bez tego programu, bez środków zewnętrznych i bez uwzględnienia rosnących cen prądu, tylko za sprawą istniejących ulg podatkowych, instalacja fotowoltaiczna może się spłacić w ciągu siedmiu lat. Każdy dodatkowy element wsparcia rozwoju energetyki słonecznej – czy to na poziomie europejskim, czy krajowym – będzie dla nas pozytywny, ale branża będzie się rozwijać tak czy inaczej.
Chcecie być Uberem dla fotowoltaiki. W dobie pandemii daleko posunięta cyfryzacja to atut, ale na dłuższą metę rodzi pytania, na ile Polska skorzysta na Otovo, a na ile może się to wiązać z niekorzystnymi konsekwencjami na rynku pracy.
Inspirujemy się Uberem, ale jednocześnie chcemy gwarantować wysoką jakość. Firmy, z którymi współpracujemy, będą musiały spełniać nasze, wypracowane w Norwegii, kryteria zarówno w zakresie poziomu usługi, jak i standardów zatrudnienia. Analogia z Uberem ma się sprowadzać do tego, że chcemy oferować skalowalne rozwiązania i usprawnić proces instalacji paneli fotowoltaicznych, zagwarantować szybki, za pomocą kilku kliknięć, dostęp do wyceny i odejść od tradycyjnego modelu sprzedaży.