Wytwarzanie prądu na świecie w coraz większym stopniu opiera się na wietrze i słońcu – wynika z najnowszego raportu think tanku Ember, który zebrał dane z 48 krajów, gdzie wytwarza się ponad cztery piąte globalnej produkcji energii. W pierwszym półroczu 2020 r. te dwa źródła osiągnęły wspólnie 10 proc. W pięć lat ich udział się podwoił. Do liderów należą Niemcy, gdzie z wiatru i słońca wytwarza się ok. 42 proc. prądu. Polska z ok. 14 proc. lokuje się ponad światową przeciętną, ale poniżej unijnej, przekraczającej 20 proc.
DGP
Węgiel traci na znaczeniu. Najszybciej w Unii, gdzie odpowiada dziś za niecałe 10 proc. miksu, choć jeszcze w 2015 r. było to niemal 25 proc. W USA jego udział spadł z 33 do niecałych 17 proc. Stopniowe obniżanie znaczenia „czarnego złota” w miksie można zaobserwować w Chinach, które (podobnie jak Indie) wytwarzają z wiatru i słońca ok. 10 proc. swojego prądu. Powolne tempo dekarbonizacji przy gigantycznej skali produkcji sprawia jednak, że udział Chin w globalnej energetyce węglowej rośnie. Jak obliczył Ember, na chińskie elektrownie w ostatnim półroczu przypadało 54 proc. produkcji prądu opartej na tym surowcu, na Indie ‒ 10 proc., a na resztę Azji ‒ 17 proc. Coraz mniej węglowe są USA i UE, na które przypada odpowiednio 8 proc. i 4 proc.
Kierunek jest optymistyczny, ale dynamika zmian w światowej energetyce pozostaje za niska, by zatrzymać globalny wzrost temperatur w granicach 1,5 st. C względem poziomów przedprzemysłowych, jak postulują klimatolodzy. Według wyliczeń IPCC spełnienie tego kryterium wymagałoby ograniczenia udziału węgla w miksie do 6 proc. w perspektywie 2030 r. W tym celu konieczne byłoby wygaszanie go w tempie 13 proc. rocznie, a więc wyraźnie szybciej niż w ostatnim roku.
W artykule opublikowanym niedawno w „Nature” zespół pod kierunkiem Piersa Forstera oszacował wpływ perturbacji związanych z COVID-19 na temperatury na zaledwie 0,01 st. C w perspektywie 2030 r. Zasadnicze znaczenie dla powstrzymania katastrofy klimatycznej będą miały za to polityki antykryzysowe. Według badaczy zielona odbudowa może powstrzymać wzrost temperatur nawet o 0,3 st. C w perspektywie 2050 r. Wymagałoby to jednak przeznaczenia na transformację setek bilionów dolarów, środków rzędu 1,2 proc. światowego PKB. Odbudowa w oparciu o technologie konwencjonalne zwiększa zagrożenie rozminięcia się z celami uzgodnionymi w porozumieniu paryskim. Do tej pory – jak wynika z wyliczeń projektu Energy Policy Tracker – w pakietach stymulacyjnych krajów G20 47 proc. środków skierowanych do sektora energetycznego (170 mld dol.) wsparło przedsięwzięcia oparte na paliwach kopalnych, a 39 proc. (niespełna 140 mld) zainwestowano w czystą energię.