Kolejne firmy wnioskują o koncesje, a niemiecki RWE Renewables odkupuje istniejący projekt.
Firma nabyła udziały w czterech polskich projektach, których łączna moc to 1,5 GW. Z informacji uzyskanych przez DGP wynika, że chodzi o projekty Baltic Trade and Invest. Według niemieckiej spółki Polska to „wschodzący rynek offshore o największym niewykorzystanym potencjale w Europie”. Budowa może się zacząć w 2023 r.
Wcześniej o rozpoczęciu wyłącznych rozmów z Ørstedem – największą duńską firmą energetyczną i jednym z liderów offshore – poinformowała PGE. – Do końca roku chcemy uzgodnić warunki wejścia tej firmy do dwóch naszych celowych spółek – powiedziała DGP Monika Morawiecka, prezes PGE Baltica.
Chodzi o sprzedaż 50 proc. udziałów w spółkach Elektrownia Wiatrowa Baltica-3, realizującej projekt o planowanej mocy ok. 1 GW w perspektywie 2026 r., oraz Elektrowni Wiatrowej Baltica-2, realizującej projekt o planowanej mocy ok. 1,5 GW w perspektywie 2030 r. Ørsted może zarówno wnieść własny kapitał, jak i przyciągnąć finansowanie zewnętrzne. – Duży zagraniczny gracz może okazać się pomocny w pozyskiwaniu finansowania dla projektów OZE – podkreśliła Morawiecka.
Szacowany przez rynek łączny koszt obu inwestycji to nawet 30 mld zł. PGE ma jeszcze jedną koncesję, Baltica-1 – projekt o mocy do 900 MW jest planowany do realizacji po 2030 r.
Wiele podmiotów wnioskuje o zgodę na budowę sztucznych wysp
PKN Orlen chce z kolei zachować pakiet kontrolny (51 proc.) w spółce z przyszłym partnerem, którego planuje wyłonić do końca roku. Orlen ma na Bałtyku koncesję (decyzję lokalizacyjną), w ramach której może zbudować morską farmę wiatrową o mocy do 1200 MW. W przyszłym roku paliwowa spółka chce też złożyć dokumenty potrzebne do uzyskania pozwoleń środowiskowych. Planowany termin rozpoczęcia budowy to 2023/2024 r.
Także Orlen spodziewa się od partnera w spółce offshorowej zarówno kapitału, jak i know-how, którego brakuje Polsce w tego typu projektach. – Jesteśmy w trakcie dynamicznych prac, prowadzimy badania środowiskowe, jesteśmy także w trakcie wyboru potencjalnego partnera biznesowego, ale dziś jeszcze za wcześnie, żeby zdradzać szczegóły – mówił w ubiegłym tygodniu przy okazji prezentacji wyników Orlenu za III kwartał członek zarządu Orlenu ds. rozwoju Zbigniew Leszczyński.
Graczem, który jako pierwszy rozpoczął starania o polski Bałtyk, jest Polenergia. Już w 2016 r. spółka zdobyła pierwsze pozwolenie środowiskowe dla jednego z trzech swoich projektów. Obecnie ma już dwa pozwolenia środowiskowe oraz zgody na przyłączenie do sieci 3 GW. Jej partnerem we wszystkich projektach, z 50-proc. udziałem, jest Equinor (dawny Statoil).
– Mamy renomowanego partnera, mamy ważne decyzje środowiskowe i umowę przyłączeniową, dopinamy wszystkie sprawy i czekamy przede wszystkim na zapowiadany od tylu lat system regulacji dla farm wiatrowych na polskim morzu – mówi nasz rozmówca z Polenergii. Dla Polenergii 50-proc., a nie mniejszościowy udział dla partnera z know-how, który będzie dodatkowo operatorem instalacji, był oczywisty. Dalsze działania spółki zmierzają w kierunku pozyskania pozwoleń na budowę, ale to już wiąże się ze znacznymi kosztami. Dlatego zarówno harmonogram realizacji morskich projektów Polenenergii, jak i w przypadku projektów innych firm, jest w dużej mierze uzależniony od tempa prac nad regulacjami.
Ponadto w lutym wniosek do ministerstwa gospodarki morskiej o wydanie decyzji lokalizacyjnej na wzniesienie sztucznej wyspy złożył Synthos, jednak – według źródła zbliżonego do spółki – minister zawiesił postępowanie do czasu przyjęcia planu zagospodarowania morza. Także Tauron złożył wnioski o pozwolenie lokalizacyjne na wznoszenie sztucznych wysp pod farmę wiatrową na Morzu Bałtyckim (PSZW) i czeka na ich rozpatrzenie. – Wielkość mocy będzie zdeterminowana z jednej strony możliwością pozyskania PSZW, a z drugiej możliwościami finansowymi grupy – odpowiedziała nam spółka. Tauron rozpatruje jednak różne opcje, szuka też możliwości wejścia w istniejące projekty offshore. Podobnie zrobił RWE Renewables.
– Bardzo dużo podmiotów składa wnioski o pozwolenia na wznoszenie sztucznych wysp pod turbiny, ale dzisiaj plan zagospodarowania obszarów morskich bardzo mocno ogranicza możliwości wydawania takich pozwoleń i praktycznie zawęża je jedynie do tych już wydanych – powiedział DGP prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) Janusz Gajowiecki.
Czemu zatem firmy spieszą się, żeby rezerwować miejsce na Bałtyku? – Gdy po pierwszych badaniach udostępnionych przez PGE firmy zorientowały się, jak korzystne warunki panują na Bałtyku, to przystąpiły do wyścigu o lokalizację. Polska ma największy potencjał spośród wszystkich krajów basenu Morza Bałtyckiego, wiatr wieje u nas przez 90 proc. dni w roku – podkreśla Gajowiecki.
Polskie Sieci Energetyczne poinformowały DGP, że w styczniu wydały decyzję o wydaniu warunków przyłączenia dla pięciu morskich farm wiatrowych o mocy ok. 4,9 GW.
Z resortu energii wciąż jednak nie wyszedł projekt specustawy, na który inwestorzy czekają, by ruszyć z budową.