Rząd szykuje ułatwienia dla gmin, które stawiają na rozproszoną energetykę i dążą do autonomii w tej dziedzinie. Samo dosypanie pieniędzy to jednak za mało, by rozkręcić rynek blokowany przez nadmiar regulacji.
DGP
Rosnące ceny energii skłaniają coraz więcej samorządów do szukania alternatywy dla drogich usług spółek przesyłowych. Wiele gmin przymierza się do inwestycji we własną, lokalną energetykę. Po prawnych i finansowych turbulencjach związanych z kilkukrotnie zmienianymi w ostatnich latach zasadami budowy oraz rozliczeń farm wiatrowych dziś większość samorządów zwraca się w stronę fotowoltaiki.
Sęk w tym, że poza nielicznymi przykładami (np. Ostrów Wlkp., gdzie od 2020 r. będzie działać pierwsza w Polsce miejska sieć ekologicznej energii pochodzącej z biomasy drzewnej, na której skorzystają mieszkańcy i przedsiębiorcy) próby przełamania energetycznego monopolu dużych graczy rzadko się udawały.
Ma się to wkrótce zmienić. Naprzeciw oczekiwaniom samorządów wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Znamy szczegóły nowych programów wsparcia, którymi fundusz chce pomóc rozkręcić lokalną energetykę. Część z nich dopiero zostanie oficjalnie ogłoszona.

Nowe programy

Jednym z nowych instrumentów wsparcia ma być dofinansowanie na sporządzenie kosztownych opracowań dotyczących bilansu energetycznego gminy. To dokumenty, które wyznaczają kierunki rozwoju lokalnej energetyki z uwzględnieniem m.in. uwarunkowań terenowych, infrastruktury, zapotrzebowania na moc. Koszty sporządzenia jednego z nich sięgają nawet kilkuset tysięcy złotych. Dokumenty te mają odgrywać kluczową rolę przy planowaniu inwestycji.
Dziś samorządy radzą sobie same, bo nie ma spójnych wytycznych dotyczących np. tego, jak powołać spółdzielnię energetyczną lub założyć klaster energii. To wyzwanie szczególnie dla małych gmin. A to one właśnie mogą być największymi beneficjentami rozproszonej energetyki.
– Brakuje nam ekspertów, którzy byliby w stanie jak równi partnerzy negocjować z wielkimi spółkami energetycznymi warunki przyłączenia do sieci – mówi Leszek Świętalski, ekspert Związku Gmin Wiejskich RP.
Jak udało nam się ustalić, prawdopodobne jest, że 90 proc. kosztów sporządzenia opracowań pokrywałby fundusz, a 10 proc. stanowiłoby wkład własny gminy. Szczegóły tego rozwiązania zostaną dopracowane i przedstawione w ciągu 2–3 miesięcy – słyszymy w NFOŚiGW.
To niejedyny nowy program. 8 lipca ruszy pierwszy nabór do programu Agroenergia skierowanego do indywidualnych rolników, którzy zainwestują w instalacje wytwarzające prąd i ciepło na własny użytek. Mogą oni uzyskać dotację na maksymalnie 800 tys. zł (40 proc. kosztów przedsięwzięcia) lub pożyczkę do 2 mln zł (100 proc. kosztów).

Ustawa tuż-tuż

Finansowe wsparcie, choć konieczne, nie rozwiązuje wszystkich problemów, z którymi borykają się gminy dążące do samowystarczalności energetycznej. Potrzebna jest kompleksowa reforma wsparcia OZE – mówią samorządowcy.
Takie zmiany są już na horyzoncie, bo dobiegają końca prace nad nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii. Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli Ministerstwa Energii miałaby ona szybko trafić do Sejmu i jeszcze w lipcu zostać przyjęta przez parlament. Wczoraj projekt przyjęła Rada Ministrów.
Nowela ma przyspieszyć rozwój rozproszonych, ekologicznych źródeł zasilania. Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i przewodnicząca Międzyresortowego Zespołu ds. Ułatwień Inwestycji w Prosumenckie OZE, chce uruchomienia jeszcze w tym roku dachowych instalacji fotowoltaicznych o mocy 200 MW. Odpowiada to mocy jednego bloku węglowego.
Dlaczego ta ustawa jest tak wyczekiwana przez samorządy? Otóż rozszerza ona definicję prosumenta i wprowadza możliwość sprzedaży energii przez wytwórców dysponujących mikroinstalacjami na zasadach innych niż sprzedawca zobowiązany. Innymi słowy, gminy mogłyby taniej przekazywać energię produkowaną z OZE do swoich spółek komunalnych, a jej nadmiar oddać do sieci dystrybucyjnych, aby w czasie, gdy słońce nie będzie świecić, kupić ją ze znacznym opustem.
Co więcej, na mocy poprawki ministra rolnictwa i rozwoju wsi projekt umożliwia tworzenie spółdzielni energetycznych na terenie gmin wiejskich i miejsko-wiejskich. Spółdzielnie będą miały prawo do prosumenckich zasad rozliczeń energii elektrycznej w systemie opustów.

Wołanie o koordynatora

Zdaniem ekspertów na doregulowanie wciąż czeka też sektor klastrów energii, których potencjał – mimo wstępnego zainteresowania samorządów – jest mocno niewykorzystany, a rozwój takich porozumień wyhamował. Zdaniem Filipa Wiśniewskiego z Jeleniogórskiego Klastra Odnawialnych Źródeł Energii stało się tak, bo nie stworzono im prawidłowych warunków do działania.
– Przeszkodą jest brak właściwych regulacji dotyczących taryf i sposobu odsprzedaży wytworzonej przez klaster energii – wskazuje ekspert.
Podkreśla, że problemem jest też brak własnej sieci dystrybucyjnej. Istniejące należą do wielkich firm energetycznych, które nie są skłonne ich udostępniać.
Leszek Świętalski przekonuje też, że samorządy skorzystałyby na skupieniu kompetencji dotyczących rozproszonej energetyki w jednych rękach.
– Dziś, zależnie od charakteru inwestycji w OZE, musimy rozmawiać z ministerstwami środowiska, żeglugi, infrastruktury, inwestycji – mówi Świętalski.
Dodaje, że warto się zastanowić, czy dobrym rozwiązaniem nie byłoby powołanie pełnomocnika rządu, który koordynowałby współpracę między gminami a resortami.