Proces przejęcia akcji Grupy Lotos przez PKN Orlen musi się "spinać" biznesowo. Oczywiście, ma on strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, ale przede wszystkim liczy się ekonomia. Orlen będzie też brać pod uwagę koszty ewentualnych środków zaradczych, które w sposób oczywisty będą wpływać na ekonomikę inwestycji w Grupę Lotos, poinformował ISBnews prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.

"Gdybyśmy musieli 'odpuścić' za dużo, nikt nie podejmie decyzji o przejęciu. To jest bardzo trudne przedsięwzięcie, tak poważne procesy konsolidacyjne na świecie trwają zazwyczaj ok. 2 lat. Trwają rozmowy z Komisją Europejską, wyceny, badania, analizy. Tylko do tej pory przekazaliśmy do Brukseli tysiące stron dokumentów" - powiedział Obajtek w rozmowie z ISBnews.

"Obecnie mamy do czynienia z jednym z najtrudniejszych etapów, bo jesteśmy już w fazie finalnych negocjacji z Komisją. Chciałbym uzyskać zgodę Komisji na koncentrację do końca pierwszego półrocza 2019 roku, aby wypełnić warunki listu intencyjnego, kupić od Skarbu Państwa 32,99% akcji, a potem ogłosić wezwanie do 66%. Na razie wszystko przebiega zgodnie z założonym harmonogramem" - potwierdził prezes Orlenu swoje wcześniejsze zapowiedzi.

Zapewnił, że spółka jest doskonale przygotowana na wszelkie ewentualności, wie, w jakim kierunku i jak daleko może ustąpić, a jaka jest granica, której przekroczenie nie wchodzi w grę.

Na pytanie, czy po przejęciu 66% udziałów gdańskiego koncernu PKN Orlen będzie chciał jak najszybciej ogłosić kolejne wezwanie i zwiększyć swój stan posiadania do 100%, prezes Obajtek zaznaczył, że to będzie przedmiotem dalszych analiz w przypadku finalizacji założonych etapów.

"Nie chcemy kupować Lotosu po to, żeby go mieć, tylko po to, żeby wykorzystać jego potencjał w ramach całej grupy, z korzyścią dla obu podmiotów. Naturalnie, w biznesie lepsze efekty osiąga się mając pełną kontrolę nad firmą. Tym bardziej, kiedy odpowiadamy za jej działalność" - podkreślił.

Nie chciał jednak na razie mówić o szczegółach, ani horyzoncie czasowym procesu wykraczającego poza zapisy listu intencyjnego, który zakłada przejęcie 66% akcji Grupy Lotos.

"Żeby mówić o dalszych krokach, trzeba najpierw przejąć operacyjnie Lotos. Na dzień dzisiejszy nie mamy kontroli nad spółką Lotos, więc to oczywiste, że nie mamy również pełnej wiedzy na temat tej firmy i jej spółek zależnych. Szanujemy to, że jest to odrębna spółka, która musi budować swoją wartość" - zapewnił Obajtek.

Odnosząc się do faktu, że od czasu ogłoszenia planów przejęcia akcje Lotosu na warszawskiej giełdzie podrożały o ponad 70%, szef Orlenu zwrócił uwagę, że poza aktualną wyceną giełdową na ostateczną cenę transakcji będzie się składać przede wszystkim ocena rentowności tego przedsięwzięcia z uwzględnieniem środków zaradczych, ale też negocjacje ze Skarbem Państwa.

"Zapłacimy za Lotos taką cenę, która będzie odzwierciedlać faktyczną wartość spółki. M.in. z tego powodu prowadzimy w Lotos due diligence - żeby precyzyjnie skalkulować wartość z perspektywy PKN Orlen. Na pewno nie zdecydujemy się na transakcję, gdyby przyszło nam zapłacić więcej niż to wyniknie z naszych analiz. Pamiętajmy natomiast, że zarówno Orlen, jak i Lotos mają dziś zupełnie inną wartość niż jeszcze kilka lat temu, m.in. dzięki ograniczeniu szarej strefy, która przekłada się na ich obroty i zyski" - podsumował.

Grupa PKN Orlen zarządza sześcioma rafineriami w Polsce, Czechach i na Litwie, prowadzi też działalność wydobywczą w Polsce i w Kanadzie. Jej skonsolidowane przychody ze sprzedaży sięgnęły 109,7 mld zł w 2018 r. Spółka jest notowana na GPW od 1999 r.