Działanie prawa wstecz przekreśla inwestycje i pogrąży nas w długach – gminy, które straciły na zmianie w opodatkowaniu farm wiatrowych, napisały już wniosek do trybunału.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Walka o utracone wpływy i dramatyczna próba uporządkowania podatkowego rozgardiaszu w samym środku roku budżetowego nabierają tempa. Dzisiaj w gminie Świecie nad Osią spotkają się wójtowie i skarbnicy z kilkudziesięciu gmin dotkniętych zmianami wprowadzonymi przez nowelizacje ustawy o odnawialnych źródłach energii (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1269). Wbrew apelom i oczekiwaniom samorządów Prezydent Andrzej Duda podpisał ją 29 czerwca – tego samego dnia, kiedy to bez poprawek przeszła ona przez Senat.
Teraz zapłacą za to gminy. Jak szacują nasi rozmówcy, w skali kraju czeka je utrata dochodów od 300 do ponad 450 mln zł rocznie. W niektórych przypadkach oznaczać to będzie nawet kilkunastoprocentową wyrwę w gminnych budżetach.
Co gorsza, ubytek ten powstanie już w obowiązujących planach finansowych. Ustawa pogrzebała bowiem nadzieje wielu gmin, które liczyły, że kontrowersyjny powrót do starych zasad naliczania podatku zacznie obowiązywać dopiero od przyszłego, a nie bieżącego roku. Tak się jednak nie stało, przez co przepisy zaczęły obowiązywać z mocą wsteczną. I to przeciwko temu toczy się spór.

Będzie wojna?

Jak ustaliśmy, dzisiejsze spotkanie niezadowolonych samorządów będzie miało charakter przede wszystkim taktyczny. Bo co do ogólnego kierunku działań są oni zgodni: taka zmiana reguł gry w trakcie roku budżetowego jest karygodna i niezgodna z prawem. To sprawa dla Trybunału Konstytucyjnego – mówią.
Dodają, że jak i to zawiedzie, to sprawa może trafić nawet do Strasburga, bo działania rządzących są sprzeczne nie tylko z art. 2 i art. 167 konstytucji, ale również art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej.
Przemysław Szczepanowski, zastępca wójta gminy Świecie nad Osą przekonuje też, że gmina ma już przygotowany wniosek do TK. Zaastrzega, że dokładny scenariusz działań jest jeszcze dopracowywany i będzie zależny od ustaleń na spotkaniu.
Co będzie na nim dyskutowane? Wątpliwości dotyczą m.in. tego, czy wniosek powinna złożyć jedna gmina (a pozostałe do niej dołączą), czy też należałoby raczej zainicjować lawinę wniosków, która zaleje TK. Nasi rozmówcy nie kryją, że za tym drugim rozwiązaniem przemawiałby potencjalny rozgłos medialny. Ale nie tylko.
– Byłoby to też dla nas zabezpieczeniem na wypadek, gdyby TK odrzucił wniosek pojedynczej gminy ze względów formalnych, co pogrzebałoby całą sprawę. Z kilkudziesięcioma wnioskami byłoby już trudniej – przekonuje Szczepanowski.
Analogiczne postulaty zgłaszają też samorządowcy ze Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energetyce Odnawialnej (SGPEO). – Nie wykluczamy wszczęcia postępowań odszkodowawczych wobec Skarbu Państwa i skierowania wniosku do Trybunału Konstytucyjnego – mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica i przewodniczący SGPEO.
DGP dotarł też do treści listu, który ma zostać dzisiaj przesłany do premiera Morawieckiego i minister finansów Teresy Czerwińskiej. „Apelujemy […] o przekazanie wszystkim gminom, w których zlokalizowane są elektrownie wiatrowe, stosownych rekompensat, wyrównujących straty poniesione przez gminy w związku ze zmianą zasad opodatkowania elektrowni wiatrowych” – czytamy w apelu.

Zagrożone inwestycje…

Jak słyszmy nieoficjalnie, jest to de facto krzyk rozpaczy. W samorządach trwa bowiem paniczne liczenie i szacowanie strat. A także szukanie pomysłów, co zrobić, by wywrócone do góry nogami budżety jednak wytrzymały planowane inwestycje.
Jak udało się nam ustalić, już teraz w wielu miejscach wiadomo, że to się nie uda. Konieczne będą cięcia. Przykładem gmina Karlino, gdzie roczny budżet wynosi 65 mln zł, a do oddania właścicielom farm wiatrowych będzie prawie 6 mln zł.
– W pierwszej kolejności ucierpi zapewne estetyka miasta – nakłady na koszenie terenów zielonych i promocję gminy. Dalej trzeba będzie szukać oszczędności w usługach oświatowych, bo na nie zawsze idzie dużo środków – obawia się Waldemar Miśko, wójt gminy.
Podkreśla jednak, że oszczędności na wydatkach bieżących nie będą w stanie załatać powstałej dziury. Dlatego więc bez zatrzymania inwestycji się nie obędzie.
– Będziemy musieli zrezygnować m.in. z otwarcia nowego żłobka, a planowaliśmy zaadaptowanie na ten cel starego budynku. Nie będzie teraz na to pieniędzy – mówi wójt.
I, żeby zbilansować nasz budżet, potrzebowalibyśmy teraz 6 mln zł kredytu. A przecież mamy też inne zobowiązania, a sama obsługa takiej pożyczki oznacza dla nas kolejne duże wydatki bieżące, które szacujemy – w perspektywie 10 lat – nawet na 3,2 mln zł – kończy.
Podobne bolączki towarzyszą włodarzom gminy Świecie nad Osą. – Będziemy musieli przesunąć środki z inwestycji na wydatki bieżące. W efekcie z części inwestycji zrezygnujemy, a na drugą część będziemy musieli wziąć kredyt – mówi Szczepanowski.
– Przy tych stratach nie uda się nam ocieplić szkoły, skończyć remontu urzędu gminy i przeprowadzić kompleksowej termomodernizacji. De facto rezygnujemy więc z walki ze smogiem – ubolewa.

Przewrotne skutki

Nie są to odosobnione przypadki. Leszek Kuliński mówi, że podobne problemy zgłasza mu więcej samorządów.
Ekspert zwraca też uwage na jeszcze inny aspekt problemu z wiatrakami. – Wiele mówi się o obowiązku sprostania unijnym celom rozwoju odnawialnych źródeł energii i konieczności rozwoju tego sektora. A ostatnie działania rządzących mogą tylko zniechęcić gminy do udostępniania swoich terenów pod farmy wiatrowe – ubolewa.
Jak przypuszcza, trudno będzie teraz samorządowcom wytłumaczyć mieszkańcom, dlaczego tak zachwalane przez nich inwestycje nagle okazały się być źródłem tylu problemów. Po drugie straty, z którymi będą musieli się teraz zmierzyć, tylko utwierdzą przeciwników instalowania OZE w swoim sąsiedztwie, a tych – jak zauważa ekspert – nie brakuje.