Najpóźniej w 2022 r., wraz z uruchomieniem Baltic Pipe, Polska będzie mogła sprowadzić spoza Rosji - 17 mld m sześc. gazu rocznie, czyli tyle ile zużywa dziś. Do tego dochodzi najtańsze źródło – produkcja krajowa, która będzie kontynuowana na poziomie 4-5 mld m sześc. rocznie - powiedział Naimski podczas konferencji naukowej „Bezpieczeństwo energetyczne – filary i perspektywa rozwoju” na Politechnice Rzeszowskiej. Według niego, oznacza to, że Polska będzie miała nadmiar gazu ok. 5-6 mld m sześc. rocznie. W kontekście zużycia w całym regionie nie jest wielką ilością, ale skoro w ostatnim roku Ukraina kupiła 11 mld m sześc. gazu od zachodnich dostawców, to te 5-6 mld to połowa importu ukraińskiego – wskazał. „Nasze inwestycje i nasza strategia może doprowadzić do zmian reguł gry w regionie” - ocenił.
Wiceprezes ds. handlowych PGNiG Maciej Woźniak mówił z kolei, że gaz rosyjski będzie wypierany z polskiego rynku. Jak tłumaczył, sprowadzenie gazu z Morza Północnego i jako LNG służą temu, żeby gaz był sprzedawany po cenie rynkowej i to jest jedyny sposób, żeby wyprzeć gaz rosyjski. „Warunki dostaw od dostawcy ze Wschodu nie odpowiadają warunkom rynkowym. Gaz rosyjski jest nierynkowy, jest sprzedawany nam za drogo. Dopóki nie będzie pełnej alternatywy, będzie taki” - mówił Woźniak.
Prezes Gaz-Systemu - operatora przesyłowego gazu Tomasz Stępień zauważył z kolei, że Baltic Pipe, realizowany wraz z duńskim operatorem Energinet ma charakter maksymalistyczny. Przypominał, że koncepcja z 2006 r. zakładała zdolność importową rzędu 3 mld m sześc. rocznie. Bardzo szybko się przekonaliśmy, że przedsięwzięcie ma sens tylko wtedy, gdy jest znaczące, ze zdolnością przesyłu rzędu 10 mld m sześc. rocznie. Taką zdolność ma właśnie mieć Baltic Pipe w dzisiejszym kształcie. Stępień zauważył, że niewykluczone, iż w perspektywie 10-15 lat będziemy musieli szukać dalszych źródeł gazu, bo ostatnie miesiące pokazują rekordowe poziomy jego zużycia.
Piotr Naimski powiedział też, że realizujemy strategię zastąpienia gazu rosyjskiego gazem z innych źródeł; czasem różni to nas od innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Bałkanów.
Cały pomysł gazowej dywersyfikacji tras i źródeł dostaw gazu dla regionu zakłada, żeby w czysto praktycznym wymiarze funkcjonowała oś północ-południe, żeby dostawy mogły być przekierowywane – mówił Naimski.
Jak wyjaśniał, centrum takiego projektu byłyby Węgry, skąd surowiec można by przesyłać w dowolnym kierunku, w tym także na północ. „Nasi koledzy w krajach środkowo-europejskich, bałkańskich opierają jednak swoje strategie na pomyśle, że tworząc alternatywny kierunek dostaw, będą mogli uzyskać lepszą cenę od dominującego dostawcy” - podkreślił pełnomocnik, dodając, że takie podejście jest naturalne, bo zmusza monopolistycznego, dominującego dostawcę do dostosowania się do warunków.
„Ta strategia jest zrozumiała, ale nie jest strategią polską. W Polsce realizujemy strategię zastąpienia gazu rosyjskiego i to nas czasem różni od innych krajów regionu” - zaznaczył Naimski.
Jak mówił, „dziś jesteśmy o krok od sukcesu”, czyli pełnego uniezależnienia się Polski od dostaw ze Wschodu, dzięki działającemu już terminalowi LNG oraz projektowi Baltic Pipe.
„Celem jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego fundamentalnego składnika bezpieczeństwa państwa jako takiego. Mamy plan, mamy strategię, możliwości działania, i możliwość osiągnięcia stanu pożądanego. Nie porzucimy tego” - podkreślił.
Naimski przypomniał również, że terminal LNG powstawał nie bez kłopotów. „Zdolność naszego państwa, żeby poprowadzić ważny strategicznie projekt przez kilka kolejnych kadencji politycznych to miara dojrzałości”. „Jeżeli - przy wszystkich zawirowaniach, sporach - taki projekt jak uniezależnienie od rosyjskiego gazu jest prowadzony to w pewnym zakresie zachowujemy się normalnie” - ocenił.