Ubezpieczeni powinni być poinformowani o realnych skutkach członkostwa w OFE. Dobry byłby kalkulator pokazujący, ile ze składki idzie na zarządzanie, a ile jest odkładane na emeryturę - mówi w wywiadzie dla DGP Minister Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu RM.
Ubezpieczeni powinni być poinformowani o realnych skutkach członkostwa w OFE. Dobry byłby kalkulator pokazujący, ile ze składki idzie na zarządzanie, a ile jest odkładane na emeryturę - mówi w wywiadzie dla DGP Minister Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu RM.
Zaczyna się nowe okienko OFE. Czy rząd będzie zabierał głos w tej sprawie? I w jakiś sposób zachęcał Polaków do podjęcia decyzji?
Nie, rząd nie będzie zachęcał. Polacy sami wyciągną wnioski i podejmą stosowną decyzję. Na pewno nie będziemy robić jakiegoś przymusowego zabierania pieniędzy z OFE, jak to zrobili nasi poprzednicy. Ale rzeczywiście ubezpieczeni powinni być dokładnie poinformowani o realnych skutkach członkostwa w OFE. Dobry byłby przy tym kalkulator, który jasno pokazywałby, ile ze składki idzie na zarządzanie OFE i inne opłaty, a ile jest odkładane na emerytury i jaki jest potencjalny zwrot. To byłoby najlepsze rozwiązanie.
Czy rząd ma jakiś plan dla II filara systemu emerytalnego?
Na razie nie ma nowych pomysłów. Szczególnie nie ma pomysłu na przejmowanie aktywów. Na pewno będę temu przeciwny.
A co z postulatem umożliwienia ubezpieczonym pełnego wyboru, czyli decydowania, co z aktywami już zgromadzonymi przez OFE? Takie propozycje zgłaszał PiS w czasie kampanii wyborczej.
Jeśli miałbym popierać jakieś zmiany, to właśnie w takiej postaci. To jest nasza propozycja programowa, ale formalnie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jeszcze nie zgłosiło takiego projektu. Nie wiem, czy nad nim pracuje, ale ja bym rekomendował takie rozwiązanie.
Ale takie przenoszenie aktywów wynikające z wyboru mogłoby stworzyć poważny problem dla giełdy. Może wcześniej trzeba by zmienić politykę inwestycyjną OFE, uniezależniając je od giełdy.
OFE ściąga w dół nie tylko giełda, ale również systematyczny odpis prowizji na rzecz PTE. Powinniśmy się zastanowić nad kolejną obniżką prowizji za zarządzanie. Poprzednia władza zaczęła obniżać prowizję od składki, kiedy już ta część prowizji zaczęła mieć mniejsze znaczenie od części prowizji od kapitału. Osobiście poszedłbym dalej w tych obniżkach. Co do wyboru – najważniejsze jest doinformowanie ubezpieczonych, aby mogli świadomie podjąć decyzję. Podobnie zresztą jak w przypadku obniżenia wieku emerytalnego: każdy powinien wiedzieć, jakie konsekwencje będzie miało wcześniejsze przejście na emeryturę. W tej sytuacji trzeba mieć pełną świadomość.
Jakie będzie stanowisko rządu w sprawie prezydenckiego projektu ustawy obniżającego wiek emerytalny?
Stanowisko rządu jest pozytywne. Problem polega na tym, że różne środowiska zgłaszają do niego poprawki, np. wprowadzenie dodatkowego warunku stażu pracy. A to byłoby bardzo kosztowne, pomijając to, że jest niesprawiedliwe. Jesteśmy w trakcie rozmów na ten temat.
Rusza program „Rodzina 500 plus”. Czy administracja jest do wypłat przygotowana od strony operacyjnej?
Nie spodziewam się większych problemów. Tym bardziej że mamy duży margines bezpieczeństwa, są to aż trzy miesiące. Rozumiem, że ktoś może czuć się rozczarowany, że nie dostanie pieniędzy 3 kwietnia, ale nie można w tej sytuacji przesadzać. Jeśli dostanie kilkanaście dni później, to nic się nie zmieni.
Kiedy ruszą wypłaty?
Ustawa określa, że wnioski powinny zostać rozpatrzone do końca czerwca. Co oznacza, że wypłaty na pewno powinny być w lipcu. Choć oczywiście lepiej byłoby, gdyby samorządy rozwiązały to w ten sposób, że z wniosków przyjętych w kwietniu pieniądze byłyby wypłacane pod koniec kwietnia.
Nie będzie jakichś napięć płynnościowych w budżecie centralnym?
Nie, sytuacja budżetu jest znakomita. Deficyt po dwóch miesiącach to około trzy miliardy złotych. Rok temu to było ponad 11 mld zł.
Nie obawia się pan, że liczba beneficjentów jest jednak niedoszacowana? I że koszt programu będzie wyższy od założonego?
Są duże rozbieżności pomiędzy danymi meldunkowymi a informacjami ze spisu powszechnego. Spis jest z 2010 r., więc te informacje mogą być w części nieaktualne. Zdajemy sobie sprawę, że jest prawdopodobieństwo wystąpienia jakichś nieścisłości, ale po trzech miesiącach będziemy już mieć pewność. Ja raczej zakładałbym przeszacowanie liczby dzieci, ponieważ spis pokazywał, że w stosunku do danych meldunkowych jest nas dużo mniej.
Nie ma pan obaw o przyszły rok? Napięcia w budżecie będą większe niż w tym roku.
Na razie mamy dobre wyniki budżetu tegorocznego. Są wyższe przychody...
Wpływy w lutym z VAT były o 10 proc. niższe niż rok temu.
Ale narastająco za dwa miesiące wyniki były bardzo dobre. Jesteśmy jeszcze przed wprowadzeniem ustaw, które uszczelnią system podatkowy i zwiększą dochody. W Sejmie jest już projekt wprowadzający klauzulę unikania opodatkowania – to może zadziałać. Kolejne projekty są konsultowane.
Na przykład centralny rejestr faktur?
On niestety w tym roku jeszcze w pełni nie zadziała.
To jakie są te inne konkretne projekty, które wyszły z Ministerstwa Finansów?
Na razie są dwa – wprowadzenie limitu obrotu gotówkowego w wysokości 15 tys. zł oraz klauzula unikania opodatkowania.
Kiedy ruszy system uszczelnienia podatku w pełnej wersji?
Myślę, że w 2017 r. Na pewno wymaga to mobilizacji całego rządu, a zwłaszcza Ministerstwa Finansów.
Na czym ma polegać uszczelnienie?
Sednem pomysłu jest kontrola dużych zwrotów VAT i zatrzymanie wszystkich podejrzanych kwot, zanim pieniądze zostaną zwrócone. Stąd np. pomysł, aby zwiększyć ryczałtową kwotę VAT, tak by nie zajmować się drobnicą, od której jest tylko niepełny procent wpływów z tego podatku. Dziś połowa wysiłku służb skarbowych jest skierowana właśnie na tego typu przedsiębiorców. Lepiej tak zorganizować te służby, by były w stanie w przypadku podejrzenia o wyłudzenie nie dopuścić do zwrotu VAT, jeśli chodzi o większe sumy.
Ile dostanie z tych działań budżet w przyszłym roku?
Myślę, że łącznie z VAT i CIT powinno to być 15 mld zł, tak abyśmy mogli pospinać wszystkie wydatki.
Czyli poza całorocznym działaniem programu 500+ jakie?
Między innymi obniżony wiek emerytalny i kwota wolna od podatku.
Czyli kurs na wprowadzenie obu tych zmian od 1 stycznia w 2017 r. jest utrzymany?
Tak, ale trzeba zastrzec, że jeśli w drugim półroczu tego roku okaże się, że wpływy podatkowe nie rosną w takim tempie, jak byśmy chcieli, to nie będziemy w stanie podnieść kwoty wolnej od razu do 8 tys. zł i będziemy zmuszeni do rozłożenia tego na kilka następnych lat.
To o ile co najmniej będzie podniesiona?
Na to możemy odpowiedzieć najwcześniej w listopadzie. Teraz mamy za mało danych dotyczących wpływów budżetowych.
Co z wiekiem emerytalnym, też może być na raty?
Nie, jego obniżenie nie jest tak istotne dla budżetu w pierwszych latach. W przyszłym roku to około 3 mld zł przy założeniu, że wszyscy uprawnieni skorzystają z możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę. Zakładam, że nie wszyscy będą chcieli z tego skorzystać. Z badań wynika, iż 40 proc. pytanych deklaruje, że chce pracować dłużej.
A co podatkiem handlowym?
Trudne pytanie. Wszystko jest już prawie gotowe.
Ale...
Były problemy organizacyjne w resorcie finansów, został odwołany wiceminister. Mam nadzieję, że projekt pokaże się szybko, ale nie będę deklarował terminu, bo nie ja o tym decyduję.
W tej chwili są dwa warianty: liniowy z wysoką kwotą wolną, oraz progresywny z dwiema stawkami i niższą kwotą, do którego zastrzeżenia może mieć Bruksela. Pan jest za którym wariantem?
Ja jestem za tym, by zaryzykować wprowadzenie progresji, choć rozumiem zachodzące obawy.
Ale czy jeśli wprowadzicie ten podatek, to nie okaże się, że to skórka za wyprawkę, że wpływy będą na tyle niskie, że ten cały wysiłek próby ustaleń przestanie się opłacać. Może te pieniądze lepiej ściągnąć w inny sposób?
Może tak, ale dotrzymujemy słowa, zapowiedzieliśmy podatek od handlu i go wprowadzamy.
Ale miał być od powierzchni?
Naszą cechą jest to, że potrafimy słuchać innych osób, szczególnie było to widoczne podczas konsultacji. Handlowcy opowiedzieli się za podatkiem według kryterium obrotu, a nie powierzchni. Do tego spełnienie tej obietnicy daje przychód do budżetu pozwalający finansować inne obietnice.
Co z inną obietnicą złożoną przez prezydenta, czyli ustawą frankową?
Z tą ustawą jest większy problem przez to, że KNF dostarczyła bardzo ogólnej wiedzy, której nie jesteśmy w stanie zweryfikować. My chcielibyśmy mieć precyzyjne informacje, ile osób wzięło kredyty w danych latach i po jakim kursie. Wtedy można planować. Dziś mamy tylko zebrane odpowiedzi banków na ankiety dostarczone przez KNF i nie mamy pewności, czy banki nie zawyżyły skutków.
Ale szacunki NBP także były duże.
Tak, ale 70 mld zł, a 40 mld to spora różnica. W takiej sytuacji o pomocy możemy dyskutować, jak będziemy mieli precyzyjną wiedzę. Nie można wprowadzić ustawy, która obciążyłaby w jednym roku banki kwotą 40 mld zł, nie mówiąc o 70 mld zł. Jeśli skutki faktycznie byłyby tak duże, jak mówią NBP czy KNF, to należy szukać jakiegoś kompromisu lub rozłożyć te obciążenia w czasie, a dziś nie wiemy, o czym mówimy.
Czyli do tematu wrócimy jesienią, jak się zmieni szef KNF?
Nie, obecny szef powinien przedstawić dokładniejsze informacje.
A propos zmian personalnych: skończył się temat możliwej dymisji ministra finansów? Takie informacje podawały media.
To media chciały go zdymisjonować, takiego tematu w rządzie nie było.
A jeśli chodzi o przyszłoroczny budżet, czy spełnianie obietnic nie spowoduje, że przekroczymy deficyt sektora finansów publicznych powyżej 3 proc. PKB?
Deficytu na poziomie 3 proc. na pewno będziemy się trzymali, zaś program konwergencji, który przewidywał zmniejszanie tego deficytu w kolejnych latach, jest do dyskusji. Natomiast nie wyobrażam sobie deficytu powyżej 3 proc. także z powodów politycznych.
Czyli uważa pan, że nie wiadomo, czy nas stać na stopniową obniżkę deficytu od 2018 r.?
Mam nadzieję, że nas stać, ale co będzie, to się okaże.
A dlaczego z powodów politycznych nie możemy sobie pozwolić na przekroczenie 3 proc. deficytu?
Atmosfera, która wytworzyła się wobec Polski w UE, jest niekorzystna. Większości parlamentarnej w UE nie podobają się nasze rozwiązania. Pewnie naruszymy także interesy niektórych korporacji międzynarodowych, więc nie możemy sobie pozwalać na dawanie jakiegoś argumentu. Inne kraje mogą mieć większy deficyt i im nic nie grozi, a nam będzie groziło dużo więcej, bo nie jesteśmy jednakowo traktowani.
Czyli podejście Komisji Europejskiej do nas będzie bardziej restrykcyjne, ale czy to nie efekt sporu o Trybunał Konstytucyjny?
Nie. To tylko pretekst. Gdyby nie było trybunału, byłoby coś innego, np. podatek od sklepów. Jeśli chcemy prowadzić niezależną politykę, będziemy za to krytykowani, tak jak jest to obecnie.
Tylko czy potrafimy tak skonstruować budżet, że pomieści wydatki na pełny program 500+, kwotę wolną i obniżenie wieku, a deficyt sektora nie przekroczy 3 proc. PKB?
Tak, i właśnie tak zamierzamy skonstruować budżet.
Pani premier w wywiadzie dla DGP mówiła, że rozważany jest podatek osobisty, który byłby połączeniem PIT i składek na NFZ i ZUS.
Trwa całościowa dyskusja na temat ulg, kształtu systemu podatkowego. Przecież trwa także dyskurs na temat budżetowego finansowania służby zdrowia. To okazja, aby ten rok poświęcić na różne analizy, i właśnie to robimy. Na razie nie mogę mówić o czymś, co jest na etapie koncepcyjnym, ale faktycznie różne warianty są rozważane. Jeżeli mamy mówić o kwocie wolnej od podatku czy budżetowym finansowaniu służby zdrowia, na co kwota wolna od podatku ewidentnie też ma wpływ, to bardzo dobry powód, aby pomysłem podatku osobistego – tak go nazwijmy – się zająć.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama