Prezydent elekt Andrzej Duda przedstawił niedawno zarys projektu reformy emerytalnej, jaki chce złożyć. Miałby on zakładać m.in. obniżenie wieku emerytalnego, możliwość dalszej pracy po jego osiągnięciu i kryterium 40 lat stażu pracy jako momentu przejścia na emeryturę.

W ocenie Oręziak, na pewno potrzebna jest dyskusja nt. wieku emerytalnego, gdyż podniesienie go, które przewidywała nowela ustawy o FUS z 2012 r., nastąpiło bez żadnej debaty publicznej, "z zaskoczenia".

"To nie była dobra metoda wprowadzenia takich zmian. Choć sporo spóźniona, to taka debata powinna się teraz odbyć, ale powinna mieć szerszy wymiar. Jeśli ludzie mają ponosić koszt w postaci dłuższego wieku emerytalnego, co dla wielu osób może być poważnym poświęceniem, to trzeba też rozważyć kwestię dalszego utrzymywania otwartych funduszy emerytalnych. Aktywa OFE w samym tylko maju tego roku spadły aż o ponad 1,5 mld zł na skutek pogorszenia sytuacji na giełdzie" - stwierdziła w rozmowie z PAP.

"Kwestie emerytalne wymagają uczciwej i rzetelnej debaty przy otwartej kurtynie i miejmy nadzieję, że taka ona będzie. Cóż nam da dyskutowanie o zmniejszeniu, czy utrzymywaniu podwyższonego wieku emerytalnego, kiedy nie będziemy mówić otwarcie i uczciwie o innych elementach tego systemu, jak choćby drugim filarze" - dodała.

"Na system emerytalny trzeba spojrzeć kompleksowo" - podkreśliła Oręziak.

Ekspertka wyraziła opinię, że drugi filar systemu emerytalnego, czy otwarte fundusze emerytalne "generują kolejne miliardowe koszty dla naszego państwa i jednocześnie nie dają żadnej gwarancji, że kolejny kryzys nie zredukuje ich wartości o połowę czy więcej".

"Drugi filar powinien być całkowicie zlikwidowany" - zaznaczyła.

W ocenie Oręziak składka, która obecnie przekazywana jest do OFE, powinna trafić na wypłatę bieżących emerytur. "OFE jest rozwiązaniem, które bardzo krzywdzi nasz kraj i miejmy nadzieję, że nowy prezydent przyjrzy się tej kwestii i podejmie jakieś działania" - stwierdziła.

"Podwyższenie wieku emerytalnego to był prezent dla towarzystw emerytalnych, aby mogły dłużej obracać naszymi pieniędzmi. W mojej ocenie podniesienie wieku emerytalnego nie może być jedynym i podstawowym sposobem na zwalczanie problemów demografii" - mówiła.

"To jest rzecz, która może być rozważana, ale dopiero gdy wyczerpiemy inne sposoby, w tym właśnie m.in. zlikwidowanie drugiego filara, który nic nie daje przyszłym emerytom, a przyczynia się tylko do zwiększania długu publicznego. Polska nie miała bowiem, i dalej nie ma, nadwyżek budżetowych, by odkładać je na przyszłe emerytury. W OFE zostało 2,5 mln osób. By pokryć w ZUS ubytek składek kierowanych do OFE, zamiast na wypłatę bieżących emerytur, rząd ciągle musi pożyczać pieniądze. Zatrzymanie tego bezsensownego procesu otworzy drogę do debaty publicznej, jak naprawić skutki reformy emerytalnej z 1999 r., w wyniku której drastycznie zredukowano emerytury. Rozwiązaniem problemu niskich emerytur z pewnością nie jest postulowane przez niektóre siły polityczne dalsze uzależnianie emerytur od rynku i spekulacji giełdowych" - podsumowała.

Uchwalona w maju 2012 r. nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przewidywała, że od 2013 r. wiek emerytalny będzie wzrastał o trzy miesiące każdego roku. Tym samym mężczyźni mają osiągnąć docelowy wiek emerytalny (67 lat) w 2020 r., a kobiety - w 2040 r. Regulacje przewidują też możliwość przejścia na wcześniejszą, tzw. częściową emeryturę.