Nie widzimy logicznego uzasadnienia dla obecnego sposobu rozliczania dotacji, gdzie podmiot prowadzący, żłobek, jest jedynie pośrednikiem. W naszych placówkach generuje to problemy, począwszy od składania wniosku po jego rozliczanie, zwłaszcza że decyzje o przyznaniu dotacji i przelewy docierają w różnych terminach” – piszą dyrektorzy żłobków i klubów dziecięcych w petycji do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Chcą, by pieniądze trafiały na konta wnioskujących rodziców.
Przypomnijmy: od 1 kwietnia można składać wniosek o dopłatę do pobytu dziecka w żłobku. To kwota do 400 zł miesięcznie. Ma to być wsparcie dla dzieci, których nie objął rodzinny kapitał opiekuńczy. Ten przysługuje na drugie i kolejne dziecko w wieku od 12. do ukończenia 35. miesiąca życia. Podmioty prowadzące instytucje opieki dla dzieci do lat 3 są zobowiązane co miesiąc przekazywać informacje o dzieciach do nich uczęszczających – dane te są potrzebne do przyznania dofinansowania przez ZUS.
– Zamieszanie jest zwłaszcza, gdy ktoś prowadzi kilka placówek, a wnioski idą w setki – opisuje Andrzej Nowicki, który we Wrocławiu ma trzy ośrodki. Mówi, że nie ma dnia, by nie odpowiadał na pytania rodziców. Najczęstsze: czy pieniądze już przyszły? – Z tym jest różnie. Bywa, że wnioski złożone na początku kwietnia czekają na rozpoznanie, a za te z maja mamy już przelewy.
Na każde dziecko wpływa osobny przelew, w osobnym mailu przychodzi też informacja o przyznaniu świadczenia, na dodatek w różnych terminach. – Teoretycznie dofinansowanie powinno trafiać do 20. dnia kolejnego miesiąca. Czyli ostatnio – do 20 maja. Ale nie przyszło całe – dodaje Nowicki. To powoduje, że nie wie, jak księgować rozliczenia.
– 31 maja rano dostałam pięć automatycznych maili z ZUS o przyznaniu świadczenia kilkorgu dzieciom. Dwa dni później był przelew. Ale również 31 maja, tylko o 23.30, pojawiło się pięć kolejnych pozytywnych decyzji, a przelewy przyszły dopiero wczoraj – wtóruje Barbara Baranowska, która prowadzi w Krakowie pięć placówek dla łącznie blisko 160 dzieci.
– Odnosząc się do kwestii nieregularnych przelewów, wyjaśniamy, że terminy wypłaty dofinansowania wynikają z procesu obsługi tego świadczenia. Pierwszy termin wypłaty związany jest z rozpatrzeniem wniosku o świadczenie, natomiast kolejne terminy są już stałe i wynikają z ustawy – tłumaczy Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS. Dodaje, że w tytule przelewu wskazywane są dane, które umożliwiają zidentyfikowanie, na które dziecko ZUS przekazał dofinansowanie i w jakiej kwocie. Rozwiązanie takie zostało wprowadzone właśnie w celu ułatwienia księgowania. – W przypadku gdyby ZUS przekazywał jeden przelew z ogólną kwotą na wszystkie dzieci, tytuł przelewu brzmiałby po prostu „dofinansowanie żłobkowe”. Ustalenie poszczególnych kwot oraz dzieci byłoby po stronie żłobka niemożliwe – podkreśla.
Barbara Baranowska mówi, że nie ma dnia, by nie dostawała informacji o źle wypełnionych wnioskach. – Przychodzi taka informacja z automatycznego konta ZUS. Próba skontaktowania się z oddziałem w Białymstoku wskazanym do korespondencji jest trudna, bo dzwonią ludzie z całego kraju – mówi. Rodzice z kolei dostają w ZUS sygnał, że żłobek czegoś nie dopełnił, i wracają z pretensjami. – Błędy są najróżniejsze. Zły adres, wniosek na dziecko, które objęte jest RKO. Każdy przypadek wymaga odrębnego działania – opisuje Baranowska.
ZUS przyznaje, że jest problem nieprawidłowo wypełnionych wniosków przez rodziców. – W sprawach, w których żłobek informował ZUS, że prawidłowo wprowadził dane do rejestru, a jednocześnie wniosek nie został rozpatrzony, prowadzone było postępowanie wyjaśniające. W takich sprawach ustaliliśmy, iż klient podał, że dziecko chodzi do innego żłobka niż placówka, która kontaktuje się z ZUS – mówi Grzegorz Dyjak. – Mamy też przypadki, kiedy rodzice nie podali swoich danych placówce, do której uczęszcza dziecko, w celu wprowadzenia danych do rejestru żłobków, ale złożyli do ZUS wniosek o dofinansowanie. Są też sytuacje, że do rejestru wprowadzono dane jednego rodzica, natomiast z wnioskiem o świadczenie wystąpił drugi.
Zapytaliśmy resort, czy widzi szanse na zamiany. Małe, bo – jak słyszymy – wymagałoby to nowelizacji przepisów. Ministerstwo zaznacza też, że liczba rozpatrzonych wniosków i kwota przyznanego świadczenia rośnie, co może wskazywać, że problem jest jednak wyolbrzymiany. Napłynęło już 100 tys. wniosków, z których 78 tys. rozpatrzono, wypłacając 95 mln zł.