Wsparcie dla kobiet w ciąży i rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi przewidziane w programie „Za życiem” zaplanowano bez rzetelnego rozpoznania ich potrzeb, a sprawozdania z jego wykonania były nierzetelne i niekompletne. To zaś skutkowało tym, że nie dało się na ich podstawie ustalić, co zrobiono, a czego nie.

Tak stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, która wczoraj opublikowała raport oceniający dotychczasową realizację programu „Za życiem”. Został on wprowadzony po tym, jak w październiku 2016 r. Sejm odrzucił obywatelski projekt zakazujący aborcji. Program składa się z sześciu priorytetów, w których łącznie przewidzianych jest 31 różnych działań pomocowych. Problem w tym, że ze znacznej części z nich można było korzystać tylko w ograniczonym zakresie albo zainteresowanie wsparciem było niewielkie, bo rodziny nie wiedziały o tym, że mogły się ubiegać o pomoc lub była ona niewłaściwie ulokowana. NIK wskazuje, że do czasu zakończenia kontroli nie została uruchomiona baza danych ani portal, gdzie zainteresowane osoby znalazłyby potrzebne informacje, nie zostały też wdrożone dwa działania z priorytetu mieszkaniowego.
Jako przykłady niewłaściwego funkcjonowania programu izba podaje m.in. to, że do połowy ubiegłego roku (do tego czasu trwała kontrola) świadczenia koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży powikłanej nie były dostępne w sześciu województwach. Z kolei z perinatalnej opieki paliatywnej od 1 stycznia 2018 r. do 30 czerwca 2020 r. skorzystało 928 kobiet, ale 80 proc. świadczeń w jej ramach udzieliła jedna placówka działająca w województwie mazowieckim. Ponadto choć w każdym powiecie miał powstać ośrodek koordynacyjno-rehabilitacyjno-opiekuńczy, oferujący pomoc w zakresie wczesnego wspomagania rozwoju dziecka, to ostatecznie uruchomiło je 307 spośród 380 powiatów. Co więcej, ani Ministerstwo Edukacji i Nauki, ani resort zdrowia nie określiły precyzyjnych zasad, na podstawie których dzieci mają być kwalifikowane do uzyskania wsparcia w takim ośrodku, jak również katalogu schorzeń warunkujących udzielenie pomocy. I chociaż program zakładał, że jednemu dziecku będzie przysługiwało do 20 godzin wsparcia w miesiącu, to w praktyce było to zaledwie półtorej godziny.
NIK negatywnie wypowiedziała się również na temat pomocy, jakiej mieli udzielać asystenci rodziny kobietom w ciąży powikłanej i rodzinom, w których urodziło się niepełnosprawne dziecko. Kontrolerzy NIK ustalili, że w 8 proc. spośród wszystkich gmin asystent rodziny nie był w ogóle zatrudniony, a w 66 proc. z nich była tylko jedna taka osoba, co w ocenie izby nasuwa wątpliwości co do jakości niesionej pomocy oraz rzeczywistego zaangażowania w pomoc rodzinie. NIK zarzuca przy tym Ministerstwu Rodziny i Polityki Społecznej, że pomimo wyznaczenia asystentom tak ważnej roli, nie gromadziło podstawowych danych na temat świadczonej przez nich pomocy oraz skali zapotrzebowania na nią. Jednocześnie nie było dużego zainteresowania rodzin otrzymaniem wsparcia ze strony asystenta, co zdaniem NIK mogło wynikać z braku wiedzy na ten temat, koncentrowaniu się przez rodziców na zapewnieniu dziecku opieki zdrowotnej oraz tego, że o przydzielenie asystenta trzeba ubiegać się w ośrodku pomocy społecznej, który kojarzy się z przyznawaniem pomocy osobom w trudnej sytuacji finansowej.
NIK ma również zastrzeżenia do sposobu realizacji wsparcia pobytowego i mieszkaniowego. Wskazuje, że udało się rozwinąć jedynie sieć środowiskowych domów samopomocy, choć sytuacja byłaby lepsza, gdyby wydano całą przeznaczoną na ten cel kwotę – 200 mln zł. Tymczasem wykorzystano niecałe 91 mln zł. W niewielkim stopniu udało się zwiększyć liczbę domów dla matek z dziećmi oraz kobiet w ciąży. W objętym kontrolą okresie powstało siedem takich placówek, a kluczowy wpływ na to miało zbyt niskie, bo wynoszące 50 proc., dofinansowanie ze środków budżetowych dla samorządów na ich utworzenie. W efekcie wykorzystano 12 proc. z zaplanowanej na to działanie kwoty.
O dostępnych formach pomocy rodziny albo nie wiedzą, albo nie odpowiadają one ich potrzebom