Ministerstwo Gospodarki domaga się od związkowców przygotowania listy osób faktycznie wykonujących prace górnicze. Ci grożą strajkiem generalnym.
Ministerstwo Gospodarki domaga się od związkowców przygotowania listy osób faktycznie wykonujących prace górnicze. Ci grożą strajkiem generalnym.
Wczoraj upłynął termin nadsyłania do resortu, którego szefem jest Janusz Piechociński, wykazów stanowisk, na których faktycznie jest wykonywana praca pod ziemią. Tak wynika z pisma skierowanego do około 50 organizacji związkowych.
Listy te są potrzebne resortowi gospodarki, bo ten prowadzi pracę nad zmianami ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2009r. nr 153, poz. 1227 z późn. zm.). To właśnie tam są zapisane specjalne rozwiązania dotyczące prawa do emerytur górniczych, w tym także tych przyznawanych zatrudnionym pod ziemią bez względu na wiek. Smaczku całej sprawie nadaje fakt, że Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, od grudnia ubiegłego roku ma już gotowy projekt zmian ograniczający przywileje górnicze. Nie wiadomo jednak, jak prace w resorcie gospodarki mają się do tego, co przygotowało Ministerstwo Pracy.
MPiPS nie zdradza szczegółów opracowanych zmian. Nie mówi również, jacy górnicy stracą prawo do wcześniejszego zakończenia pracy. Wciąż nie wiadomo czy zostaną zlikwidowane emerytury górnicze oraz, czy dla tych, którzy pracują w kopalniach, będą nowe pomostówki.
Związkowcy oczekują, że gotowy projekt nowelizacji ustawy emerytalnej powinien być odtajniony w najbliższych dniach. Może być jednak przetrzymany do 30 stycznia. Właśnie tego dnia do Katowic, na zaproszenie wojewody śląskiego, przyjeżdża wicepremier Janusz Piechociński. Ma się spotkać z prezesami spółek węglowych, a także z przedstawicielami górniczych związków zawodowych.
– Na Śląsku obecnie trwa referendum w sprawie strajku generalnego. Jak zostanie zakończone, to podamy jego termin. Ale to na pewno będzie w lutym. To będzie nasza odpowiedź na próby odebrania nam naszych praw – ostrzega Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Pismo resortu gospodarki w sprawie przygotowania wykazu stanowisk górniczych wywołało oburzenie związkowców.
– Rząd rozpoczyna konsultacje społeczne, nie przekazując partnerom społecznym żadnego dokumentu, który ma być podstawą do rozmów – denerwuje się Henryk Wielec, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Górnictwa Węgla Brunatnego.
Dlatego do resortu jak na razie wpłynęła tylko jedna odpowiedź podpisana przez wszystkie centrale związków zawodowych działających w górnictwie.
– W 2005 roku zgodziliśmy się na duże ustępstwa. Górnicy, decydując się na pracę w związku, tracą możliwość korzystnego przeliczania tego okresu. Wydłużył się okres pracy dla pracowników honorowo oddających krew, przebywających na świadczeniach chorobowych i wypadkowych – wylicza Andrzej Chwiluk, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Dodaje, że swoje wcześniejsze uprawnienia stracili m. in. pracownicy przeróbki węgla kamiennego oraz społeczni inspektorzy pracy.
Działaniem resortu Janusza Piechocińskiego zaskoczeni są również pracodawcy.
– To kopalnia, a nie działacze związkowi, ma możliwości oceny wykonywanej pracy. I ma do tego narzędzia w postaci oceny ryzyka występującego na konkretnym stanowisku pracy – tłumaczy prof. Jan Klimek, przewodniczący Rady Nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego i zespołu do spraw ubezpieczeń społecznych komisji trójstronnej.
Okazuje się, że także kopalnie zostały poproszone o opinię w sprawie pracy pod ziemią. Te nie chcą jednak ujawniać odpowiedzi przesłanej do Ministerstwa Gospodarki.
– Nie możemy upubliczniać naszego stanowiska w czasie toczących się negocjacji. Bo to na razie są rozmowy w górniczej rodzinie – tłumaczy Maciej Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
Może się jednak okazać, że rząd domaga się wykazu od związkowców, aby na tej podstawie przygotować nowy załącznik do ustawy o emeryturach pomostowych. A to wymaga od kopalni ponownej analizy ryzyka na konkretnych stanowiskach.
– Taki obowiązek mają wszyscy przedsiębiorcy bez względu na wielkość oraz rodzaj prowadzonej działalności – wyjaśnia prof. Danuta Koradecka, dyrektor Centralnego Instytutu Ochrony Pracy – Państwowego Instytutu Badawczego.
Wynika on z art. 226 ustawy z 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy (t.j. Dz.U. z 1998 r. nr 21, poz. 94 z późn. zm.). Szczegółowe zaś zasady określa rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej z 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (t.j. z 2003 r. nr 169, poz. 1650 z późn. zm.).
– Kopalnie zawsze były świadome występujących w nich zagrożeń. Jednak wiele stanowisk pracy występujących na ich terenie posiada nazwy historyczne, które nie obrazują rodzaju wykonywanych czynności. Z tego też powodu powinien być stale uaktualniany przegląd stanowisk pracy z uwzględnieniem występującego na nich ryzyka – dodaje prof. Danuta Koradecka.
Wyjaśnia, że powinien on obejmować wszystkie czynniki niebezpieczne i szkodliwe. To wiąże się z oceną m.in. takich czynników, jak mikroklimat występujący w miejscu wykonywania pracy, wysiłek fizyczny, w tym obciążenie statyczne pracującego związane z wymuszoną pozycją ciała, oraz sam fakt pracy pod ziemią w narażeniu na działanie sił natury.
– Z punktu widzenia merytorycznego taka ocena jest możliwa. I jeśli będzie potrzeba, to nasz instytut może wspierać ten proces – deklaruje dyrektor CIOP.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama