W lipcu Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało o miejscowym powstrzymaniu zakwitu złotej algi. Taki zakwit to wciąż realne zagrożenie?

Alga nie zniknęła całkowicie, chociaż dzięki ostatnim działaniom zespołu reagowania kryzysowego znacząco się wycofała. Międzyresortowy Zespół ds. Odry zadecydował o dozowaniu perhydrolu, czyli nadtlenku wodoru, i po kilku dniach zobaczyliśmy pozytywne efekty w obszarze jej występowania, czyli głównie w Kanale Gliwickim..

Nie oznacza to jednak, że alga nam już nie grozi. Jej występowanie jest związane z kilkoma czynnikami, takimi jak temperatura, poziom tlenu czy poziom pH. Najważniejsza jest jednak przewodność, która obrazuje zasolenie. Żeby zniknęło zagrożenie, musiałoby zniknąć źródło zasolonych wód, a to nie jest takie proste. Pochodzą one przede wszystkich z kopalń, zarówno tych działających, jak i zamkniętych, z których konieczne jest odpompowywanie zasolonych wód.

Nie mogę więc powiedzieć, że alga nam nie grozi, ale myślę, że doświadczenia, jakie zdobyliśmy przez te trzy lata sprawiły, że umiemy zadziałać w sytuacji, gdy jej poziom jest niepokojący.

Dozowanie perhydrolu to jednak bardziej leczenie skutków niż przyczyny.

Stosujemy takie środki, aby nie powtórzyła się sytuacja z masowym śnięciem ryb i wyginięciem organizmów wodnych.

Użycie perhydrolu było testowane w zeszłym roku. Jakie będzie miało długofalowe skutki dla ekosystemu rzecznego?

My takich badań nie prowadzimy. Perhydrol nie jest obojętny dla środowiska – skoro reaguje na niego alga, to inne organizmy też z pewnością odczują jego obecność. Dozowanie w określonych dawkach służy jednak temu, żeby np. po wprowadzeniu małej dawki ryby mogły odpłynąć w bezpieczne miejsce. Dopiero później wprowadzamy dawkę zasadniczą. Tak działaliśmy w lipcu i śnięć ryb nie było.

Czyli na ten moment nie znamy długofalowych skutków.

Do tego wymagane byłoby prowadzenie badań przez dłuższy okres. Oczywiście prowadzimy stały monitoring środowiska, który informuje o stanie wody, nie jest on jednak ukierunkowany na algę. Będziemy więc obserwować zmiany monitorowanych parametrów, ale nie mogę powiedzieć, czy będziemy w stanie powiązać to z perhydrolem.

Uczymy się więc na żywym organizmie.

Tak. Niektóre zachowania algi są trudne do przewidzenia. Nawet reakcja na zmiany temperatury nie jest w każdym przypadku tożsama; raz powoduje zmniejszenie ilości algi, w innym – wręcz przeciwnie. Ale trzeba mieć świadomość, że temperatura współdziała z innymi czynnikami. Na pewno nie rozpoznaliśmy jeszcze wszystkich czynników, które wpływają na żywotność złotej algi.

Szefowa GIOŚ: Powinniśmy dążyć do tego, żeby polepszać jakość odprowadzanych ścieków

A czy przez te trzy lata cokolwiek osiągnęliśmy w zakresie zwalczania przyczyn rozwoju algi? Czy polepszył się np. stan rzek?

Nie obserwujemy żadnych drastycznych pogorszeń ani wyraźnych polepszeń stanu jakości wód. Wzrosła nieco liczba jednolitych części wód (jcw), które nie spełniają wymagań, jednak wynika to ze wzrostu liczby badanych jcw.

Wody Polskie w związku z sytuacją na Odrze dokonują w przyspieszonym tempie przeglądu wszystkich pozwoleń wodnoprawnych wydanych dla podmiotów, które odprowadzają ścieki do Kanału Gliwickiego i Odry. Wniosek jest taki, że część z nich wymagałaby ograniczenia ilości i jakości odprowadzanych ścieków ze względu na stan jakości wody w tym obszarze. Decyzji o wydaniu pozwolenia wodnoprawnego nie można jednak ograniczyć bez zgody strony. Poruszamy się bowiem w obszarze postępowań administracyjnych, uregulowanym przez Kodeks Postępowania Administracyjnego.

W sytuacji o której mówimy, czyli sytuacji o charakterze katastrofalnym, sposobem na ograniczenie pozwolenia byłaby zmiana przepisów i wartości dopuszczalnych w wodach. Wtedy podmioty, które w pozwoleniach wodnoprawnych miały wartości ustalone na wyższym poziomie, mogłyby mieć te wartości ograniczone.

Według pani powinno to nastąpić?

Powinniśmy dążyć do tego, żeby polepszać jakość odprowadzanych ścieków. W wielu przypadkach mamy techniczne możliwości osiągnięcia ich zadowalającego stanu bez olbrzymich nakładów finansowych. W przepisach ochrony środowiska jest jasno powiedziane, że stosowane rozwiązania mają być również ekonomicznie uzasadnione, czyli jeśli niezbędne nakłady byłyby nieproporcjonalnie wyższe od zysku ekologicznego, to się tego nie robi.

Dlaczego stan rzek jest tak zły teraz, mimo że technologie oczyszczania ścieków poszły do przodu w porównaniu do czasów PRL?

Dzisiejsza sytuacja nie jest skutkiem naszej obecnej działalności, ale przede wszystkim czasów, w których nie stawiano tak wysokich wymagań środowiskowych. Obecnie zarówno w Polsce, jak i na świecie stopniowo zaostrzane są wymogi dotyczące odprowadzanych ścieków czy emisji zanieczyszczeń do powietrza. Jesteśmy w przededniu nowej dyrektywy powietrznej dla UE, dzięki której wartości dopuszczalne zostaną znacznie zmniejszone. Podobnie będzie w przypadku nowej dyrektywy wodnej. Pozwalają też na to technologie – obecnie oczyszczanie ścieków poszło dalej niż 10 czy 20 lat temu.

GIOŚ chce postawić 60 stacji do monitoringu wód

Ważnym elementem tej układanki miał być stały monitoring wód, który byłby „systemem ostrzegawczym”. Rozwiązanie zaczął opracowywać Instytut Rybactwa Śródlądowego, jednak w związku z zastrzeżeniami MKiŚ sprawa została zgłoszona do prokuratury, a resort klimatu zabiegał o to, by to GIOŚ odpowiadał za pełen monitoring. Na jakim etapie jesteśmy po roku?

Procedujemy właśnie nowelizację ustawy o zmianie ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska z 2018 r., która ustalała reguły finansowania Państwowego Monitoringu Środowiska z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. GIOŚ otrzymuje na ten cel 100 mln zł rocznie, jednak ze względu na wzrost kosztów, szczególnie w 2022 r., gdy wzrósł on co najmniej trzykrotnie, jest to niewystarczająca wartość. Międzyresortowy Zespół ds. Odry zaproponował, by w projekcie zmiany ustawy przypisać GIOŚ dwa nowe zadania: prowadzenie monitoringu automatycznego wód powierzchniowych w czasie rzeczywistym oraz monitoringu interwencyjnego, na wzór obecnie prowadzonego w miejscach występowania złotej algi. Projekt zmiany ustawy wymaga jeszcze dopracowania.

Na czym to ma polegać?

Chodzi o zmianę wysokości wnioskowanych kwot na państwowy monitoring środowiska, prowadzony przez nas od lat, oraz kwot na wspomniane dwa nowe zadania. To są znaczące środki, rocznie kilkaset milionów złotych. IRŚ na „system ostrzegawczy”, jak go Pani nazwała, miał otrzymać 250 mln zł na trzy lata, podczas gdy my na monitoring wszystkich komponentów środowiska otrzymujemy 100 mln zł rocznie. Zakładamy posadowienie mniejszej liczba stacji pomiarowych; na podstawie analizy wyników stałego monitoringu stwierdziliśmy, że wystarczy ich 60.

To rzeczywiście spora różnica. IRŚ zakładał, że powstanie ich 825.

Monitoring powinien odbywać się w tych miejscach, które są zagrożone. Według nas 60 wystarczy, przynajmniej według naszej aktualnej wiedzy.

Zakładamy, że w związku z dwoma nowymi zadaniami potrzebne będzie też zatrudnienie nowych osób. W ostatnich latach dostaliśmy nowe zadania z 11 ustaw bez żadnego etatu. Szczególnie potrzebujemy informatyków, w związku z obowiązkiem udostępniania danych z każdej formy monitoringu wszystkim interesariuszom. Spodziewamy się szczegółowej analizy zgłoszonych potrzeb przez Rządowe Centrum Legislacji oraz Ministerstwo Finansów.

Stacje do monitoringu wód powinny powstawać do 2028 r.

Ile czasu GIOŚ będzie potrzebował na postawienie tych 60 stacji automatycznego monitoringu?

Przewidujemy posadowienie po 20 stacji w 2026, 2027 i 2028 r., co będzie wymagało nie tylko ich zakupu, ale także uzyskania niezbędnych decyzji i pozwoleń.

A co się dzieje teraz ze stacjami, które zamontował już IRŚ?

NFOŚiGW zlecił wykonanie ekspertyzy przydatności tych stacji do naszych celów. Dzięki temu będziemy wiedzieć, czy nadadzą się one do naszych działań, co zmniejszyłoby koszty. Najpierw musimy jednak ocenić, czy stacje spełnią wymagania, które nam postawiono.

IRŚ zarzucano, że liczba mierzonych parametrów jest za mała.

Liczba i rodzaj mierzonych parametrów zależy od celów monitoringu prowadzonego w czasie rzeczywistym. Proszę dać czas na ocenę specjalistom.

Rozmawiała Aleksandra Hołownia