Po tym, jak spadło zaufanie do pomp ciepła, właściciele domów, którzy chcą zmienić ogrzewanie z węglowego na ekologiczne, przerzucili się na kotły na biomasę, przede wszystkim na drewno kawałkowe i pellet drzewny. Tym drugim ogrzewa się ponad 300 tys. budynków, ale w I kwartale 2026 r., jeśli zachowa się obecne tempo rozwoju rynku, będzie ich już pół miliona. Problem w tym, że część tych paliw ma złą jakość. Alarmują o tym organizacje ekologiczne, ale też uczciwi producenci, którzy dobrowolnie certyfikowali swoje produkty.

Pellet gorszy od węgla

„Urządzenia te (red. kotły na biomasę) stanowią znaczące źródło zanieczyszczenia powietrza. Według danych Europejskiego Centrum Czystego Powietrza na podstawie analizy wykonanej wspólnie z Krajowym Ośrodkiem Bilansowania i Zarządzania Emisjami w 2023 r. spalanie biomasy głównie w domowych urządzeniach grzewczych odpowiadało za 48 proc. emisji pyłu PM2.5, podczas gdy spalanie węgla w tych urządzeniach odpowiadało za 38 proc. emisji. Spalanie biomasy stanowi więc znaczące źródło emisji drobnego pyłu PM2.5 do powietrza” – ostrzegał już w ubiegłym roku Krakowski Alarm Smogowy.

- Od dawna apelowaliśmy o przyjęcie przepisów, które rozwiążą problem z jakością pelletu. Nie dotyczy to dużych producentów. Poza nimi na tym rynku działa jednak mnóstwo drobnych wytwórców. Praktycznie każda stolarnia może produkować pellet, jeśli zechce. Skutek tego jest taki, że w sprzedaży jest pellet zawierający odpady z płyty meblowej, która w 40 proc. zawiera klej aldehydowy. Ogrzewanie domu takim wyrobem jest szkodliwe dla zdrowia i środowiska – mówi Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.

- W pellecie można też znaleźć niemałe kawałki plastiku, kory. Zdarza się też piasek, który „robi” wagę, ale się nie spala. Jeśli zestawimy to z informacjami o rosnącej popularności pelletu, to staje się jasne, że musimy mieć system monitorowania tego produktu, certyfikacji i kar za nieprzestrzeganie norm. Konsument, który chce ogrzewać pelletem dom, co zresztą nie jest wcale takie tanie,musi dostać produkt bezpieczny – dodaje ekspert.

Potrzebna jest ustawa

Wzrost zapotrzebowania na biomasę został zauważony przez Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Od 24 maja obowiązuje rozporządzenie w sprawie wymagań jakościowych dla pelletu i brykietu drzewnego (Dz.U. z 2025 r., poz. 618), a w tym tygodniu na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt nowelizacji ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw (t.j. Dz.U. z 2024 r., poz. 1209 ze zm.) oraz ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej (t.j. Dz.U. z 2023 r., poz. 615 ze zm.).

„Z uwagi na możliwy dalszy wzrost krajowego zużycia, duży eksport rodzimej produkcji oraz zgłaszane przez branżę problemy z dostępnością surowca, w najbliższym czasie można się spodziewać nasilenia problemu wprowadzania na rynek biomasy (…) produkowanej z odpadów i zawierającej szkodliwe substancje wpływające na zwiększenie emisji zanieczyszczeń do powietrza” – czytamy w uzasadnieniu do projektu.

- Rok 2025 przynosi fundamentalne zmiany dla producentów i importerów biopaliw stałych. Najważniejsza zmiana to wprowadzenie obowiązkowych parametrów jakości dla pelletu, takich jak maksymalna wilgotność, zawartość popiołu, siarki i chloru czy minimalna wytrzymałość mechaniczna. Surowce muszą pochodzić wyłącznie z odpowiednio zdefiniowanych źródeł (np. drewna bez korzeni i chemicznej obróbki). Projekt ustawy wprowadza również nową kategorię – biopaliwo stałe, wraz z dokładnymi definicjami pelletu, brykietu i dodatków produkcyjnych, o co zabiegaliśmy od 2017 r. – mówi Agnieszka Kędziora-Urbanowicz, wiceprezes Polskiej Rady Pelletu.

Co się zmieni na rynku biopaliw?

Zgodnie z projektem nowelizacji przepisów każdy przedsiębiorca wprowadzający biopaliwo do obrotu będzie miał obowiązek przeprowadzenia badań jego jakości w akredytowanym laboratorium, wystawienia świadectwa jakości i przekazania jego kopii nabywcy. Za niedopełnienie obowiązków grożą grzywny do kilkuset tysięcy złotych. Projekt przewiduje objęcie odpowiedzialnością za sprzedaż biomasy niespełniającej norm i łamanie przepisów ustawy nie tylko przedsiębiorcy, ale także osoby faktycznie zarządzające obrotem paliwem w firmie. Monitorowaniem systemu kontroli ma się zająć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Pobieraniem próbek i wymierzaniem kar – Inspekcja Handlowa, a Krajowa Administracja Skarbowa – kontrolą jakości biomasy, która jest do Polski importowana.

Projekt ustawy chwali Miłosz Jakubowski, radca prawny, ekspert fundacji Frank Bold. - Jeśli chodzi o sprzedaż biomasy, to mamy rozporządzenie, które wprowadza normy dla takich wyrobów, jak pellet, ale nie ma przepisów, które zapewniałyby egzekwowanie tych norm. Tę lukę ministerstwo obiecało zlikwidować i przygotowując projekt ustawy, słowa dotrzymało. System monitorowania rynku, świadectwa jakości i dotkliwe sankcje dla producentów i sprzedawców paliw stałych z biomasy powinny zapewnić poprawę jakości – mówi ekspert fundacji.

Pellet pod kontrolą

Agnieszka Kędziora-Urbanowicz również wierzy w to, że przyjęte już rozporządzenie i projektowana ustawa poprawią jakość pelletu, a tym samym bezpieczeństwo użytkowników.

- Jednak nowe regulacje to także zagrożenia, zwłaszcza dla mniejszych przedsiębiorstw z naszej branży. Konieczność przeprowadzania badań laboratoryjnych, certyfikacji, etykietowania opakowań to dodatkowe koszty prowadzenia działalności. Dostrzegam też ryzyko wykluczenia małych producentów, którzy mogą mieć trudności z dostosowaniem się do nowych wymogów, co może spowodować przejściowe trudności w łańcuchach dostaw – wylicza wiceprezes PRP.

Ekspertka obawia się też prób obejścia przepisów przez nieuczciwych importerów poprzez fałszowanie dokumentacji (świadectw jakości, raportów z badań) czy też wprowadzanie dużych partii pelletu do UE w kraju o słabszej kontroli celnej, a następnie jego dalszej dystrybucji na rynek polski jako „produktu unijnego”. Nieuczciwi przedsiębiorcy mogą też produkować mieszanki niskiej jakości pelletu z certyfikowanym.

- Rekomenduję przedsiębiorcom nie czekać na przyjęcie ustawy i zapowiedzianych rozporządzeń wykonawczych, ale już dziś zrobić trzy rzeczy: wdrożyć system jakości, zapewnić sobie współpracę z akredytowanym laboratorium, przygotować szablony świadectw oraz procedury kontrolne. Projekt przewiduje okres przejściowy do końca tego roku, ale od 1 stycznia 2026 r. firma musi być gotowa na nowe wymagania – radzi Agnieszka Kędziora-Urbanowicz.