Organizacje zgłaszają sprzeczne postulaty, analitycy przedstawiają dane prowadzące do odmiennych wniosków, a ze źródeł w rządzie słyszymy, że w momencie publikacji dokument wyznaczający kierunek transformacji będzie już częściowo nieaktualny.

Trwają konsultacje dotyczące Krajowego planu na rzecz energii i klimatu (KPEiK), który jest rządową strategią transformacji energetycznej wymaganą przez Unię Europejską. W odróżnieniu od scenariusza bazowego dokument ma wyrażać ambicje klimatyczne Polski i wyznaczać ścieżkę transformacji zgodną z założeniami Zielonego Ładu. Z dotychczasowych uwag wynika jednak, że plan nie zadowoli żadnej ze stron sporu o transformację energetyczną i może być zwiastunem dalszych konfliktów o kierunek, w jakim będzie ona ewoluować.

MKiŚ zapewnia, że wdrożenie zaktualizowanego planu przyniesie redukcję emisji gazów cieplarnianych o 50,4 proc. w 2030 r. w porównaniu z 1990 r. To o 5 pkt proc. mniej niż przyjęty w prawie klimatycznym ogólnounijny cel na poziomie 55 proc. „Realizacja KPEiK to także wzrost nakładów na badania i rozwój do 2,5 proc. PKB. Nowoczesne technologie powinny być rozwijane w Polsce – musimy wzmacniać krajowe zdolności produkcyjne. Żeby polska gospodarka była konkurencyjna, energia do jej napędzania powinna pochodzić z czystych i tanich źródeł. W KPEiK prognozowana jest redukcja jednostkowych kosztów wytwarzania energii elektrycznej o 13 proc. w 2030 r. i aż 33 proc. w 2040 r. (w porównaniu do 2025 r.)' – podaje ministerstwo.

Z takim kierunkiem zupełnie nie zgadzają się górnicy. W ramach konsultacji przedstawili oni analizę przygotowaną na zlecenie Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”, z której wynika, że rządowy plan grozi nawet przerwami w dostawach prądu. „Jeśli się założy, że istnieje realna możliwość wyprodukowania ok. 10 proc. energii z gazu ziemnego, a być może później z wodoru oraz że jest małe prawdopodobieństwo, że elektrownie jądrowe zostaną wybudowane przed 2040 r., to ok. 30 proc. energii elektrycznej, w wielkości ok. 100-120 TWh, musi być wyprodukowane z węgla. A zatem zapotrzebowanie wielkoskalowej elekroenergetyki na węgiel kamienny osiągnie poziom minimum 25-30 mln ton rocznie” – argumentują górnicze związki zawodowe.

Takie argumenty są jedno cześnie sprzeczne z planami Polskich Sieci Elektroenergetycznych, operatora krajowego systemu przesyłu energii elektrycznej. PSE bazują na założeniu, że za 10 lat nasza energetyka będzie zużywać tylko 9 mln t węgla rocznie. Prezes spółki Grzegorz Onichimowski mówił w wywiadzie dla DGP: „Moc bloków węglowych jest mniejsza, niż nam się wydaje, bo niektóre bloki węglowe działają niemal wyłącznie na papierze. Nie zostały całkowicie wyłączone, ale praktycznie nigdy nie składają ofert na rynku, bo ich eksploatacja jest nieopłacalna”.

Odmienne niż górnicy postulaty wysuwają natomiast organizacje ekologiczne. Ale one z rządowej strategii również nie są zadowolone. Główny argument: zakładany przez rząd rozwój OZE jest zbyt wolny. Greenpeace Polska przekonuje: „Rząd zdecydowanie przeszacowuje przyszłą produkcję prądu z elektrowni węglowych i nie doszacowuje potencjału odnawialnych źródeł energii. Rządzący powinni założyć, że ostatnie elektrownie węglowe zamkną się najpóźniej do 2035 r.”. Ekologom nie podoba się nie tylko żegnanie węgla z pomocą umowy społecznej z górnikami, lecz także zakładany spadek tempa rozwoju lądowych farm wiatrowych w przyszłej dekadzie.

Think tanki zajmujące się transformacją energetyczną, takie jak Instytut Reform, również zgłosiły uwagi do projektu KPEiK. Czytamy tam m.in., że rządzący niewystarczająco precyzyjnie wskazali w dokumencie źródła finansowania poszczególnych inwestycji w energetykę, brakuje konkretnych strategii na rzecz zmian w takich sektorach jak transport czy ciepłownictwo, nie ma też planu działania w scenariuszu rozszerzenia systemu handlu emisjami CO2 (EU ETS) na kolejne sektory, np. budownictwo. I, podobnie jak ekolodzy, analitycy think tanku krytykują brak konkretnych dat odejścia od poszczególnych paliw kopalnych.

W takiej sytuacji trudno o konsensus w sprawie szczegółów transformacji. Osoba bezpośrednio zaangażowana w prace nad KPEiK mówi nam: – Znaczne zwiększenie przez nas założeń dotyczących udziału źródeł odnawialnych w miksie energetycznym mogłoby zagrozić postanowieniom umowy społecznej z górniczymi związkami zawodowymi. Zresztą nasze obecne prognozy dotyczące OZE mogą być już teraz nieaktualne.

Chodzi przede wszystkim o poziom rozwoju foto woltaiki. Rząd w swoim dokumencie zakłada, że w 2030 r. produkcja prądu z paneli sięgnie ok. 24,6 TW. – To mniej więcej tyle, ile produkujemy teraz. Dlatego myślę, że od razu po przyjęciu KPEiK przystąpimy do pracy nad jego aktualizacją – mówi nam nasze źródło. W krajowych realiach nie byłaby to zresztą nowość, bo podobny los spotkał Politykę Energetyczną Polski. Dokument przygotowany jeszcze za czasów rządów PiS był nieaktualny w chwili przyjęcia, a jednocześnie stał się powodem konfliktów w ówczesnej koalicji rządzącej. Potem niemal natychmiast rozpoczęły się prace nad jego rewizją, a ostatnia aktualizacja została przygotowana, ale nie została uchwalona. ©℗