Co roku likwidowanych jest ok. 10 tys. dzikich wysypisk, na których jest porzucanych coraz więcej śmieci. Zdecydowana większość z nich pojawia się w obrębie miast

Ze statystyk GUS wynika, że w latach 2018-2019 z dzikich wysypisk wywożono po 25-26 tys. t odpadów, a w kolejnych dwóch latach było to już ponad 70 tys. t rocznie (patrz: infografika). Dzikie wysypiska to głównie problem miast. Na ponad 10 tys. takich miejsc likwidowanych rocznie 75-80 proc. jest zlokalizowanych w obrębie miast. Walkę z nielegalnym pozbywaniem się śmieci prowadzą funkcjonariusze straży miejskich, coraz częściej również przy użyciu fotopułapek. Dzięki czemu udaje się im identyfikować sprawców, na których nakładają mandaty.

Dzikie wysypisko czy nie?

Walkę z nielegalnymi wysypiskami utrudnia jednak brak ustawowej definicji takiego wysypiska. W związku z tym nie we wszystkich miastach są prowadzone w tym zakresie odrębne statystyki.
- W swoich statystykach dotyczących wykroczeń z zakresu naruszeń ładu i porządku w sferze czystości, zaśmiecania i zanieczyszczania nie wyodrębniamy osobnej pozycji pod nazwą „dzikie wysypisko” - wskazuje Joanna Wojtach, rzecznik Straży Miejskiej ze Szczecina. Funkcjonariusze podejmują interwencje związane z zaśmiecaniem przestrzeni publicznej na podstawie kilku artykułów kodeksu wykroczeń, jednak nie odnoszą się one wprost do dzikich wysypisk.
- Nigdzie w tych aktach prawnych nie ma kategorii: dzikie wysypisko, zatem i my w swojej bazie nie wyodrębniamy takiej pozycji, chociaż, rzecz jasna, nie jest to nam, strażnikom, zjawisko obce - dodaje st. insp. Joanna Wojtach. W związku z tym w miastach, które z własnej inicjatywy i na podstawie własnych kryteriów nie prowadzą szczegółowych statystyk, trudno o ocenę tego zjawiska, jednak interwencje związane z zaśmiecaniem są liczone w setkach i tysiącach, w zależności od wielkości danej gminy. - Dzikie wysypisko nie ma definicji, ale jeśli straż miejska jest rozliczana akordowo, to nawet niedopałek lub papierek po cukierku może zasłużyć na to miano. Na taki problem rozwiązaniem jest większa liczba koszy na śmieci w przestrzeni publicznej oraz wychowanie poprzez edukację i element motywacji ekonomicznej w postaci mandatu - komentuje Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady RIPOK i zastępca dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych „Orli Staw”.

Dodatkowe koszty

Usuwanie nielegalnych miejsc składowania odpadów to dla miast konkretne wydatki. Urząd Miasta Torunia informował ostatnio, że usunięcie ponad 1 tys. t odpadów ze 148 lokalizacji kosztowało miasto w 2022 r. 100 tys. zł.
Tysiące takich przypadków ma co roku miejsce w całej Polsce. W Szczecinie zarówno w 2020 r., jak i w 2021 r. straż miejska interweniowała prawie 3 tys. razy w sprawach związanych z czystością i porządkiem, gospodarką odpadami oraz ochroną środowiska. W Łodzi mieszkańcy zgłaszali zły stan sanitarno-porządkowy w miejscach publicznych w 2021 r. 1704 razy, a w 2022 r. - 1371 razy. W Gdyni straż miejska podjęła w 2021 r. 216 interwencji w sprawie zaśmiecania, a w 2022 r. - 218. Z kolei w Radomiu w 2021 r. przeprowadzono 118 postępowań, a w 2022 r. - 369. Nie oznacza to jednak, że właśnie tyle dzikich wysypisk ujawnili funkcjonariusze.
Na ponad 20 miast, które zapytaliśmy o walkę z dzikimi wysypiskami, mniej niż połowa przekazała nam szczegółowe dane w tym zakresie (pozostałe wskazywały na łączną liczbę interwencji). Ich liczba systematycznie rośnie w Poznaniu. Jeszcze w 2019 r. strażnicy ujawnili 677 nielegalnych wysypisk, a w 2022 r. już ponad 1 tys. Wszystkich zaleceń porządkowych związanych z zanieczyszczeniem jest znacznie więcej (ponad 6,5 tys. w 2022 r.). - Najczęściej wydawane zalecenia dotyczą miejsc zanieczyszczonych drobnymi odpadami komunalnymi - są to np. miejsca biesiad i libacji alkoholowych, przystanki komunikacji miejskiej, zwłaszcza pętle tramwajowe i autobusowe. Tam oczekujący na odjazd spożywają alkohol i palą papierosy. Plagą stały się małpki, których pod drzewami, krzewami czy obok pawilonów handlowych leżą setki, niekiedy tworząc „szklany dywan” - mówi Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej.
Niewielki wzrost liczby dzikich wysypisk odnotowała Bydgoszcz. Za to dużym spadkiem mogą się pochwalić Gdańsk czy Opole.
Eksperci podkreślają, że aby zmniejszyć skalę tego problemu, poza dalszym inwestowaniem w edukację konieczne jest m.in. zwiększanie dostępności punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK).

Duże śmieci, duży problem

Eksperci podkreślają, że niewielkie powierzchniowo zanieczyszczenia, nawet jeśli są traktowane przez służby miejskie za dzikie wysypiska, nie są głównym problemem w Polsce. - Dziś indywidualny wytwórca odpadów porzuca raczej te problemowe, których nie może w łatwy sposób oddać w ramach opłaty ponoszonej na rzecz gminy lub odpady inne niż komunalne. Warto więc zwiększać dostępność PSZOK-ów, ale także niestrudzenie edukować - ocenia Karol Wójcik, przewodniczący rady programowej Izby Branży Komunalnej. W większym stopniu problemem są odpady wielkogabarytowe czy budowlane, zwłaszcza po tym, jak wskutek zmiany prawa dopuszczono wyłączenie odpadów komunalnych wytworzonych na nieruchomościach niezamieszkanych z gminnych systemów zarządzania odpadami. - Umowę na odbieranie odpadów trzeba mieć, ale wystarczy na minimum - przypomina Piotr Szewczyk. Widać to w miejskich statystykach. - Na nielegalnych wysypiskach najczęściej można znaleźć fragmenty mebli i wyposażenia mieszkań. Zdarzają się także niekompletne urządzenia AGD, części samochodowe oraz odpady poremontowe - potwierdza Robert Kacprzak ze straży miejskiej w Gdańsku. Problem ten, przynajmniej częściowo, miał zostać rozwiązany poprzez wprowadzenie selektywnej zbiórki i odbioru z podziałem na sześć frakcji odpadów budowlanych i rozbiórkowych, jednak parlament w zeszłym roku zdecydował o przesunięciu jego wejścia w życie z 1 stycznia 2023 r. na 1 stycznia 2025 r. ©℗
Dzikie wysypiska w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe