Wiosną ma być gotowy projekt specustawy, która powinna uruchomić inwestycje służące retencjonowaniu wody

Po wielu tygodniach bez opadów susza znowu zaczyna mocno doskwierać Polsce. W marcu strażacy odnotowywali dziennie nawet 1500 pożarów traw i 200 pożarów lasów. To rekordowo dużo. Zginęło w nich już 11 osób. Susza zaczyna też spędzać sen z powiek rolnikom, którzy już boją się o tegoroczne plony. To wszystko zbiega się z wojną w Ukrainie i spodziewanym spadkiem importu zbóż z tego kraju.
Nadzorujący państwowe przedsiębiorstwo Wody Polskie wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk przyznał wczoraj, że w centrum i na zachodzie kraju wilgotność wierzchniej warstwy gleby zaczyna osiągać niepokojący poziom poniżej 30 proc. Sytuację mogą poprawić opady prognozowane na kwiecień.
Suszę rolniczą mogą jednak powstrzymać inwestycje związane z małą retencją. Chodzi w dużej mierze o odwrócenie roli rowów czy kanałów melioracyjnych, które m.in. na dużą skalę powstawały w czasach PRL – często w nie do końca przemyślany sposób. Kiedyś miały one odwadniać tereny podmokłe. Teraz dzięki różnym zastawkom czy spiętrzeniom mają pomóc nawadniać rejony dotknięte brakiem wilgoci. Od dwóch lat działania związane z małą retencją prowadzą właśnie powstałe w 2018 r. Wody Polskie. Na razie za kwotę 63 mln zł przeprowadziły w całym kraju 15 inwestycji – budowę jazów czy zbiorników retencyjnych. Szef Wód Polskich Przemysław Daca wylicza, że wykonano też 167 zadań o charakterze utrzymaniowym, które pozwoliły m.in. przywrócić funkcjonalność istniejącym jazom. To pomogło lepiej nawodnić 34 tys. ha pól.
Teraz Wody Polskie zapowiadają znacznie większe inwestycje w retencję, które mają być realizowane w ramach rządowego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Przewiduje on 196 inwestycji związanych z budową lub przebudową urządzeń piętrzących. Ich łączna wartość ma wynieść 590 mln zł. Prace mają być przeprowadzone do 2025 r.
Przemysław Daca mówi, że program ma poparcie ekologów. Ci ostatni mają jednak wiele zastrzeżeń do działań kolejnych ekip rządzących. Doktor Przemysław Nawrocki, specjalista ds. ekosystemów wodnych w WWF Polska, przyznaje, że Polska musi w końcu na dobre odejść od tradycji rolnictwa odwadniającego na rzecz odtwarzania naturalnej retencji. – Oznacza to zatrzymywanie kropli deszczu tam, gdzie spadnie: w glebie, w krajobrazie, dolinie rzeki. Niestety do tej pory głównie przyspieszaliśmy jej odpływ ze środowiska. Łączna długość rowów osuszających w Polsce wynosi 320 tys. km, czyli tyle, ile odległość Ziemia–Księżyc. Tylko od 2004 r. w ramach tzw. prac utrzymaniowych pogłębiliśmy też ok. 40 tys. km rzek, przyspieszając w ten sposób spływ wody – mówi Nawrocki. Dodaje, że działania na rzecz rozwiązania problemu suszy jednocześnie pomagają w rozwiązywaniu problemu powodzi. Jeden i drugi problem łączy się bowiem z zatrzymywaniem wody zamiast przyspieszaniu jej spływu do Bałtyku.
Na tym tle ekolodzy mają odmienne od rządzących poglądy odnośnie do wielkich inwestycji, np. budowy wielkich tam na rzekach. Przypomnijmy, że Wody Polskie przygotowują np. budowę nowego stopnia wodnego na Wiśle w Siarzewie. Wobec tej inwestycji ostro protestują organizacje ekologiczne, które twierdzą, że nie rozwiąże ona problemów suszy i powodzi. Przemysław Daca odpowiada, że w takich krajach jak Niemcy, Holandia czy Hiszpania zatrzymanie wody tzw. średniorocznego odpływu w 20–30 proc. odbywa się właśnie w dużych zbiornikach. Latem 2021 r. ówczesny minister klimatu Michał Kurtyka zgodził się jednak z ekologami i uchylił decyzję środowiskową dla budowy stopnia w Siarzewie. Kilka miesięcy później jego uchylenie cofnął sąd administracyjny. Przygotowania do budowy zapory trwają dalej.
Od niemal dwóch lat mówi się, że przeciwdziałać skutkom suszy ma także specustawa, która ma m.in. walczyć z tzw. betonozą w miastach. Wiceminister Gróbarczyk mówi teraz, że z powodu m.in. dużej liczby uwag przeciągnęły się konsultacje nad tym dokumentem. Zapowiada, że w ciągu miesiąca lub dwóch powinien trafić pod obrady rządu. ©℗
Do 2025 r. mają zostać przeprowadzone prace o łącznej wartości 590 mln zł