Mieszkańcy bloków nie mają uprawnień do zaskarżenia uchwały rady gminy z zakresu gospodarki odpadami komunalnymi – alarmuje rzecznik praw obywatelskich. Mają związane ręce nawet wówczas, gdy wysokość opłaty śmieciowej jest niesprawiedliwa i przeczy zasadzie „zanieczyszczający płaci”

Niektórym mieszkańcom trudno jest pogodzić się z rosnącymi opłatami za odpady, które nie są naliczane od ilości wytwarzanych przez nich odpadów (takiej metody nie przewiduje ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach), ale od powierzchni lokalu mieszkalnego, liczby mieszkających w nich osób, zużycia wody lub od gospodarstwa domowego.
Zawsze ktoś jest pokrzywdzony
W DGP wiele razy pisaliśmy o trudnościach związanych z ustalaniem takiego sposobu rozliczenia usług odbioru i zagospodarowania odpadów z mieszkańcami, który z jednej strony gwarantowałby szczelność systemu (opłatę wnosiliby wszyscy mieszkańcy), a z drugiej obciążałby mieszkańców opłatami w sposób w ich odbiorze sprawiedliwy. Gminy wskazują, że metoda od osoby nie gwarantuje szczelności systemu (mieszkańcy nie zgłaszają w deklaracjach śmieciowych wszystkich zamieszkujących w danym lokalu), a do pozostałych metod zastrzeżenia mają mieszkańcy. Rodziny wielodzietne protestowały przeciwko metodzie od zużycia wody. Osoby żyjące w pojedynkę ponoszą z kolei znacznie wyższe koszty (w przeliczeniu na osobę), jeśli stosowana jest metoda od gospodarstwa domowego, bo płacą tyle samo co wieloosobowe gospodarstwa domowe. Poszkodowane są też osoby starsze, na których sytuację zwraca uwagę RPO w piśmie skierowanym do Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
- Stosowanie takich metod bardzo często jest źródłem oczywiście nieproporcjonalnego - w stosunku do ilości wytwarzanych odpadów - obciążania niektórych kosztami. Stan taki - w świetle orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE - należy uznać za sprzeczny z zasadą „zanieczyszczający płaci” - podkreśla rzecznik.
To zasada obowiązująca w ochronie środowiska, zgodnie z którą koszty zagospodarowania odpadów powinien pokrywać ten, kto je wytworzył.
RPO uważa, że potrzebna jest zmiana przepisów w taki sposób, by wykluczyć sytuacje rażąco zawyżonych opłat, które - jak podkreśla - często dotykają grupy szczególnie wrażliwe.
Mieszkańcy mają związane ręce
Niesprawiedliwa wysokość opłaty to tylko jeden aspekt, na który zwraca uwagę RPO. Podkreśla też, że mieszkańcy budynków wielorodzinnych mają ograniczone możliwości zaskarżenia uchwały rady gminy, jeśli w ich ocenie nałożono na nich nieproporcjonalnie wysoką opłatę.
- Skarga do sądu administracyjnego na akt prawa miejscowego nie spełnia tu efektywnie swojej roli. Pod znakiem zapytania stoi bowiem możliwość wykazania naruszenia interesu prawnego przez uchwałę rady gminy przez osoby indywidualne będące właścicielami lokali w zabudowie wielorodzinnej. Choć faktycznie określone zasady ustalania opłat oddziałują na ich sferę interesów (ponoszą koszty wynikające z uchwały), to obowiązki wynikające z ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i uchwał rad gmin są co do zasady adresowane do nich jedynie pośrednio - przez wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe, które są formalnymi uczestnikami systemu - pisze RPO.
Mateusz Karciarz z Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy uważa, że intencje RPO są niewątpliwie słuszne, ale wdrożenie w życie pomysłu, by każdy mieszkaniec lub właściciel lokalu w budynku wielolokalowym miał uprawnienie do wniesienia skargi na uchwałę rady gminy z zakresu gospodarki odpadami komunalnymi, wymagałoby modyfikacji przepisów proceduralnych odnoszących się do postępowania przed sądami administracyjnymi.
- Spostrzeżenie RPO, że obecnie wspomniane powyżej podmioty nie mogą wnieść skargi, bo nie są stroną dla gminy w odniesieniu do opłaty śmieciowej, jest słuszne. Właściciele lokali tak naprawdę nie uiszczają opłaty śmieciowej, lecz jej ekwiwalent na rzecz wspólnoty lub spółdzielni. Faktycznie to one są podmiotami zobowiązanymi do jej uiszczania i to właśnie one mają uprawnienie do ewentualnego wniesienia skargi do sądu administracyjnego na uchwałę rady gminy - tłumaczy ekspert.
Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej dr Krystian Ziemski & Partners przypomina, że każda uchwała podlega nadzorowi pod względem legalności ze strony wojewody i regionalnej izby obrachunkowej.
- To pierwsze sito. Na drugim etapie uchwała niezakwestionowana przez organ nadzoru może być podważana przez właścicieli nieruchomości. Skargę mogą skierować do sądu także prokurator i rzecznik praw obywatelskich. Należy jednak podkreślić, że sąd administracyjny ocenia wyłącznie zgodność z prawem podejmowanych uchwał. Poza jego kontrolą pozostają celowość i sprawiedliwość rozstrzygnięć podejmowanych przez organy gminy. Teoretycznie możliwe poszerzenie kręgu podmiotów mogących zaskarżyć uchwałę do sądu nie zmieni stosowanych w tym zakresie kryteriów kontroli - podkreśla.
Śmiecisz, więc płacisz? To nie takie proste
RPO zwraca uwagę, że nawet uwzględnienie skargi przez sąd nie musi doprowadzić do zwrotu zawyżonych opłat. I podkreśla, że przepisy ustawy czystościowej wykluczają złożenie deklaracji za okres wsteczny (także korygującej).
Według Mateusza Karciarza problem nie jest tak oczywisty, jak go przedstawia RPO.
- Opłata śmieciowa jest opłatą publicznoprawną, a nie podatkiem. Ta pierwsza ma charakter ekwiwalentny, czyli uiszczający ją podmiot dostaje coś w zamian (np. określoną usługę - w naszym przypadku odbiór odpadów komunalnych). Podatek takiego charakteru nie ma, więc uchylenie podstawy do jego pobierania jak najbardziej upoważnia do domagania się jego zwrotu - tłumaczy.
Podkreśla, że przy domaganiu się zwrotu opłaty publicznoprawnej należałoby uwzględnić wartość usługi, jaką otrzymał dany podmiot. Zwrot mógłby nastąpić ewentualnie w odniesieniu do tej nadwyżki. - W takim przypadku ciekawym problemem jest sytuacja, gdy wartość otrzymanej usługi zostałaby wyżej wyceniona niż wysokość uiszczonej opłaty publicznoprawnej - zaznacza Mateusz Karciarz.
Może rozwiązaniem byłby powrót do płacenia za wytworzone śmieci? - Biorąc pod uwagę naruszenia przepisów odpadowych tam, gdzie opłata nadal jest uzależniona od ilości wytworzonych odpadów, mam wątpliwości - mówi Maciej Kiełbus.
Podkreśla, że w wielu samorządach zwraca się uwagę na podrzucanie do gminnego systemu odpadowego odpadów wytworzonych na terenach niezamieszkanych. - Dzikie wysypiska w lasach i na polach bardzo często pochodzą z działalności gospodarczej, w której rozliczenia opierają się na ilości odpadów. W idealnym świecie oczywiście najlepsze byłoby płacenie wyłącznie za własne odpady, ale do ideału wciąż sporo nam brakuje - podkreśla.
Tak śmiecimy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe