Samorządy uzależniające ceny za śmieci od zużycia wody stoją przed wyzwaniem – jak dostosować przepisy do tzw. czapy cenowej, jednocześnie sprawiedliwie dzieląc koszty między mieszkańców. Dlatego wolałyby, żeby w sprawie wypowiedziały się sądy i RIO
Samorządy uzależniające ceny za śmieci od zużycia wody stoją przed wyzwaniem – jak dostosować przepisy do tzw. czapy cenowej, jednocześnie sprawiedliwie dzieląc koszty między mieszkańców. Dlatego wolałyby, żeby w sprawie wypowiedziały się sądy i RIO
Gminy, w których obowiązuje metoda wodna (m.in. Warszawa i Łódź), do końca roku muszą zmienić sposób naliczania opłaty śmieciowej, tak by gospodarstwo domowe nie płaciło więcej niż ok. 150 zł miesięcznie (patrz: grafika). Jest to jednak zadanie karkołomne w przypadku zabudowy wielorodzinnej. Sęk bowiem w tym, że z miastem rozlicza się zarządca nieruchomości (spółdzielnia lub wspólnota mieszkaniowa) na podstawie zużycia wody wskazanego na liczniku głównym nieruchomości, a nie indywidualnie mieszkańcy. Łatwo można sobie zatem wyobrazić sytuację, w której na liczniku głównym kwota będzie wyższa niż wynikająca z sumy, którą mogą zapłacić gospodarstwa domowe. Rozliczenie gminy z zarządcą nieruchomości nie będzie problemem. Będzie nim natomiast sprawiedliwe podzielenie opłat między gospodarstwa domowe (mieszkańców).
Kłopot z nałożeniem cenowej czapy
Widać to na przykładzie Łodzi. Na ostatnim posiedzeniu rada miasta przyjęła uchwałę, która dostosowuje metodę wodną do znowelizowanych przepisów ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 888 ze zm.). Jakie przyjęto w niej rozwiązanie? Zarządca nieruchomości w deklaracji śmieciowej ma obliczać dwie wartości. Pierwsza to iloczyn średniomiesięcznego zużycia wody (licznik główny nieruchomości) i przyjętej stawki za metr sześcienny wody. To ta wartość była do tej pory podstawą rozliczenia spółdzielni z gminą. Jeśli chodzi o wewnętrzne rozliczenia z mieszkańcami, to zwykle byli oni obciążani przez spółdzielnię proporcjonalnie do wskazań na wodomierzach indywidualnych. Druga wartość, która ma być wpisywana do deklaracji, to iloczyn liczby gospodarstw domowych i opłaty maksymalnej (ok. 150 zł).
Ile zapłaci spółdzielnia? Przykładowo, jeśli wodomierz główny nieruchomości na koniec miesiąca wskazał zużycie 160 m sześć. wody, co przy obowiązującej w Łodzi stawce 9,6 zł za m sześć. daje kwotę 1536 zł. W bloku jest 10 mieszkań, co po przemnożeniu przez maksymalną opłatę dla jednego gospodarstwa domowego (określoną w u.c.p.g.) daje 1496,8 zł. Zarządca zapłaci więc gminie 1496,8 zł. Jeśli wodomierz główny wskazałby zużycie 140 m sześć. wody, co przekłada się na opłatę 1344 zł (a więc mniej niż iloczyn opłaty maksymalnej i liczby gospodarstw domowych), to tę niższą kwotę zapłaci gminie zarządca nieruchomości.
Oszczędzasz? Zapłacisz i tak
Bogusław Hubert, prezes spółdzielni mieszkaniowej „Zarzew”, podkreśla jednak, że takie rozwiązanie jest niesprawiedliwe wobec mieszkańców, którzy oszczędzają wodę. Przykładowo, jeśli tylko dwa mieszkania w całym bloku generują nadwyżkę, do rozliczenia wody ponad tę ilość w opłacie śmieciowej dołożą się pozostali.
Przyjmijmy, że na 140 m sześć. wody (wskazanie na wodomierzu głównym) składa się 20 m sześć. z dwóch mieszkań (opłata śmieciowa 192 zł) i 12,5 m sześć. z ośmiu (opłata śmieciowa 120 zł). Dwa pierwsze zapłacą jedynie po 150 zł. Pozostaną więc 84 zł do rozliczenia z gminą, na które - aby rachunek się zgadzał - musiałyby się złożyć pozostałe gospodarstwa domowe.
Sprawę do Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi zgłosił Jakub Hubert, przewodniczący rady osiedla „Zarzew”. W piśmie do RIO podkreśla, że łódzka uchwała wprowadza odpowiedzialność zbiorową i nierówność wobec prawa. Zaznacza, że zużycia wody ponad limit i tak są wliczane do ostatecznego rozliczenia całej nieruchomości. - W efekcie w pewnych sytuacjach może nie mieć znaczenia, że dana rodzina oszczędza wodę, by zapłacić niższy rachunek za wywóz odpadów, bo do jej faktycznego zużycia zostanie doliczona część lub całość kwoty nadwyżki - wskazuje.
Gminy nie chcą kłopotu, chcą więcej czasu
Samorządy chciałyby, aby vacatio legis dotyczące przepisu nakładającego cenową czapę na metodę wodną wydłużyć o pół roku. Czasu jest bowiem niewiele: nowe uchwały mają obowiązywać już od 1 stycznia 2022 r.
- W interesie samorządów jest, aby w sprawie uchwał, zanim wejdą w życie, zdążyły wypowiedzieć się RIO i ewentualnie wojewódzkie sądy administracyjne - mówi Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej dr Krystian Ziemski & Partners.
Gminy obawiają się, że po czasie okaże się, że źle rozliczają się z mieszkańcami i narażą się na problemy w przypadku niekorzystnych rozstrzygnięć.
Pod koniec września Związek Miast Polskich zwrócił się z wnioskiem o interpretację przepisów do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W piśmie podkreśla, że możliwych jest kilka alternatywnych interpretacji ze względu na fakt, że maksymalna opłata wprowadzona do metody wodnej dotyczy gospodarstwa domowego, a rozliczenia z gminą odbywają się na podstawie wodomierza głównego. - Gmina nie może ingerować w wewnętrzne rozliczenia między właścicielem nieruchomości a mieszkańcami. Nie ma też możliwości ustalania ilości zużytej wody w poszczególnych gospodarstwach domowych - podkreśla ZMP
Co na to resort? Marzena Berezowska, dyrektor departamentu gospodarki odpadami w MKiŚ, odpowiada, że rozliczenia miedzy spółdzielnią a mieszkańcami regulują przepisy, które są poza kompetencją resortu. Dodaje jednak, że „wydaje się, że za dopuszczalne należy uznać”, aby gminy w uchwałach wskazywały, że pod uwagę powinny być brane tylko takie ilości wody (ze wskazań liczników indywidualnych lub przy zastosowaniu ryczałtu), które pomnożone przez stawkę opłaty nie przekroczą cenowego limitu (czyli ok. 150 zł).
Jednak takie właśnie rozwiązanie zastosowała Łódź. I jak wynika z zastrzeżeń spółdzielców, przyniosło ono kolejne wątpliwości.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama