Brytyjczycy od 1 stycznia uruchomią własny system handlu emisjami.

Według Londynu ma to być kolejny element – po nowych celach redukcji emisji, inwestycjach w czystą energię (w tym 40 GW nowych mocy w offshorze), planach wycofania ze sprzedaży aut z silnikami spalinowymi do 2030 r. oraz transformacji sektora mieszkaniowego – towarzyszącego brexitowi przyspieszenia, które pomoże wykreować kraj na zielonego lidera.
Dla Borisa Johnsona ambitna polityka klimatyczna – w której promocji pomaga mu status gospodarza COP26 – ma być jednym ze sposobów na utrzymanie atrakcyjności Królestwa dla inwestorów po rozwodzie z Brukselą. Jak zauważyli komentatorzy, zgodnie z opublikowaną niedawno strategią energetyczną rządu Wielka Brytania ma być światowym liderem nie tylko w ochronie klimatu, lecz także w niemal wszystkich technologiach kluczowych z punktu widzenia zielonej transformacji: czystym wodorze, wychwytywaniu CO2 (CCS) i atomie (w tym syntezie jądrowej). Na razie jednak – jak wynika z wyliczeń ekspertów – wszystkie zapowiedziane przez rząd Johnsona zmiany nie wprowadzą kraju na zieloną ścieżkę. Zmniejszą jedynie lukę pomiędzy celami klimatycznymi a aktualną polityką o nieco ponad dwie trzecie. W narracji Londynu jest też trochę PR-owej demagogii. Przykładem może być przyjęty niedawno cel redukcji emisji na 2030 r. W rządowej narracji miał to być przykład na to, jak zrzucenie unijnego balastu idzie w parze z wyższymi ambicjami. Ale chociaż 68 proc. to na pierwszy rzut oka więcej niż unijne 55, brytyjska kwota w ramach celu unijnego mogłaby w praktyce oznaczać konieczność nawet większych cięć.
Miejsce unijnego ETS ma zająć podobny system krajowy. Według rządu ma to być pierwszy na świecie system zgodny z celem neutralności klimatycznej do 2050 r. Już od pierwszego dnia obowiązywania pułap emisji ujętych w nowym systemie ma być o 5 proc. niższy aniżeli ten obowiązujący w UE. Z początku brytyjski ETS ma objąć te same sektory co unijny: energetykę, energochłonny przemysł i transport lotniczy, Londyn zapowiada jednak jego stopniowe rozszerzanie na kolejne gałęzie gospodarki.
Dopiero w połowie grudnia rząd potwierdził ostatecznie, że niezależnie od powodzenia negocjacji z Brukselą postawi właśnie na swój własny krajowy ETS. Szczegółowe wytyczne dla firm mają zostać opublikowane już w nowym roku. Wcześniej z kręgów rządowych płynęły sygnały, iż – zwłaszcza w przypadku braku porozumienia z Unią – rozważane jest także zastąpienie go podatkiem węglowym. Do utrzymania systemu opartego na handlu emisjami wezwały jednak m.in. największe koncerny energetyczne. Tempo i harmonogram prac nad brytyjskim ETS rodzi pytania, czy nie stanie się on jedną z ofiar rozwodowego chaosu. Jak mówią eksperci, właściwe skonstruowanie systemu handlu emisjami to kwestia lat, a nie – jak w tym przypadku – tygodni.
Pierwsze opublikowane przez rząd regulacje pozytywnie ocenia jednak Międzynarodowe Stowarzyszenie Handlu Emisjami (IETA). Według organizacji nowy system może zapewnić redukcje emisji w tych obszarach, gdzie będą one najtańsze i najbardziej efektywne z punktu widzenia brytyjskiej gospodarki, zapewniając firmom jasną i przewidywalną ścieżkę transformacji. Jednocześnie dając szansę na łączenie z innymi ETS, stanowi on krok w kierunku globalnego systemu handlu emisjami – podkreśla stowarzyszenie. Na razie nie jest jednak jasne, czy brytyjski ETS będzie – jak szwajcarski – powiązany z unijnym, a jeśli tak, w jaki sposób. Wypracowanie zasad takiego połączenia powinno nastąpić w ciągu mniej więcej roku, przed kwietniowym terminem rozliczeniowym za 2021 r. Londyn zapewnia jedynie o swojej otwartości na łączenie swojego mechanizmu z innymi funkcjonującymi na świecie. W unijnym ETS zostaje Irlandia Płn., co umożliwi jej pozostanie w jednolitym rynku.
Za minus brytyjskiego systemu IETA uznaje ponadto brak mechanizmu, który umożliwiałby wycofanie nadmiaru pozwoleń na emisje w przypadku wystąpienia nadpodaży, która groziłaby nadmiernym obniżeniem cen emisji. Na brak jasnych mechanizmów przeciwdziałania niskim cenom pozwoleń wskazuje także portal branżowy Energy Monitor.