Stało się. Po tygodniach plotek o zakulisowych rozgrywkach w Ministerstwie Środowiska w końcu wiemy, jakie zmiany się szykują.
Z resortem żegna się Henryk Kowalczyk, a kierownictwo przejmuje Michał Woś – obecny minister ds. pomocy humanitarnej, a wcześniej wiceszef resortu sprawiedliwości i wicemarszałek województwa śląskiego. A sam resort zostanie podzielony na dwa. To, które zachowa nazwę Ministerstwo Środowiska, będzie odpowiadać za Lasy Państwowe, parki narodowe, geologię, łowiectwo.
Jednym słowem, jak to określił premier Mateusz Morawiecki, „środowisko wewnętrzne”. Ekologia „zewnętrzna” – oparta na współfinansowaniu z unijnych funduszy i ściśle powiązana z celami wspólnotowej polityki klimatycznej – przypadnie nowemu resortowi, wstępnie nazwanemu ministerstwem do spraw klimatu.
Pokieruje nim Michał Kurtyka, sekretarz stanu w ministerstwach: energii i środowiska. Pod jego wodzą znajdzie się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, sztandarowy rządowy program walki ze smogiem „Czyste Powietrze”, niedawno uruchomiony instrument wsparcia dla energetyki odnawialnej „Mój Prąd” oraz gospodarka odpadowa.
Co te zmiany mogą oznaczać dla samorządów? Niepewność. Po pierwsze dlatego, że o jednych z najbardziej newralgicznych aspektów polityki środowiskowej, który spędzał sen z powiek samorządowców przez ostatni rok, czyli o gospodarce odpadami, premier wspomniał na samym końcu jednym zdaniem, niejako mimochodem. I wyznaczył, że odpowiedzialny będzie za nią zupełnie inny resort niż obecnie, bo o rynku śmieciowym decydować ma teraz nie Ministerstwo Środowiska, ale resort ds. klimatu. To stawia pod znakiem zapytania los kolejnych kluczowych dla gmin reform, które obecne Ministerstwo Środowisko rozpoczęło.
Najbardziej problematyczne będzie wprowadzenie dodatkowego strumienia pieniędzy dla samorządów od producentów opakowań w ramach mechanizmu Rozszerzonej Odpowiedzialności Producentów (ROP). Ma on pomóc gminom poradzić sobie z kryzysem śmieciowym, który powoli puka do naszych drzwi, czego najbardziej widocznym symptomem jest radykalny wzrost cen w całej Polsce. Jedni powiedzą, że potrzebne jest świeże otwarcie. Zwłaszcza że prace nad regulacjami, choć wystartowały pod koniec wakacji, utknęły w martwym punkcie po konsultacjach. Okazało się wówczas, że przedstawiona przez resort koncepcja wdrożenia ROP jest bardzo ogólnikowa i sprowadza się do kilku slajdów prezentacji, a zgłoszone przez przedstawicieli rynku uwagi miały niekiedy po kilkadziesiąt stron. I były w większości krytyczne.
Mógłbym nawet się zgodzić, że potrzeba nam świeżego spojrzenia, gdyby nie to, że przepisy regulujące ROP, zgodnie z dyrektywami, mają zostać przyjęte do lipca przyszłego roku, a to mało czasu. Byłoby fatalnym błędem, gdyby tak kluczowe reformy, które mogą zagwarantować samorządom nawet kilka miliardów złotych wpływów rocznie na poprawę sytuacji ze śmieciami, odsuwać w czasie albo uchwalać na wariata.
Czekać nas będą też dalsze podziały i roszady na szczytach wśród wiceministrów i dyrektorów departamentów. W praktyce oznacza to, że wiele ważnych dyskusji i debat, które samorządy zaplanowały na najbliższe tygodnie, trzeba będzie zamrozić, aż wyłoni się nowy porządek. Pewne jest, że oba resorty będą się jeszcze musiały poukładać w sprawach proceduralnych. Oby jak najszybciej, bo nadchodzące miesiące będą wymagały uchwalenia kilku rozporządzeń wykonawczych do przepisów odpadowych. Zgodnie z ich literalnym brzmieniem odpowiedzialność za nowe akty spoczywa na „ministrze właściwym do spraw środowiska”. Ale skoro za odpady odpowiadać będzie resort klimatu, a nie środowiska, to kto wyda nowe regulacje?
Na szczęście są też dobre prognozy. Wydaje się, że skomasowanie instrumentów służących do walki ze smogiem i rozwoju energetyki rozproszonej w jednych rękach, a nie rozrzucenie programów między ministerstwami (energii, środowiska, przedsiębiorczości i technologii), jak jest obecnie, pozwoli realizować spójną wizję. Może to być szczególnie ważne w nadchodzących miesiącach, kiedy stronie rządowej najprawdopodobniej będzie zależeć, by włączyć jak najwięcej samorządów w dystrybucję programu „Czyste Powietrze”, czego wymaga od nas Komisja Europejska. Odpowiedzialny za to nowy szef resortu ds. klimatu wydaje się dobrym partnerem do takich rozmów, jeśli weźmiemy pod uwagę doświadczenie w negocjacjach na ponadnarodowym szczeblu.